J 10,
11-16 Dobry
pasterz daje życie za owce
Słowa Ewangelii według świętego Jana
Jezus
powiedział do faryzeuszów: «Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje
życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego
owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je
porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy
mu na owcach.
Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz».
Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz».
Oto
słowo Pańskie.
Kilka
słów o Słowie: legan.eu
Konferencja |
|
Ja
jestem dobrym Pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają (J 10,1-18)
Jakże piękne
fragmenty Ewangelii słyszeliśmy w tych dniach – słowa, które mówią o Dobrym Pasterzu. Wprowadzają one pokój do serca.
Serce wrażliwe, które żyje Bogiem, doświadcza radości, ukojenia i
odpocznienia. Bowiem Pan nazywa nas swoimi owcami, a o sobie mówi, że jest
Pasterzem – dobrym Pasterzem.
Nie bez przyczyny
Jezus pokazuje właśnie taką relację - owca i pasterz - porównując do niej dusze i Boga. Jezus bardzo często posługiwał się
porównaniami, odnosząc się do życia, do tego co jest znane ludziom, czym żyją
– by mogli lepiej zrozumieć. Oczywiście wszelkie porównania, kiedy mówi się o
Bogu, mają ograniczenia, bowiem jest On wielką tajemnicą – nieskończoną i
niepojętą – i żadne ludzkie słowa nie są w stanie wrazić tego, co
chcielibyśmy powiedzieć o Bogu. Wszystko jest niedostateczne, niedoskonałe;
wszystko jest małe wobec Niego. Powinniśmy cieszyć się, że Bóg mówi o nas
jako o owcach, jako o tych, którymi On się opiekuje. To pasterz dba o swoje
owce, myśli o nich. To on wyprowadza je na pastwiska, szukając tych jak
najlepszych. Czuwa nad bezpieczeństwem. Dogląda każdej owcy, a te, które są
chore, bierze na ramiona. Gdy wracają, sprawdza, czy wszystkie są. I choć to
zadziwiające, każdą zna po imieniu. O każdej wie wszystko.
Czy to nie
wspaniałe? Jezus wie o tobie wszystko. I mówi o tym z miłością. Nie jako ten, który ciebie śledzi, ale jako ten, kto cię kocha i troszczy
się o ciebie. I dlatego chce wiedzieć o tobie wszystko – aby dać ci to, czego
potrzebujesz. Aby wspierać cię, gdy tego potrzebujesz, pomóc ci, kiedy masz
problemy. On całym twoim życiem kieruje. Dba o ciebie tak, jak pasterz o owe.
Każdy twój krok jest Mu znany. To On ciebie wyprowadza na pastwiska. Patrzy,
czy na nim nie ma trujących ziół. Sprawdza i pilnuje, czy nie widać dzikich
zwierząt, które mogłyby ci zrobić krzywdę. I ty możesz poczuć się bezpiecznie
– tak jak owieczka. Nie musisz się lękać, bo On twój los zabezpiecza, bo On o
wszystko dba. W twoim sercu często powstają wątpliwości – a co gdy pojawiają
się prawdziwe dramaty, wyjątkowo trudne sytuacje? Co wtedy? Czyż nie
słyszałeś słów o tym, że Pasterz pozostawia wszystkie owce, by szukać tej
jednej? Czy nie czytałeś w Piśmie Świętym, że Pasterz broni swoich owiec
przed wilkami i niedźwiedziami. Pasterz - bardzo często pojawia się to słowo
odnośnie Boga. W Starym Testamencie również Bóg mówił o sobie, iż jest
Pasterzem całego narodu.
Jakże piękna to
relacja pomiędzy Bogiem – Stwórcą, a człowiekiem. To słowo - Pasterz - zbliża Boga do człowieka. Bardzo często dusze
traktują Boga jako Istotę odległą; potężną, owszem, ale daleką od człowieka.
