Na propozycję kolegi Janka przystaliśmy
bez szemrania tym bardziej, że w Zagórzu Śląskim właśnie w sobotę o 10:00
rozpoczynała się średniowieczna impreza.
Tym razem w sobotę 16 maja w czwórkę jechaliśmy
do celu przez znane miejscowości, które już chyba każdy Czytelnik bloga pamięta.
Co ciekawego, to to, że rozpoczęły się prace przy budowie drogi z Pieszyc do
mostka w kierunku Bielawy, bo jak wiemy na całą drogę czegoś tam zabrakło, czy
ktoś zawalił.
Z impetem zaliczyliśmy Lutomię i bez
problemu dojechaliśmy do Bystrzycy. Już teraz informuję, że żadnych problemów i
dalej nie było, no chyba, żeby ponarzekać sobie na nawierzchnię szosy na
niektórych odcinkach naszej trasy.
Przez Lubachów przejechaliśmy uroczą
ścieżką rowerową biegnącą przy rzece Bystrzycy.
No i niestety ze względów osobistych
musieliśmy pożegnać się z kolegą Jurkiem, korzystając wcześniej z uprzejmości
podobnym nam rowerzystów, którzy upamiętnili nas na zdjęciach. Pierwszy z kolegów
zrobił nam zdjęcie w kaskach, a drugi bez kasków i to w różnych układach, ale
załączam tylko jeden, bo do prezentacji wystarczy.
Ciężki podjazd do Zagórza, ale po
drodze, wspomnienie pomidorowej zupy zafundowanej onegdaj Grupie Rowerowej
„Wiraż” przez księdza Daniela w widocznej po lewej stronie „Zagrodzie”. Wzgórze
zamkowe otoczone jest pięknym lasem.
Droga dojazdowa do zamku z czasem staje
się nie do pokonania na naszych rowerach i trzeba je prowadzić i też łatwo nie
jest.
Jeszcze tylko pokonanie stromych schodów
i już jesteśmy na podgrodziu, bo to chyba tak się nazywa.
A tam właśnie zaczęła się prezentacja
grup, które przyjechały na to średniowieczne zgromadzenie. To znaczy pasjonaci
tamtego okresu przebrani w stroje z epoki, którzy swoim zachowaniem i ubiorem przybliżają
nam historię i wprowadzają, choć na krótko, inną niż obecnie dominującą
atmosferę. Piękne kobiety w różnym wieku, żadnych kolanek a nawet kosteczek –
wszystko starannie przykryte, choć nie wyczuwa się w tym pruderii. Tak ma być i
tak jest dobrze. A, i nie jest to coś w rodzaju bielawskiej tolkienady-dziecinady
dla zdziecinniałych dorosłych, nawet radnych, ale coś, co tworzy jakiś
niepowtarzalny wdzięk i urok.
Gdzie tylko było można porozstawiano
różne tematyczne kramy i stragany, których właściciele obowiązkowo również byli
przebrani w epokowe stroje.
Wśród grup, byli nawet nasi bracia
Czesi, dawało się zauważyć osobne pary, a czasami singli. Był nawet zakonnik,
autentycznie wystrzyżony na dawnego franciszkanina.
Jednak miałem wrażenie, że oni wszyscy
się znali. Zastanawiałem się z kolegami, czy ci pasjonaci w jakiś sposób mentalnie
utożsamiali się z przedstawianymi postaciami, czy była to po prostu naiwna
farsa pod publikę.
Nie czekaliśmy na turnieje rycerskie i
inne ciekawe wydarzenia, ale była okazja popatrzeć na zajęcie średniowiecznych
katów, którzy na wesoło przedstawiali dyscyplinowanie społeczeństwa w różnym
wieku i różnej płci.
Po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia,
udaliśmy się w drogę powrotną, ale przez Makowice i Krzyżową.
Niedawno tam byliśmy, ale od drugiej
strony. Do Świdnicy kolega Janek ostro pociągnął, ale asfalt był dobry, tak
więc szybka jazda była bezpieczna i ciekawa. W Opoczce skręciliśmy na Makowice
i dalej na Krzyżową. Jakie tam widoki?! Trzeba będzie wrócić tam, gdy dojrzewać
będą łany pszenicy i jęczmienia.
