27 grudnia 2015

Pomidorowe reminiscencje

   
     Właściwie to odruchowo napisało mi się „świąteczne reminiscencje”, bo to przecież święta Bożego Narodzenia z wigilią i mocnym niedzielnym akcentem dzisiejszego święta Świętej Rodziny zdominowały ostatnie cztery dni naszego życia.
            U nas w święta było normalnie. Stawiła się do seniorów, czyli do nas, absolutnie cała rodzina. Wachlarz wiekowy dość imponujący, zawierający się między moimi sześćdziesięciomapięcioma latami i jeszcze nie narodzonego jedenastego wnuczka, a i ilościowo też imponująco było, bo akurat uzbierało się „oczko”. 

            A w wigilię było, jak zwykle; prawdziwe śpiewanie kolęd po złożeniu sobie życzeń, a przed rozpakowaniem całej góry prezentów, przy akompaniamencie gitary i przy pomocy specjalnie na ten dzień przygotowanych śpiewników dla wszystkich umiejących nawet trochę czytać.
            Kiedy już trochę opadły wzniosłe nastroje wigilijnego wieczoru, dzieci, jak to dzieci, znalazły sobie enklawę u babci w pokoju i nawet zamknęły drzwi, co dawało jednoznacznie do myślenia, żeby im nie przeszkadzać.
            Po jakimś czasie doszedł nas z daleka wdzięczny śpiew naszej kochanej gromadki, ale coś nam to do kolęd nie pasowało. Nie pasowało też do pastorałek, ani świątecznych piosenek, których dzięki naszej scholi AVE przez kilkanaście lat słuchania znamy sporo. To szło tak:
           
Jutro znowu będzie pomidorowa,
            zrobiona z rosołu z wczoraj
            wielki gar stoi w kuchni, no zobacz!
            Trzeba zjeść, co się będzie marnować!

            Jak nie przeklinają i nie biją się, to już jest dobrze, ale dlaczego pomidorowa?


Dzieci mają swój świat, przede wszystkim świat nieskrepowanej swobody, który nie zawsze starsi potrafią dostrzec i wykorzystać w procesie wychowania. Ta farsa piosenki, okazała się bardziej popularna niż oryginał i doszła szybko nawet do podstawówek. Nasze wnuczęta chodzą do czterech różnych szkół i w każdej już przebój się zadomowił. Śpiewają go nawet w zerówkach. I trzeba zauważyć radość z tego śpiewania, kojarzącą się z niezakłamaną radością tak jeszcze młodego wieku. Jakże to różni się od śpiewania w moim życiu w wieku moich wnucząt.
Dzisiaj niedziela, a więc jutro będzie pomidorowa.

             Jakoś dziwnie zabrzmiały w tym roku świąteczne ogłoszenia parafialne bez zapowiedzi kolędowania w świąteczny wieczór drugiego dnia świąt. Coś musiało się wydarzyć szczególnego. Ten koncert to był stały element świętowania w okresie Bożego Narodzenia. Mieliśmy okazję obserwować z roku na rok, jak pod czujnym i wymagającym okiem pani Ani Lutz rosły nam talenty. Z małych, nieśmiałych dziewczynek i chłopców po kilku latach wyrastały artystki i artyści wielkiej klasy. Na bazie AVE i Małe AVE dzieci i młodzież kojarzyły się w ambitne zespoły, które przewinęły się przez Bielawę: FART, FARCIK, FALL in LOVE, FLASH, RYTMIX, KWARTET, FANTAZJA, FORTE i może jeszcze inne.
            Przy udziale i współpracy pana Jacka Wanszewicza powstawały niezapomniane aranżacje i spektakle.
                   Czyżby to jakiś koniec tej muzycznej tradycji kolędowania? Jeśli tak, to naprawdę wiele straciliśmy.

(zdjęcie kopiowane z Internetu)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.