Dlatego Bóg dawał porównanie do różnych postaci – między innymi do pasterza –
aby naród wybrany zrozumiał, że On jest Tym, który go prowadzi, opiekuje się
nim. Pasterz dba o owce. Jego stosunek do nich nie jest chłodny i zimny. On
prawdziwie każdą owieczkę zna – zna po imieniu. Bo Bóg zna każdą duszę po
imieniu. Każdą przecież stworzył. I nie czynił tego grupowo, lecz każdą
indywidualnie. Każdej nadał powołanie, w każdej złożył swoje dary, udzielił zdolności,
uformował charakter i temperament. Każdą duszę umiejscowił w jakiejś
rodzinie, w danym środowisku. Wiedział dokładnie, gdzie którą umieścić. Bóg
wie wszystko. Wiedział dokładnie, jakich rodziców potrzebuje i jakie życie
będzie prowadzić; jakich dać przyjaciół, z kim zetknąć, jak pokierować
życiem, jakie dać sytuacje. A wszystko po to, aby dusza mogła kroczyć ku
Niebu i być szczęśliwa. Wszystko z miłości.
Pasterz dba o swoje
owce. Owce dla pasterzy, którzy nimi się
zajmowali, były życiem. Dzięki nim mieli pożywienie, okrycie. Dawniej
człowiek inaczej patrzył na zwierzęta, które hodował. Współczesnemu
człowiekowi trudno to zrozumieć, bowiem teraz traktuje się wszystko i
wszystkich bardzo przedmiotowo. Wykorzystuje się wszystko, patrzy
„materialnie”. Jeżeli z czegoś mogę mieć jakiś zysk, to o to zabiegam; jeśli
staje się niepotrzebne – wyrzucam. Nie ma w dzisiejszym spojrzeniu –
chociażby na zwierzęta – tej relacji jaka była dawniej. Zwierzęta dla ich
hodowców były ważne. Dbano o nie i je szanowano. Nie mówiąc już o tym, że
przecież w narodzie wybranym owce hodowano również po to, by móc ofiarować je
Bogu. Dochodzi więc tutaj jeszcze jeden aspekt ich ważności.
Dlatego możemy
poczuć się bardzo ważni ze względu na dzisiejsze czytanie. Bóg porównuje nas do owiec, a siebie do Pasterza; relacje pomiędzy sobą i
duszami - do stosunku pasterzy do swych zwierząt. Dusza szczera, prosta,
otwarta potrafi zrozumieć te dzisiejsze słowa i odnosząc je do siebie, doznać
pocieszenia. Bo Jezus jest tak blisko niej, patrzy szczególnie na nią, wie o
niej wszystko i prowadzi ją. Wyprowadza ja na pastwiska pełne ziół i pilnuje,
aby była na nich bezpieczna. Nie na darmo Bóg mówił nie raz do świętych dusz,
iż wyprowadza duszę na niebieskie łąki. Łąka - miejsce obfitujące w pokarm,
piękne, zalane słońcem, ukwiecone. Również przyszłe życie Bóg przyrównuje do
takiej łąki.
Jezus mówi też o
sobie jako o Bramie owiec. Jest to bardzo ważne określenie. Warto i nad nim się zatrzymać. Niech
każdy z nas w chwili rozważania zastanowi się, czym kieruje się w swojej
codzienności, podejmując jakieś decyzje – niekoniecznie bardzo ważne, zwykłe.
Czy w każdej decyzji jest odniesienie się do Boga, prośba o Jego Ducha, do
wartości z Nim związanych? Czy w każdej decyzji jest pytanie o Bożą wolę?
Owce czynią tyko to,
na co pozwala im pasterz. Pilnują się go. Znają jego głos i za
nim idą. Dzięki temu są bezpieczne i nic złego im się nie dzieje. Ale tylko
wtedy, kiedy słuchają głosu swego pasterza, patrzą na niego i idą za nim. Na
ile więc ty w codzienności słuchasz głosu Boga w swoim sercu, pytasz o Jego
wolę? Na ile odnosisz się do Niego w różnych sytuacjach, myślisz o Nim – co
Bóg na to, gdy ty tak czy inaczej postępujesz?
