7 marca 2015

Jak to jest...?

     
   Piątki w okresie Wielkiego Postu są dniami wyjątkowymi. Przez cały rok prawdziwi katolicy pamiętają, żeby w tym dniu powstrzymywać się od pokarmów mięsnych, ale gdy przyjdzie Wielki Post dochodzi jeszcze Droga Krzyżowa a w triduum paschalnym - Wielki Piątek.
            W naszej parafii nabożeństwo Drogi Krzyżowej w piątek ma miejsce trzy razy w ciągu dnia. Myślę, że najwięcej uczestników tego nabożeństwa jest po południu, kiedy uczestniczą w nim dzieci i młodzież, ale o 9:00 też jest wyjątkowo dużo obecnych. Widać, że jest potrzeba parafian w autentycznym przeżywaniu męki Pana Jezusa od niesłusznego oskarżenia poprzez drogę na Golgotę i śmierć na krzyżu aż do złożenia w grobie.

            Dawnymi czasy wszyscy uczestnicy nabożeństwa chodzili po kościele za krzyżem, zatrzymując się przy stacjach Drogi Krzyżowej. Obecnie panują inne zwyczaje i po stacjach chodzi tylko ksiądz z ministrantami, którzy niosą krzyż i dwie świece, a wierni klęczą w ławkach.
W każdy piątek u nas są inne rozważania, ale każde uświadamiają nam, jakimi strasznymi jesteśmy grzesznikami, co jest oczywiście prawdą. Ale nawet jak popadamy w grzechy, do czego mamy prawo, jak to powiedział jeden z naszych księży, to zawsze przecież można się podnieść.
Dzisiaj szczególnie zwróciłem uwagę na stację ósmą, w której prowadzący ksiądz uzmysławiał nam w rozważaniu, jak to łatwo jest widzieć u kogoś grzechy, a jak trudno nie dostrzegać ich u siebie. Kiedy wspomniał o krytykowaniu parafii, jakbym poczuł, że zapaliła się u mnie czerwona lampka. Nie chcę krytykować parafii, ale nie widzę niczego zdrożnego w zwróceniu uwagi nawet parafii. Tylko jak na przykład powiedzieć, że na Drodze Krzyżowej wolałbym śpiewać „Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami” na jedną modłę, a nie na dwie. Dlaczego śpiewamy raz normalnie, tak, jak powinno być, a raz na melodię „Jezu Chryste, Panie miły…” - to nie bardzo rozumiem.
Z rozważań Drogi Krzyżowej w ostatnich latach szczególnie zapamiętałem dwie. Jedna, to rozważania napisane przez błogosławionego Gerharda Hirschfeldera i prowadzone przez ks. proboszcza rozważania napisane przez Jana Dobraczyńskiego. Te ostatnie szczególnie mnie zaskoczyły ze względu na autora, ale o tym może innym razem.
W okresie Wielkiego Postu czeka nas jeszcze Droga Krzyżowa w przedostatni piątek Wielkiego Postu „ulicami miasta”. Właściwie to tylko jedną ulicą – komunisty gen. broni Zygmunta Berlinga. Ta Droga Krzyżowa jest okazją do publicznego zademonstrowania swojej wiary na os. XXV-lecia PRL. I jest prawie wszystko tak, jak być powinno, ale wg mnie krzyż mógłby być cięższy i nie niesiony przez wyczytywane grupy w parafii, ale spontanicznie przez wszystkich i niekoniecznie tylko tych z przodu procesji z krzyżem. No i wg mnie nie potrzebne są w tej scenerii żadne publiczne podziękowania i antygrypina. Rozejdźmy się w atmosferze autentycznego smutku, że nasz Mistrz został zamęczony i umarł. To nie happening. Na podziękowania i alleluja przyjdzie czas.
No i to, co mnie najbardziej martwi, to Wielki Piątek, kiedy na uroczystości w kościele najważniejszym momentem jest adoracja Krzyża przez wszystkich zgromadzonych w świątyni. Chyba mamy problem, że za dużo ludzi przyjdzie w tym dniu do kościoła, bo nie wszyscy będą godni dostąpić adoracji krzyża. Nie dla wszystkich wystarczy. I dlatego to wcześniej napisane „momentem”, ku utrapieniu prowadzących modlitwy, może przerodzić się w „godziny”. Kto uczestniczy w wielkopiątkowej uroczystości w naszym kościele, wie, o co chodzi.
Kiedy lektorka Ola będzie informować, że najpierw adorować krzyż będzie celebrans, potem księża, siostry zakonne, służba liturgiczna, a na ostatku lud wierny, nie łudźmy się za bardzo, że cały „lud wierny”. Może połowa - w skrajnie najlepszym przypadku. Indywidualna adoracja zostanie przerwana, bo trwałaby za długo. Może właśnie tak trafić, że to właśnie mi zabiorą krzyż sprzed nosa.
A gdyby tak w tym roku zrobić odwrotnie i zarządzić: najpierw lud wierny, a potem służba liturgiczna, siostry zakonne i księża? Wszak ostatni niech będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi.
Przyznam, że to, co zobaczyłem w zeszłym roku podczas liturgii wielkopiątkowej, bardzo mnie zdziwiło. Służba porządkowa w osobach księży i służby liturgicznej „wypuszczała” ludzi z ławek jak do pierwszej Komunii Św. No i wypuścili tylko połowę środkowej nawy. Że nie wszyscy mogli właściwie wyrazić swoją wiarę w Jezusa Ukrzyżowanego poprzez indywidualną adorację, to nic, ale był za to porządek i zmieściliśmy się w czasie.
A przecież rozwiązanie jest proste.
Tylko celebrans adoruje krzyż w imieniu wszystkich zgromadzonych, lub wystawia się do adoracji więcej krzyży, jak to było za ks. proboszcza Franciszka Foksa. Były trzy krzyże i chyba przez to nikt nie zgrzeszył, a wszyscy mieli świadomość, że przychodzą w Wielki Piątek na adorację krzyża i tej adoracji dostąpili.
Mam takie osobiste przeżycie z jednego z dawnych Wielkich Piątków w naszym kościele, które zawsze co roku wraca mi przed oczy. Otóż, kiedy do adoracji krzyża podchodziło się dla porządku tylko środkiem kościoła, a odchodziło bokami pilnowanymi przez ministrantów, aby ktoś nie podszedł z bocznej nawy, właśnie z boku stał „zniszczony życiem człowiek” o kuli i bardzo starał się, aby go przepuszczono do krzyża. Nie było szans. On jednak swoją postawą z determinacją prosił, żeby dopuszczono go do Mistrza. Trwało to jakąś chwilę, kiedy po interwencji jednej z pań tego człowieka puszczono do krzyża. Jego wiara w tym momencie naprawdę zasługiwała na uznanie. To tak jak w Ewangelii, gdy uczniowie nikogo do Chrystusa nie dopuszczali.
I jeszcze jedno spostrzeżenie. Nigdzie w opowiadaniach, ani na religijnych obrazach, nie widziałem na Golgocie pod krzyżem wiklinowego koszyczka. Widocznie tam nie pasuje. U nas też nie. Na koszyczek będzie czas w Wielką Sobotę podczas poświęcenia pokarmów.
Czy w ten Wielki Piątek, Wielki Piątek Anno Domini 2015 wystarczy w naszym parafialnym kościele Ukrzyżowanego Chrystusa dla wszystkich?





