22 września 2015

Ku otrzeźwieniu. Granica śmierci narodu

"Używanie jest prawem zwierzęcia, obowiązek - prawem człowieka."
„Prawda powyższa bije w nas dzisiaj taranem swych skutków najoczywistszych. Kto tego nie dostrzega i nie rozumie, ten chyba przestał być człowiekiem. Wywróciliśmy porządek moralny: człowiek goni za użyciem, a spełnienie obowiązku pozostawia - psom i koniom. Skutki nie każą długo czekać na siebie: psy i konie mają się nieźle, nie znają oni w setnej części chorób, które trapią człowieka, a on - "pan stworzenia" - zstępuje coraz niżej ze szczytów swej godności, spada poniżej zwierząt.

To nie morał zdawkowy ale wielka prawda życiowa.
Dotknę dziś rany bolesnej i bardzo niebezpiecznej lubo mniej widocznej. Ta groźna zaraza, wyludniająca wsie i miasta, zapędzająca narody całe przedwcześnie do mogiły, poczyna i do nas przenikać, a odporu stanowczego nie znajduje. Nie bawiąc się w wywody teoretyczne sięgniemy do cyfr, które są
najwymowniejszym argumentem. Zaczerpniemy je z Francji, która swoją chorobę doskonale zanalizowała, a dziś szuka na nią lekarstwa.
Tak np. może się nie chcieć potomstwa, uważając je za ciężar i przeszkodę do łatwego używania życia. Zwyrodniałe matki unikają płodu jak ognia, a jeżeli przypadkiem poczęły - pozbywają się go jak raka.
(Paryż 1925) Liczba samych sztucznych poronień w samym Paryżu wynosi ok. 50.000 rocznie, a w całej Francji ginie co roku ok.500.000 dzieci zamordowanych przez własne matki, zanim zdążyły ujrzeć światło dzienne. Mało tego, wynaleziono inny jeszcze środek, -operację ciężką, bolesną, niebezpieczną, która czyni matkę raz na zawsze niezdolną do wydawania na świat potomstwa. We Francji tej nowej zbrodni dopuściło się 400 do 500 tys. kobiet, a w samym tylko Paryżu w ciągu piętnastolecia 30 do 40 tys.
"Ta praktyka - mówią Francuzi - wyrządziła Francji więcej szkody w ciągu 10 lat niż kule 1870 r."
Nie same zresztą kobiety winne są temu, że narody wymierają. Wielu mężów wyrzuca żonom bezpłodność, podczas, gdy sami są jedną tego przyczyną. Życie udziela życia ze swej nadobfitości, albo przynajmniej ze swego bogactwa. Istota wyczerpana, zdegenerowana, niezdolna jest rodzić życia, bo zaledwie własne życie wlecze nędznie po ziemi.
Z tego wynika, że "używanie życia", jest bardziej zabójcze niż wojna i zaraza. Nie pomogą tu żadne zabiegi lecznicze, żadna higiena: naród "wyuzdany" idzie do przepaści.
W miarę jak wzrasta chęć używania, ubywa kolebek, a przybywa trumien.
We Francji urodzenia przewyższały zgony: W 1902 r. o 84.000, w 1903 - o 73.000,  w 1904 - o 57.000, w 1905 - o 37.000, w 1906 - o 27.000.
Francja zbliżała się ku granicy śmierci, ale jej nie przekraczała: więcej się rodziło, niż umierało, chociaż ta nadwyżka z roku na rok malała.
W roku 1907 Francja przekroczyła fatalną granicę i poczęła wymierać z szybkością niesłychaną.
W roku 1907 przewyżka zgonów nad urodzinami wynosiła 20.000, w 1911 - 34.000, w 1917 -269.838, w 1918 - 389.575, w 1919 - 217.181.
"Więcej trumien, niż kolebek!" - zawołał obserwator Niemiec i dodał:
"Tak musi zginąć z własnej winy naród, który zerwał z podstawowymi prawami życia."
I nie można tłumaczyć tego wojną, bo dowiedzioną jest rzeczą, że liczba urodzin bardziej się zmniejsza w sferach bogatych niż ubogich.
Zabija potomstwo nie tylko bieda, zaraza, wojna, ile gorączkowa pogoń za użyciem.
Jeżeli dziecię zdoła ujść wszystkich wrogów, czyhających na jego niewinne życie w postaci sztucznych poronień i operacji, to pada ofiarą strasznych chorób odziedziczonych po zwyrodniałych rodzicach.
Zaczerpnęliśmy powyższe dane z Francji, bo tam zostały one najlepiej uwidocznione i dziś ta straszna plaga najenergiczniej tam jest zwalczana. Dziś stosunek nieco się poprawił. Wg "Dziennika Urzędowego" z 23 marca 1925 r. przewyżka urodzin nad śmiercią wynosiła w roku 1924-72.000, co w porównaniu z Anglią - 250.000 i z Niemcami - 400.000 nie jest bynajmniej pocieszające.
Nie jestem zwolennikiem gry w totalizatora na tym polu, ale nie możemy się też zgodzić na praktyki zbrodnicze i plugawienie małżeństwa "prostytucją". Widzimy dwa środki zaradcze:
1. powstrzymanie od małżeństwa tych, którzy nie mają do niego prawa z powodu zmarnowanego życia,
2. propagowanie w społeczeństwie ideału czystości i popieranie wyższych powołań duchowych."
(Oskar Bronowicz - "Katolickie Pismo Tygodniowe" 1 grudnia 1926)
"Naszym hasłem i walką naszą: "Za Boga – Ojczyznę - Honor i Rodzinę."

Henryk


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.