Jezus jest tą Bramą,
przez którą przechodzisz, jeśli słuchasz, pytasz i starasz się czynić tak,
jak wydaje ci się, że Bóg tego chce. Wtedy przechodzisz przez tę Bramę, wchodzisz powoli do wieczności. Jeżeli
Jezus jest najważniejszą Osobą w twoim życiu, jeśli uznajesz go za
Zbawiciela, to jest On twoja Bramą do Nieba. Jesteś bezpieczny. Możesz być
pewien, że jesteś bezpieczny. Twoje życie jest bezpieczne – szczególnie to
wieczne, masz je niejako zabezpieczone. Ale tylko wtedy, kiedy Jezus jest tą
Bramą – i to nie od święta, ale na co dzień. Kiedy zagłębisz się w różne
sytuacje, musisz przyznać, że często jest tak, że realizujesz swoje pragnienia
i własna wolę. Twoje „ja” naciska, bo ty coś lubisz, bo tu wychodzi twoja
ambicja, tutaj ważna jest opinia o tobie – co inni powiedzą; kiedy indziej –
korzyść materialna, na czym zyskasz więcej I nie ma pytania: „A co Bóg na
to?” Czy to jest właśnie ta Brama, przez którą masz przejść czy może jakaś
inna.
Nie lękaj się pytać.
Nie lękaj się słuchać. Bóg nie czyha ani na twój majątek, ani
na twoją karierę, ani na zdrowie, wizerunek czy też na twych bliskich. On
ciebie kocha. A ty masz pytać, abyś był bezpieczny; byś przechodził przez tą
właściwą Bramę i cały czas był w ramionach Pasterza. Aby On mógł nad
tobą czuwać i bronić od dzikich zwierząt; sprawdzać łąkę – czy nie ma na niej
zatrutych ziół. Dlatego masz pytać. Pasterz hoduje owce, a nie czyha na nie.
On je kocha. W jednym z fragmentów Pisma Świętego możemy przeczytać, że
Pasterz nawet położył się na posłaniu wśród swych owiec. To też wskazuje na
to, jaki ma do nich stosunek. Skoro więc Bóg mówi o tobie tak pięknie, że
jesteś tą owieczką w Jego owczarni, a On jest twoim Pasterzem, to i ty
odpowiedz. I rzeczywiście bądź taką owieczką, która słucha, idzie za
Pasterzem i jest Mu posłuszna. Abyś doświadczył tego, że jesteś z owczarni
Boga. I zobacz, jak On dba o ciebie, jak bezpiecznie wyprowadza ze wszelkich
zagrożeń. Choćby to były najtrudniejsze sytuacje – razem z Nim jest o wiele
łatwiej. On bierze ciebie na ramiona i wynosi z tego miejsca, gdzie było
zagrożenie.
Połóż swoje serce na
ołtarzu i poproś, aby Bóg dał ci łaskę doświadczenia bycia owieczką Jezusa, zrozumienia sercem tej relacji Pasterza i owiec, wejścia w tę relację. A
doświadczysz pokoju i poczujesz się bardzo kochany. A gdy przyjdzie trudna
sytuacja, wystarczy, że zawołasz swego Pasterza, a On weźmie cię na ramiona.
Można powiedzieć, że nawet warto przeżyć trudne doświadczenia, aby tego
zaznać.
Modlitwa duszy
najmniejszej
Jezu mój, jakie to
szczęście, że Ty jesteś moim Panem, moim Bogiem. Jakie to szczęście, że mogę należeć do Ciebie. Ty, Jezu, bierzesz moją
duszę w swoje dłonie i unosisz do swojego Serca. Ty w moją duszę wlewasz
pokój, w Tobie jest moje odpocznienie. Sprawiasz, że jestem bezpieczna i
wyprostowujesz każdą moją ścieżkę. Ty rozwiązujesz każdy problem. Karmisz
mnie obficie – wyprowadzasz tam gdzie łąki obfite, dajesz swojej wody ze
źródła. Ty, mój Jezu. Ty jesteś moim Pasterzem, a ja Twoją owieczką. Dziękuję
Ci, bo to Ty powiedziałeś o mnie owieczka, a o sobie Pasterz. To Ty, Jezu, z
miłości dajesz tak piękne porównanie. Ty, Boże, choć dzieli nas tak wielka
przepaść, pochylasz się nade mną, przekraczasz tę przepaść i czynisz nasze
relacje tak bliskimi. Dziękuję Ci, Jezu. Kocham Ciebie.
