27 listopada 2015

Ks. Aleksander Zienkiewicz

Wspomnienie o Słudze Bożym Księdzu Aleksandrze Zienkiewiczu


Dnia 14 listopada 2010 r. został odczytany list Metropolity Wrocławskiego arcybiskupa Mariana Gołębiewskiego do wiernych Dolnego Śląska na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego śp. ks. Prałata Aleksandra Zienkiewicza. W liście tym została przedstawiona sylwetka tego Kapłana, charyzmatycznego wychowawcy młodzieży licealnej oraz studenckiej, z uczelni świeckich i z seminarium duchownego, w którym był rektorem w latach 1953-1958 i wieloletnim profesorem języka polskiego, charakterologii i ascetyki.

Chciałabym jeszcze dopowiedzieć kilka słów o tym, mam nadzieję – przyszłym  Świętym, gdyż miałam szczęście spotykać Go w latach 1969 – 1973 we Wrocławiu, w Duszpasterstwie Akademickim pod „Czwórką”, które prowadził wespół z Ks. dr  Adamem Dyczkowskim, późniejszym biskupem. Ks. Aleksandra studenci nazwali Wujkiem, a ks. Adama - Harnasiem, bo kochał góry i górskie wędrówki. Zanim trafiłam pod „Czwórkę”, słyszałam, że warto iść na rekolekcje akademickie do Katedry, gdzie nauki miał głosić Ks. Aleksander Zienkiewicz. Katedra wówczas była wypełniona młodzieżą „po brzegi”, ponad połowa stała, wielu przyjeżdżało tramwajami z odległych od Katedry dzielnic Wrocławia. Po takich rekolekcjach rodziła się motywacja, aby pogłębiać swoją wiarę i wiedzę religijną, a duszpasterstwa akademickie służyły pomocą w tym zakresie. Pod „Czwórką”, w małym kościółku Św. Piotra i Pawła, w dni powszednie Wujek odprawiał Mszę Św. i zawsze wygłaszał krótką homilię na temat czytanej Ewangelii i jej odniesienia do życia człowieka.
 Z Pismem Św., Ewangelią, jako źródłem prawdy o Bogu, zetknęło się bliżej po raz pierwszy wielu Jego wychowanków, właśnie dzięki Niemu, a nie własnym rodzinom czy lekcjom religii w swoich parafiach. Wielu zaczęło tak naprawdę wierzyć, a co ciekawe – być z tego powodu szczęśliwym. On bowiem uświadomił nam ogrom i niepojętość miłości Boga, ukazał Jezusa Chrystusa tak, że byliśmy zafascynowani Osobą Syna Bożego; „Jeżeli Chrystus jest Bogiem, to wtedy, jak w prostym równaniu matematycznym, jak w prostej tabliczce mnożenia, nauka Jego jest nieomylna. Cokolwiek powiedział, to jest prawda, choćby była - dla mnie - bardzo niejasna, gorsząca. Jeżeli On powiedział - to jest prawda! „ – mówił na  rekolekcjach w Katedrze wrocławskiej w roku 1969. Wierzyliśmy Mu, bo był bardzo wiarygodny, w tym co mówił, ponieważ dosłownie niczego nie można było Mu zarzucić w Jego postępowaniu na drodze kapłańskiej. Świadczył o Ewangelii swoim życiem - taki boży człowiek, całkiem oddany Chrystusowi.  Był ubogim, skromnym kapłanem, nie pragnął i nie dążył do wartości materialnych, zaszczytów czy tytułów, które – bywało – odrzucał. Czasami wychowankowie obdarowywali Go jakimiś praktycznymi rzeczami, których niedostatek był widoczny, a On zaraz ofiarował je biednym.
Z potrzebującymi dzielił się nawet swoją niewielką pensją. Mieszkanie Wujka na Katedralnej 4 było niewielkie, otwarte dla ludzi. Zawsze miał dla nich czas, nie trzeba było umawiać się telefonicznie. Przychodzili do Niego studenci i absolwenci ze swoimi problemami, rozterkami, pytaniami. Kiedy zapukało się do drzwi, słychać było głośne, charakterystyczne, uprzejme „prooszę...”. Najczęściej już ktoś tam był: 1-2 osoby, które po chwili żegnały się. Jedni wchodzili, inni wychodzili przez kilka godzin dziennie, które Wujek mógł poświęcić na takie spotkania.  W tym bardzo skromnym mieszkaniu wisiał m.in. na ścianie duży obraz Pana Jezusa - niezwykle piękna twarz z profilu. Na stole, na półkach było mnóstwo książek. Często w trakcie rozmowy Wujek proponował: „ - A może byś to przeczytała (przeczytał), co, jak myślisz?”. Wielu pożyczało książki i nie oddawało, sporo było podniszczonych, a Wujek wtedy mawiał, że lubi takie trochę „wyszmelcowane” książki, bo są pracowicie „wyczytane”, a jeśli wracają „jak nowe”, to nie były użyteczne. Zawsze na „Anioł Pański” przerywał rozmowę, stawał w oknie wychodzącym na Kościół Św. Krzyża i modlił się. Oczywiście „gość” dołączał się do tej modlitwy. Był dla nas wzorem kapłana i chrześcijanina. Kochał Boga naprawdę i wszyscy to czuli, a słowa z Ewangelii o tym, że nie można kochać Boga, którego się nie widzi, a nie kochać człowieka, którego się widzi, przekładały się w praktyce na autentyczną miłość bliźniego. Niezwykłe było to, że każdy po spotkaniu z Nim czuł się „ważny”, czyli zauważony i doceniany. Zwracał się do wychowanków - „drodzy”, „kochani”, znał nas po imieniu. Był bardzo wyczulony na kulturę słowa, zachowania i szacunku do człowieka. Po prostu nas wychowywał. Uczył miłości bliźniego. Znane są powtarzane przez Niego słowa: „uwaga – człowiek!”. Zwracał w ten sposób uwagę, aby liczyć się z innymi, potrzebującymi spokoju, ciszy, a nie przepychać się, nie tłoczyć, nie trzaskać drzwiami itp. 