W oddali widać było Boleścin.
Do Krzyżowej było nawet bardzo z górki i
udało nam się przekroczyć 60/godz. Radzę jednak uważać, bo koniec tej drogi
przy skrzyżowaniu kończy się betonową rynną odpływową i stopem. Coś takiego
zrobić na jezdni? – to nie mieści mi się w głowie.
Zatrzymaliśmy się w Krzyżowej w znanym
nam od dawna miejscu. Było sporo zagranicznych gości, co dało się zauważyć, bo
nie mówili po naszemu.
Nie dojeżdżaliśmy w drodze powrotnej do
głównej trasy, ale pojechaliśmy na skróty przez mostek go Grodziszcza, a potem
jadąc wąską asfaltówką równolegle do trasy na Dzierżoniów przez Mościsko i
Nowiznę, wyskakuje się na dolnym Dzierżoniowie i wskakuje w ul. Brzegową.
Ale zatrzymam się jeszcze przy tym
wspomnianym mostku, bo zauważyliśmy za nim pewne zmiany. Otóż przez łąkę wykonano
kawał europejskiego chodnika po europejsku oświetlonego trzema solarowymi
lampami. Po prawej stronie tej ścieżki jest prawdziwa łąka, jaką pamiętam z
dziecięcych lat spędzonych na Kujawach, a po lewej zapewne taka sama, ale
wyjedzona już przez pasące się stado krów. I znów nasuwające się pytanie – po
kiego zrobiono tam drogę, kiedy i przed nią i za nią już po europejsku nie
widać?
Za to ulica Brzegowa w Dzierżoniowie
jest super. Jechaliśmy sobie równo i 30 z licznika nie schodziła.
Jakoś tak tym razem w Bielawie
niespodziewanie rozjechaliśmy się, każdy pędząc do swojej chałupy na obiad, bo
i pora ku temu była odpowiednia.
Oczywiście zapraszam chętnych na najbliższą
sobotę na godz. 10:00 pod pomnik Papieża w Bielawie.
Witam katowsko!
OdpowiedzUsuńWspaniała wyprawa co widać na pięknych zdjęciach.W Polsce gdyby zebrać wszystkie bractwa rycerskie do kupy,to było by tego ok.100 tys.zbrojnych.
Zbiurokratyzowana armia Komorowskiego dostała by od tych wojów niezły łomot na polu walki,
nawet Szogun by mu nie pomógł.
Dziadek zawsze mówił:"Jak nie będziesz słuchał ojca i matki,to posłuchasz katowskich biczów."
Bielawa miała kata w Dzierżoniowie(Reichenbach.W okresie od 1687 do 1781 roku urząd kata sprawowało 18 katów.Dzierżoniów posiadał katownie wraz z więzieniem i rakarnie.Urząd kata można było kupić lub sprzedać.
W Kłodzku przy kamiennym szafocie za 27 morderstw wykonano wyrok na nijakim Hansie Kislingu.
Ale najpierw troszkę poszczypano go cęgami,po czym spalono.
Innym razem położono na kole dwóch okrutników za aż 39 morderstw!!!
Londyńskich katów zwano:Jack Ketch,Lord Szubienicy,Wykonawca Prawa,Strażnik Sznura,Pan Przeznaczenia,Skręcający Kark.
Krzyżowa to miejsce niezwykłe na Dolnym Śląsku.Kiedyś za PRL-u pałac był PGR-em.
Teraz po wyremontowaniu jest miejscem pojednania pomiędzy Niemcami i Polakami.
Założona w 1990 roku Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej przeznaczyła na odbudowę Krzyżowej i utworzenie Domu Spotkań Młodzieży 29 mln.marek.Obecnie obiekt prezentuje się okazale.Krzyżowa tworzy i promuje historię na różne sposoby.W soboty odbywa się seminarium pod nazwą Historia Wielka i Mała.
Z katowskim uściskiem!
Henryk