Panie mój, moja
dusza doświadczając tak wielkich łask, zaznając Twojej miłości, omdlewa. Nie jestem w stanie, Boże, tego wszystkiego ogarnąć, objąć. Tyś jest tak
wielką Mocą, a ja słabą duszą. A obdarzasz mnie niepojętym Pięknem – sobą
samym. Miesza się mój umysł i nie potrafię wypowiedzieć słów wobec tak
wielkiego Daru, jakim jesteś Ty sam dla mnie – duszy, która jest niczym,
która nic nie znaczy. Nie potrafię pojąć, Boże, dlaczego tak bardzo
wyróżniasz mnie, mówiąc tak piękne słowa, czyniąc mnie swoją owieczką, a
siebie nazywając mym Pasterzem. Panie mój, stale przekonujesz mnie o swojej
miłości, ale moja dusza - tak nędzna – nie wie co to miłość. Zbyt wielkie,
piękne i wspaniałe jest doświadczenie Twoich darów, Boże, Twojej obecności,
bliskości. Moje serce nie jest w stanie tego wszystkiego objąć i jeśli go nie
podtrzymasz, z nadmiaru Twojej miłości może pęknąć.
Wybacz nam, Boże.
Jesteśmy stale ślepi i głusi. Nie widzimy i nie rozumiemy Twojej miłości, a
wszelkie wyobrażenia o niej są niczym i mogą ją tylko obrażać. Wybacz nam. Chcemy, Boże, Ciebie uwielbić, chcemy Ci podziękować. Ponieważ to co
nasze, ludzkie jest tak nędzne, prosimy was, aniołowie, i was święci, byście
razem z nami śpiewali i uwielbili Boga. By to uwielbienie było Jemu miłe,
sprawiło Mu radość, aby poczuł się kochany przez nas. Jezu mój, Tyś jest mocą
moją, życiem moim, pragnienie, jedynym celem życia. Jesteś, Boże, wszystkim.
Proszę, aby tak było zawsze. Utwierdź w tym moje serce, moją duszę, zawładnij
mną całą. Pobłogosław, Jezu, a ja ufać będę, że Ty – w osobie kapłana
niosącego Najświętszy Sakrament – jesteś obecny i że to Ty błogosławisz mi.
Warto zapamiętać!
Prośmy dzisiaj w modlitwie osobistej o
to doświadczenie, by Bóg objawił się nam jako Dobry Pasterz, a my byśmy mogli
poczuć się jak Jego owieczki. Niech da nam zrozumienie tej niezwykłej
relacji. Niech On sam tłumaczy naszym sercom, co znaczy, że jest Dobrym
Pasterzem. W życiu duszy, w jej rozwoju ważne jest, aby doświadczyła właśnie
tego bycia owieczką swego Pasterza, by słuchała i oczekiwała od Niego
wszystkiego – z ufnością i wiarą. Matka Najświętsza wraz z nami będzie
wypraszać to doświadczenie. Ono stanie się bogactwem naszych serc. Otwórzmy
się więc na nie. Błogosławię was. W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
|
Czytelnia
8 maja
Święty Stanisław, biskup i męczennik
główny patron Polski
główny patron Polski
Najdawniejszym i pierwszym źródłem do żywotu św. Stanisława są roczniki,
czyli notatki według kolejności lat o najdawniejszych wydarzeniach, które za
czasów arcybiskupa Arona (+ 1059) zostały przywiezione do Krakowa i które
dalej uzupełniano, oraz Katalog biskupów krakowskich. W obu tych dokumentach znajdują się daty rządów św. Stanisława i
wiadomość o translacji (przeniesieniu) jego ciała. O św. Stanisławie pisze
pierwszy historyk polski, Anonim, zwany potocznie Gallem (ok. 1112), i -
obszernie - bł. Wincenty Kadłubek (+ 1223), który jako biskup krakowski mógł
mieć szersze informacje o swoim poprzedniku. Pierwszy, właściwy żywot św.
Stanisława napisał dominikanin, Wincenty z Kielc, ok. 1240 roku. Żywot ten
posłużył jako podstawa do kanonizacji męczennika.