Niezapomniane były wakacje z Wujkiem nad morzem; pełne słońca, plażowania, śpiewu, śmiechu, ale i była też codzienna Msza Św., oczywiście z bogatą w treść homilią, a po południu, po plaży, był realizowany tzw. „program duchowy”, przygotowany wcześniej mały wykład, potem gawędy, dyskusje. Na koniec dnia - spacer o zachodzie słońca nad morzem, a w drodze powrotnej przez las – różaniec św. I znowu niezwykłe było to, że wielu pokochało tę modlitwę. Bo czym innym jest, gdy młodzi na podobnych wyjazdach modlą się na różańcu, akceptują i tolerują, a co innego, gdy pokochają tę modlitwę. Choć warunki bytowe były wręcz spartańskie (ale nie byliśmy głodni), to bogaci studenci, którzy jeździli wcześniej na ekskluzywne wczasy, mówili, że te wakacje były najwspanialsze.
            Pod „Czwórką” odbywały się różne tematyczne spotkania – konwersatoria: etyczne,
filozoficzne, życia wewnętrznego, dyskusyjne, biblijne, a także inne spotkania, np. przyszłych medyków czy pedagogów. Zdobywało się tam wiedzę i formację duchową, które po latach okazały się przynajmniej tak ważne, jak nauka na uczelni. Wujek przestrzegał przed tworzeniem grup zamkniętych,  „kółek wzajemnej adoracji”,  gdzie więzi oparte są głównie na koleżeństwie czy wzajemnej sympatii, przestrzegał przed uzależnieniem się od takich grup czy osoby, np. księdza, aby w nowym środowisku, poza duszpasterstwem  akademickim, nie tracić ducha, nie ustawać w wierze i służbie Bogu. Podkreślał jednak znaczenie i wielką rolę w życiu chrześcijańskim otwartych wspólnot, opartych na miłości ewangelicznej (agape), czyli nasyconej łaską nadprzyrodzoną. Wielu wychowanków Wujka wybrało stan duchowny. Są wśród nich księża, zakonnicy, siostry zakonne, Mali Bracia Jezusa. Pod „Czwórką” zawiązało się wiele małżeństw, które Wujek błogosławił. Tam poznałam mojego obecnego współmałżonka, a Wujek udzielił nam ślubu.  „Czwórkowicze” corocznie spotykają się na wspólnej modlitwie, jak również:
- 26 lutego, w imieniny Wujka jest święto wspólnoty: modlitwa różańcowa przy grobie Wujka, Msza św., a po niej agapa.
- Modlą się również w każdy drugi piątek miesiąca na Mszy św. o godz. 19.00 w kościele św. Idziego we Wrocławiu w Jego intencji.
- W każdą rocznicę śmierci Wujka - 21 listopada - jest Msza św., a w 5-tą, 10-tą 
i 15-tą odbyły się sympozja poświęcone Wujkowi, na których Jego byli współpracownicy, wychowankowie „Czwórki”, dzielili się wspomnieniami, świadectwami związanymi z Wujkiem, Jego nauczaniem, pracą i życiem. Były to bardzo ciekawe wypowiedzi (z 2000 r. i 2005 r. wydano je w książkach).
            Ciekawe, że 21 listopada jest również dniem śmierci Franciszki Siedliskiej (1842- 1902) założycielki Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu (Nazaretanek). Została ona beatyfikowana pod zakonnym imieniem Marii od Pana Jezusa Dobrego Pasterza przez Jana Pawła II dnia 23.04.1989 r. Ks. Aleksander Zienkiewicz był kapelanem sióstr Nazaretanek w Nowogródku od kwietnia 1939 r. do dnia ich męczeńskiej śmierci 1 sierpnia 1943 r., kiedy to hitlerowcy rozstrzelali 11 z 12 sióstr w lesie koło Nowogródka. Siostry zostały beatyfikowane 5 marca 2000 r. Okoliczności tego mordu opisał w książce pt. „Ofiara przyjęta”. Niemcy dokonywali masowych egzekucji w Nowogródku; najpierw rozstrzelali 50 Żydów, potem 60 Polaków, w tym dwóch księży. Po udanej akcji partyzantów nastąpiła karna ekspedycja. Wśród rozstrzelanych było czterech księży z okolic Nowogródka. Ks. Zienkiewicz był jedynym kapłanem w Nowogródku. Pewnej nocy Niemcy aresztowali 120 Polaków (Ksiądz też miał być aresztowany, ale przypadek sprawił, że tego uniknął). Miano ich rozstrzelać. Przełożona sióstr, M. Stella, powiedziała w tym dniu do Wujka: „ - Mój Boże, jeżeli jest potrzebna ofiara z życia, niech raczej nas rozstrzelają, aniżeli tych, którzy mają rodziny - modlimy się nawet o to”. Tak się złożyło, że rozkaz rozstrzelania