6 komentarzy:

  1. Cóż dodać cóż napisać zgadzam się z autorem tego tekstu ,ale czy tylko ja??? a może warto jednak rozważyć i uprościć ten "ścisk i przepychankę", na rzecz powagi i świętej oprawy tak wielkich uroczystości i wydarzeń kościelnych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już w niektórych parafiach tak się praktykuje, że do adoracji krzyża są wyznaczone osoby (nie muszę to być ja) a reszta wiernych na adorację ma czas przez całą noc.

    OdpowiedzUsuń
  3. Duży krzyż: http://wpolityce.pl/kosciol/192241-abp-nycz-nie-oceniam-tych-ktorzy-przychodza-do-kosciola-wylacznie-na-wielkanoc

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam ja zaqwse pamiętam, żeby w wielki piątek nie jeść wędlin, ani nic takiego żadnego mięsa zero alkoholu i ogólnie spędzić aktywnie dzień, na pracy. Jednak jakoś nie mam w ten dzień czasu póki co, żeby uczestniczyć w nabożeństwach wielkiego piątku. Za rok postaram się chodzić regularnie jak będę miał troszkę więcej czasu, a tak już niedługo będzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Bolku w kilku kwestiach nie ma Pan wogóle racji:(
    np. pisząc o kolejności podchodzenia do adorowanego krzyża. kolejność podchodzenia do Krzyża w W.Piątek jest ściśle określona w Mszale. Nie można ignorować przepisów. polecam zapoznać się z opisem całego Triduum paschalnego, pozwoli to zrozumieć tą kwestię i wiele innych, tak jak kolejny problem poruszany przez Pana tzn. wiele krzyży w W.Piątek. Wg przepisów w centrum stawia się jeden i tylko jeden krzyż! co za tym idzie - za ks. Foksa nie było to zgodne z przepisami. I jeszcze jedna kwestia nie prawdą jest że tylko część ludzi ma możliwość adoracji podczas W.Piątku. Jak dobrze Pan wie adoracja trwa całą dobę i po skończonej liturgii nikt nie zabiera Krzyża, ale jest on wystawiony dla wszystkich. mam nadzieje że chociaż w niewielkim stopniu wyjaśniłem Panu Pana wątpliwości. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za wyjaśnienia. Jednak upieram się, że wszyscy obecni w Wielki Piątek w kościele powinni mieć możliwość takiego adorowania Krzyża, jak kapłani, siostry zakonne i służba liturgiczna. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby być w kościele nawet trzy godziny, jak to było podczas pamiętnych rekolekcji wielkopostnych z udziałem pana Dokowicza. Ludzie poczekają. A tak kojarzę to jednoznacznie z dyskryminacją wiernych i to w Kościele. W Kościele prawosławnym nabożeństwa są długie i nikt nie narzeka i my też, ten jeden raz w roku możemy być w kościele dłużej.

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.