Stanisław urodził się w Szczepanowie prawdopodobnie około 1030 r. Podawane imiona rodziców: Wielisław i Małgorzata lub Bogna nie są pewne. Stanisław miał pochodzić z rodu Turzynów, mieszkających we wsi Raba i Szczepanów koło Bochni w ziemi krakowskiej. Wioska Szczepanów miała być własnością jego rodziny. Swoje pierwsze studia Stanisław odbył zapewne w domu rodzinnym, potem być może w Tyńcu w klasztorze benedyktyńskim. Nie jest wykluczone, że dalsze studia odbywał zgodnie z ówczesnym zwyczajem za granicą. Wskazuje się najczęściej na słynną wówczas szkołę katedralną w Leodium (Liege w Belgii) lub Paryż. Święcenia kapłańskie otrzymał ok. roku 1060. Biskup krakowski, Lambert Suła, mianował Stanisława kanonikiem katedry. Na zlecenie biskupa Stanisław założył, jak się przypuszcza, Rocznik krakowski, czyli rodzaj kroniki katedralnej, w której notował ważniejsze wydarzenia z życia diecezji. Po śmierci Lamberta (1070) Stanisław został wybrany jego następcą. Wybór ten zatwierdził papież Aleksander II. Konsekracja odbyła się jednak dopiero w roku 1072. Dwa lata przerwy wskazywałyby, że mogło chodzić w tym wypadku o jakieś przetargi, których okoliczności bliżej nie znamy. O samej działalności duszpasterskiej Stanisława wiemy niewiele. Dał się poznać jako pasterz gorliwy, ale i bezkompromisowy. Pewnym jest, że w swojej rodzinnej wiosce wystawił drewniany kościół pod wezwaniem św. Marii Magdaleny, który dotrwał do XVIII wieku. Dla biskupstwa nabył wieś Piotrawin na prawym brzegu Wisły. Jest bardzo prawdopodobne, że wygrał przed sądem książęcym spór o tę wieś ze spadkobiercami jej zmarłego właściciela. Opowieść o wskrzeszeniu Piotra jest legendą. Na pierwszym miejscu jednak największą zasługą Stanisława było to, że dzięki poparciu króla Bolesława Śmiałego, który go protegował na stolicę krakowską, udał się do papieża Grzegorza VII wyjednać wskrzeszenie metropolii gnieźnieńskiej. W ten sposób raz na zawsze ustały automatycznie pretensje metropolii magdeburskiej do zwierzchnictwa nad diecezjami polskimi. Św. Grzegorz VII przysłał do Polski 25 kwietnia 1075 r. swoich legatów, którzy orzekli prawomocność erygowania metropolii gnieźnieńskiej z roku 999/1000 oraz jej praw. Prawdopodobnie ustanowili też oni na stolicy arcybiskupiej św. Wojciecha nowego metropolitę, którego jednak imienia nie znamy. W centrum zainteresowania kronikarzy znalazł się przede wszystkim fakt zatargu Stanisława z królem Bolesławem Śmiałym, który zadecydował o chwale pierwszego, a tragicznym końcu drugiego. Trzeba bowiem przyznać, że Bolesław Śmiały, zwany również Szczodrym, należał do postaci wybitnych. Popierał gorliwie reformy Grzegorza VII. Po zawierusze pogańskiej odbudował wiele kościołów i klasztorów. Sprowadzał chętnie nowych duchownych do kraju. Koronował się na króla i przywrócił Polsce suwerenną powagę. Gall Anonim tak opisuje morderstwo Stanisława: "Jak zaś król Bolesław został z Polski wyrzucony, długo byłoby opowiadać. Lecz to wolno powiedzieć, że nie powinien pomazaniec na pomazańcu jakiegokolwiek grzechu cieleśnie mścić. Tym bowiem sobie wiele zaszkodził, że do grzechu grzech dodał; że za bunt skazał biskupa na obcięcie członków. Ani więc biskupa-buntownika nie uniewinniamy, ani króla mszczącego się tak szpetnie nie zalecamy". Z tekstu wynika, że Gall sympatyzuje z królem, a biskupowi krakowskiemu przypisuje wyraźnie zdradę. Nie można się temu dziwić, skoro kronikarz żył z łaski książęcej. Pisał bowiem swoją historię na dworze Bolesława