wydany był przez gestapo pod nieobecność komendanta żandarmerii. Ten wrócił następnego dnia - przed egzekucją - i urażony w swej ambicji zamienił wyrok śmierci na wywiezienie na roboty do Niemiec. Po wojnie wszyscy szczęśliwie wrócili. Trzeba powiedzieć, że Wujek w tych dniach terroru, jako jedyny kapłan pełnił swoje obowiązki: codziennie w nowogródzkiej Farze odprawiał rano Mszę św., a wieczorem nabożeństwo różańcowe, a także niedzielne Msze św. w dwóch kościołach. Nocami ukrywał się, nie sypiał w swoim mieszkaniu. Pewnego dnia w zakrystii przed nabożeństwem M. Stella powiedziała do Wujka: „ - Boże, mój Boże, Ksiądz Kapelan jest o wiele potrzebniejszy na tym świecie, niż my, toteż modlimy się teraz o to, aby Bóg raczej nas zabrał, niż Księdza, jeżeli jest potrzebna dalsza ofiara”.  Wkrótce, 31 lipca 1943 r., wszystkie siostry zostały wezwane na komisariat na godz. 19:30. Nie poszła tylko jedna z nich, siostra Małgorzata, która z polecenia przełożonej została do pilnowania gospodarstwa. Siostry spodziewały się transportu na roboty do Niemiec, nie śmierci. Następnego dnia nad ranem zostały rozstrzelane; podobno przez pomyłkę, gdyż gestapo miało rozstrzelać siostry Pallotynki z Nowogródka za pomoc partyzantom. Wujek po tym wszystkim nadal codziennie odprawiał Mszę św. i różaniec w nowogródzkiej Farze. Ale 11 sierpnia, kiedy po różańcu kończył Litanię Loretańską, ktoś przy Nim uklęknął i szepnął: „- Przyjechali po Księdza gestapowcy – uciekać!”  Niemcy czekali pod kościołem. Wujek wziął Najświętszy Sakrament, pobłogosławił wiernych, schował Najświętszy Sakrament i szybko wyszedł do zakrystii, skąd w świeckim ubraniu wyszedł z wiernymi. Niemcy, pod naporem sporej grupy ludzi wychodzących z kościoła, cofnęli się trochę.  Nie zauważyli Wujka.
Od tego czasu ukrywał się u swoich parafian i przyjaciół. Wrócił do Nowogródka w 1944 r. Sowieci nie tolerowali Go. Wzywali na rozmowy, nakazywali wyjazd ze ZSRR. W końcu grozili. Na konfesjonale pojawiły się klepsydry z Jego nazwiskiem i datą śmierci. Po dwóch latach w 1946 r. wyjechał razem z ostatnim transportem repatriantów do Polski. Wspominał te wydarzenia pod „Czwórką”. Utrzymywał kontakty z pozostałymi w Nowogródku parafianami. Na 25-lecie śmierci sióstr zorganizował spotkanie na Jasnej Górze. Zrodził się pomysł beatyfikacji sióstr. Potem, co roku pielgrzymka z Nowogródka przyjeżdżała do Częstochowy i tak jest do dzisiaj. Po Jego śmierci, inny kapłan odprawiał Mszę św. w kaplicy Matki Bożej. Obecnie rolę tę pełni ks. Jan Adamarczuk, znany Bielawianom. Na ostatnim sympozjum 20.11.2010 r. składał o tym świadectwo.
            Po powrocie do kraju Ks. A. Zienkiewicz pracował w latach 1946-1951 jako katecheta, najpierw w gimnazjum w Sycowie, potem w liceum pedagogicznym i liceach ogólnokształcących we Wrocławiu. Kiedy w styczniu 1951 r. komunistyczne władze usunęły
Go ze szkoły, uczył religii w kościele. Wikariusz kapitulny dostrzegając ogromny charyzmat wychowawczy Wujka, powołał Go jesienią 1951 r. na stanowisko rektora Małego Seminarium w Żaganiu. W 1952 r. Ks. Zienkiewicz został wicerektorem, a latach 1953-1958 był rektorem Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu. Będąc rektorem prowadził w kościele św. Idziego wykłady dla młodzieży akademickiej, w dużej mierze rekrutującej się ze szkół, w których uczył religii. W 1958 r. zrezygnował ze stanowiska rektora i został wykładowcą w Pomaturalnym Studium Katechetycznym, a w 1963 r. archidiecezjalnym duszpasterzem młodzieży akademickiej. Założył 15 ośrodków akademickich we Wrocławiu i kilka w innych miastach Dolnego Śląska. Pracował w trudnych czasach stalinizmu i zimnej wojny.
Ks. Prałat Mirosław Drzewiecki, współpracownik Wujka, na spotkaniu w 2005 r. wspominał, że w latach zimnej wojny we Wrocławiu zorganizowano pacyfistyczne sympozjum, na które zaproszeni byli przedstawiciele różnych środowisk. Wrocławskiego ordynariusza reprezentował właśnie Wujek. Tam zredagowano pacyfistyczną deklarację, którą wszyscy podpisywali. Wujek powiedział, że nie podpisze. - Czy nie jest ksiądz za pokojem? – pytano. – Jestem za pokojem, ale podpiszę wtedy, gdy obok zdania Nie chcemy amerykańskich „pershingów” dodacie również zdanie Nie chcemy sowieckich pocisków SS-20. Ośmielił tym innych do niepodpisywania, a nawet do wykreślania swoich wcześniejszych podpisów.
Na zakończenie  cytat z homilii Wujka:

„Wolno mi miłującą obecność Boga uczynić treścią wszystkich moich godzin, dla mnie i dla drugich. Być może nie wiem co tobie, mojemu bliźniemu dać lub powiedzieć w tym momencie, lecz wiem, że On tą samą miłością umiłował ciebie. Dlatego mogę przekazać ci Jego TAK tym spojrzeniem, tym gestem, tą milczącą obecnością, tym czynem, tym słowem.” 
                                                                                                                       
                                                                                                                        Zofia Tworzydło






3 komentarze:

  1. Powyższy tekst dotyczący sługi Bożego ks. Aleksandra Zienkiewcza ukazał się na blogu dzięki uprzejmości naszej koleżanki pani Zofii Tworzydło, która w piękny sposób przedstawiła postać tego wyjątkowego kapłana. Wiem, że artykuł został napisany spontanicznie, co tym bardziej jest wyjątkowe. W 2010 roku ukazał się on w jednym z numerów naszego parafialnego czasopisma "Zwiastun". Artykuł napisany jest świetnie, a treści w nim zawarte zachęcają, aby sięgnąć szerzej do biografii ks. Zienkiewicza i jego twórczości. Przyznaję, że sposób przedstawienia tej świetlanej postaci bardzo mnie ujął swoją autentycznością, opisując autentycznego Człowieka oddanego bez reszty sprawie Chrystusa. Szczególnie ujęły mnie stwierdzenia o oddziaływaniu ks. Zienkiewicza na młodzież, w tym to: "Wielu zaczęło tak naprawdę wierzyć, a co ciekawe - być z tego powodu szczęśliwym".

    OdpowiedzUsuń
  2. http://www.niedziela.pl/newsletter
    Dwie wzmianki o ks. Aleksandrze Zienkiewiczu

    OdpowiedzUsuń
  3. http://www.um.bielawa.pl/index.php/pl/aktualnosci/kultura/905-harcerze-przekazali-burmistrzowi-betlejemskie-swiatlo-pokoju
    Harcerze - Zauważ człowieka

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.