Krzywoustego, bratanka Bolesława Śmiałego. Mamy jeszcze jedną kronikę, napisaną przez bł. Wincentego Kadłubka, który był kolejnym biskupem krakowskim - a więc miał dostęp do źródeł bezpośrednich, których my dziś nie posiadamy. Według jego relacji sprawy miały przedstawiać się w sposób następujący: "Bolesław był prawie zawsze w kraju nieobecny, gdyż nieustannie brał udział w zbrojnych wyprawach. Historia to potwierdza faktycznie. I tak zaraz na początku swoich rządów (1058) udaje się do Czech, gdzie ponosi klęskę. Z kolei dwa razy wyrusza na Węgry, aby poprzeć króla Belę I przeciwko Niemcom (1060 i 1063). W roku 1069 wyruszył do Kijowa, aby tam poprzeć księcia Izasława, swojego krewnego, w zatargu z jego braćmi. W latach 1070-1072 widzimy znowu króla Bolesława w Czechach. Podobnie w latach 1075-1076. Po śmierci Beli I w roku 1077 Bolesław wprowadza na tron węgierski jego brata, św. Władysława. Wreszcie wyprawa druga do Kijowa (1077) przypieczętowała wszystko". Wincenty Kadłubek pisze, że te wyprawy były powodem, że w kraju szerzył się rozbój i wiarołomstwo żon, a przez to rozbicie małżeństw i zamęt. Kiedy podczas ostatniej wyprawy na Ruś rycerze błagali króla, aby powracał do kraju, ten w najlepsze całymi tygodniami się bawił. Wtedy rycerze zaczęli go potajemnie opuszczać. Kiedy Bolesław wrócił do kraju, zaczął się okrutnie na nich mścić. Fakt targnięcia się na św. Stanisława w kościele, w czasie odprawiania Mszy świętej, świadczy najlepiej o tym, jak nieopanowany był jego tyrański charakter. Wincenty Kadłubek przytacza ponadto, że Bolesław nakazywał wiarołomnym żonom karmić piersiami swymi szczenięta. Kiedy król szalał, aby złamać opór, Stanisław jako jedyny - według kroniki Kadłubka - miał odwagę upomnieć króla. Kiedy zaś ten nic sobie z upomnienia nie czynił i dalej szalał, biskup rzucił na niego klątwę, czyli wyłączył króla ze społeczności Kościoła, a przez to samo zwolnił od posłuszeństwa poddanych. To zapewne Gall nazywa buntem i zdradą. Ze strony Stanisława był to akt niezwykłej odwagi pasterza, ujmującego się za swoją owczarnią, chociaż zdawał sobie sprawę z konsekwencji, jakie mogą go za to spotkać. Autorytet Stanisława musiał być w Polsce ogromny, skoro według podania nawet najbliżsi stronnicy króla Bolesława nie śmieli targnąć się na jego życie. Król miał to uczynić sam. 11 kwietnia 1079 roku Bolesław udał się na Skałkę i w czasie Mszy świętej zarąbał biskupa uderzeniem w głowę. Potem kazał poćwiartować jego ciało. Ówczesnym zwyczajem bowiem ciało skazańca niszczono. Duchowni ze czcią pochowali je w kościele św. Michała na Skałce. Fakt ten jest dowodem czci, jakiej wtedy męczennik zażywał. Czaszka Stanisława posiada wszystkie zęby. To by świadczyło, że biskup zginął w pełni sił męskich. Mógł mieć ok. 40 lat. Na czaszce widać ślady 7 uderzeń ostrego żelaza, co potwierdza rodzaj śmierci, przekazany przez tradycję. Największe cięcie ma 45 mm długości i ok. 6 mm głębokości. Stanisław został uderzony z tyłu czaszki. Na wiadomość o dokonanym w tak ohydny sposób mordzie na biskupie, przy ołtarzu, w czasie sprawowania Najświętszej Ofiary, cały naród stanął przeciwko królowi. Opuszczony przez wszystkich, musiał udać się na banicję. Bolesław Śmiały usiłował jeszcze szukać dla siebie poparcia na Węgrzech u św. Władysława. Ten mu jednak odmówił. Zmarł tamże zapewne w 1081 roku. Istnieje podanie, że dwa ostatnie lata król spędził na ostrej pokucie w klasztorze benedyktyńskim w Osjaku, gdzie też miał być pochowany. W 1088 roku dokonano przeniesienia relikwii św. Stanisława do katedry krakowskiej. Kadłubek przytacza legendę, że ciała strzegły orły, wspomina też o cudownym zrośnięciu się porąbanych części ciała. Pierwsze starania o kanonizację św. Stanisława podjął już św. Grzegorz VII. Sam jednak papież musiał wkrótce opuścić Rzym i iść na dobrowolną banicję. Potem Polska została podzielona na dzielnice (1138). Tak więc chociaż kult św. Stanisława istniał od dawna, to jego kanonizacją zajął się formalnie dopiero biskup krakowski Iwo Odrowąż w 1229 r. On to polecił dominikaninowi Wincentemu z Kielc, aby napisał żywot Stanisława. Tego bowiem przede wszystkim żądał Rzym do kanonizacji. Sam biskup, bawiąc w Rzymie, gdzie starał się o wznowienie metropolii krakowskiej, poczynił pierwsze starania w sprawie kanonizacji Stanisława. Nie mniej energicznie sprawą kanonizacji zajął się kolejny biskup krakowski, Prandota. Zaprowadzono wówczas księgę cudów. W roku 1250 papież Innocenty IV wyznaczył do przeprowadzenia procesu specjalną komisję. Wynikiem jej pracy był sporządzony protokół, z którym w roku 1251 zostali wysłani do Rzymu mistrz Jakub ze Skarszewa, doktor dekretów, i mistrz Gerard, w towarzystwie franciszkanów i dominikanów. Wyniki komisji nie zadowoliły papieża. Wysłał do Polski franciszkanina, Jakuba z Velletri, aby ponownie zbadał księgę cudów i sprawdził, czy Świętemu cześć była oddawana nieprzerwanie. Po dokonaniu rewizji procesu w roku 1253 wyruszyło do Rzymu nowe poselstwo, do którego dołączono świadków cudów, zdziałanych za przyczyną św. Stanisława. Z nieznanych nam bliżej przyczyn stanowczy opór stawił kardynał Rinaldo Conti, późniejszy papież Aleksander IV (1254-1261). Właśnie od procesu Stanisława wprowadzona została praktyka "adwokata diabła" (łac. advocatus diaboli), którego zadaniem było wyciąganie na jaw wszystkich niejasności i zarzutów przeciw kanonizacji. Opór kardynała ostatecznie przełamano i dnia 8 września 1253 roku w kościele św. Franciszka z Asyżu papież Innocenty IV dokonał kanonizacji. Na ręce dostojników Kościoła w Polsce papież wręczył bullę kanonizacyjną. Wracających z Italii posłów Kraków powitał uroczystą procesją ze wszystkich kościołów. Na następny rok biskup Prandota wyznaczył uroczystość podniesienia relikwii Stanisława i ogłoszenia jego kanonizacji w Polsce. Uroczystość odbyła się dnia 8 maja 1254 roku. Stąd liturgiczny obchód ku czci Stanisława w Polsce przypada właśnie na 8 maja (w Kościele powszechnym na 11 kwietnia - dzień męczeńskiej śmierci). Św. Stanisław jest głównym patronem Polski (obok NMP Królowej Polski i św. Wojciecha, biskupa i męczennika); ponadto także archidiecezji gdańskiej, gnieźnieńskiej, krakowskiej, poznańskiej i warszawskiej oraz diecezji: lubelskiej, płockiej, sandomierskiej i tarnowskiej. Św. Jan Paweł II nazwał go "patronem chrześcijańskiego ładu moralnego". W ciągu wieków przywoływano legendę o zrośnięciu się rozsieczonego ciała św. Stanisława. Kult Świętego odegrał w XIII i XIV wieku ważną rolę historyczną jako czynnik kształtowania się myśli o zjednoczeniu Polski. Wierzono, że w ten sam sposób - jak ciało św. Stanisława - połączy się i zjednoczy podzielone wówczas na księstwa dzielnicowe Królestwo Polskie. W ikonografii św. Stanisław przedstawiany jest w stroju pontyfikalnym z pastorałem. Jego atrybutami są: miecz, palma męczeńska, u stóp wskrzeszony Piotrowin. Bywa ukazywany z orłem - godłem Polski. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.