4 marca 2015

4 marca 2015 r., środa

J 15, 9-17 Największy dowód miłości

Słowa Ewangelii według świętego Jana
Jezus powiedział do swoich uczniów: 
«Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. 
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. 
Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali».
Oto słowo Pańskie.

Kilka słów o Słowie: legan.eu

„To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali tak jak Ja was umiłowałem." Jak można dzisiaj rozumieć te słowa
Autor: zsefv22 Dodano: 24.04.2010, 22:55

„To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali tak jak Ja was umiłowałem.”

(J 15,12)



Jak we współczesnym świecie można rozumieć te słowa? Co mogą oznaczać dla młodego człowieka? Czy są one czymś w rodzaju drogowskazu?



Myślenie młodzieży XXI wieku diametralnie różni się od tego, jakie reprezentują chociażby ich dziadkowie. Młodzi
ludzie maja oczywiście zupełnie różny system wartości. W swym życiu kierują się zasadami i drogami wyznaczonymi przez dążenie do kariery, oraz co za tym idzie, również do kilkudziesięciu zer na koncie. W pogoni za doskonałością, zapominają jednak o tym, co tak naprawdę jest ważne. Bo przecież najważniejszy nie jest cudowny wygląd prosto z okładki drogiego magazynu, kilka tytułów naukowych czy też partner prosto z naszych marzeń. Jednak w dobie Internetu i wielkiej wolności słowa, młodym osobą wygodniej jest czytać przystępne, pisane dość prostym językiem pseudo-porady znawców wszelkiej maści. Łatwiej jest im wertować i wierzyć w te jakże często niedorzeczne i mało przyszłościowe rady, niż zajrzeć i próbować zrozumieć rady dane nam przez Chrystusa. Jednak prawdą jest, iż tekstom biblijnym należy poświęcić więcej czasu niż horoskopom z kolorowych czasopism. Lecz przecież wiemy, że o ile porady wróżek dają jedynie chwilowy efekt, tak słowa Jezusa dają efekt wieczny.

Według mnie werset z Ewangelii wg świętego Jana, ukazuje nam najważniejszą rzecz w naszym życiu. Coś, bez czego nie potrafilibyśmy normalnie funkcjonować. Nie potrafilibyśmy się uśmiechać i czuć coś takiego ja szczęście. Tym najważniejszym puzzlem naszej egzystencji jest oczywiście 
miłość. Najsilniejsza, bezgraniczna i nigdy niesłabnąca- taka jest miłość do Boga. Jednak jest ona czymś tak bardzo oczywistym, że nawet nie wypada o niej wspominać. Bo przecież Bóg nas stworzył, dał nam rozum i własną wolę, pozwolił nam bytować na ziemi, którą stworzył. Czy każe nam za to płacić? Składać ofiary? Cierpieć? Nie!, dla Boga najdoskonalszą podziękom jest nasza miłość do Niego. Oczywiście nie jest tak idealna jak uczucie, którym On darzy nas, jednak wiemy, iż zostaliśmy stworzeni jedynie na Jego podobieństwo. Nie jesteśmy Jego idealnymi kopiami. Lecz wracając do analizowanego fragmentu, Chrystus przypomina nam o tym, że powinniśmy kochać naszych bliźnich. Jak najszczerszą, najprawdziwszą miłością. W ówczesnych czasach jest to niestety uczucie, które zanika, wygasa, być może nawet i wymiera. Dlatego też Jezus nam przypomina o miłowaniu wszystkich. Bez względu na kolor skóry, bez względu na pochodzenie, bez względu na zasobność portfela oraz bez względu na wyznawana religię czy narodowość. Bo wszyscy jesteśmy równi. Wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi. Bez względu, co robimy, zawsze nimi będziemy. Czy Jezus potępiał grzeszników? Nie!, dlaczego więc my niby mamy mieć prawo, aby to robić? Jezus chce, abyśmy pozbyli się złych nawyków, zyskanych podczas życia pod stała presja środowiska. Mówiąc miłujcie się prosi, a wręcz karze nam tolerować i szanować każdego człowieka. Karze nam pomagać sobie nawzajem. Karze nam cieszyć się szczęściem innych i razem z nimi opłakiwać wszelkie smutki. Karze nam nie oceniać po wyglądzie, tylko patrzeć we wnętrze. Każe nam traktować wszystkich na równi, bez żadnych szczególnych wyjątków. Jednak miłości nie możemy traktować jak obowiązku. Miłość do bliźniego to nie Dekalog, którego musimy bezwzględnie przestrzegać. Miłowanie bliźniego powinno płynąć z naszego serca. Powinno być naszym prawem.

Sumując moje rozważania, słowa Jezusa zawarte w podanym cytacie są drogowskazem jak lepiej i łatwiej żyć. Bo mając oparcie w innych, i będąc samemu dla kogoś oparciem, żyje nam się łatwiej i przyjemniej. Jest tak, ponieważ nie krzywdzimy, nie ranimy, nie jesteśmy przepełnienie goryczą i nienawiścią. Zawsze mamy kogoś, kto wraz z nami będzie szedł pod 
prąd rzeki zwanej XXI wiekiem. Miłowanie na wiele znaczeń, takich jak tolerancja, szacunek, zrozumienie. Jezus tymi słowami chce nam przypomnieć, że szczęścia można zaznać jeszcze będąc na ziemi. Bo szczęście i miłość zawsze idą w parze.




Czytelnia

4 marca
Święty Kazimierz, królewicz




Kazimierz urodził się 3 października 1458 r. w Krakowie na Wawelu. Był drugim z kolei spośród sześciu synów Kazimierza Jagiellończyka. Jego matką była Elżbieta, córka cesarza Niemiec, Albrechta II. Pod jej opieką Kazimierz pozostawał do dziewiątego roku życia. W 1467 r. król powołał na pierwszego wychowawcę i nauczyciela swoich synów księdza Jana Długosza, kanonika krakowskiego, który aż do XIX w. był najwybitniejszym historykiem Polski. "Był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu" - zapisał Długosz o Kazimierzu. W 1475 r. do grona nauczycieli synów królewskich dołączył znany humanista, Kallimach (Filip Buonacorsi). Król bowiem chciał, by jego synowie otrzymali wszechstronne wykształcenie. Ochmistrz królewski zaprawiał ich również w sztuce wojennej.
W 1471 r. brat Kazimierza, Władysław, został koronowany na króla czeskiego. W tym samym czasie na Węgrzech wybuchł bunt przeciwko królowi. Na tron zaproszono Kazimierza. Jego ojciec chętnie przystał na tę propozycję. Kazimierz wyruszył razem z 12 tysiącami wojska, by poprzeć zbuntowanych magnatów. Ci jednak ostatecznie wycofali swe poparcie i Kazimierz wrócił do Polski bez korony węgierskiej. Ten zawód dał mu wiele do myślenia.
Po powrocie do kraju królewicz nie przestał interesować się sprawami publicznymi, wręcz przeciwnie, został prawą ręką ojca, który upatrywał w nim swego następcę i wciągał go powoli do współrządzenia. Podczas dwuletniego pobytu ojca na Litwie Kazimierz jako namiestnik rządził w Koronie. Obowiązki państwowe umiał pogodzić z bogatym życiem duchowym. Wezwany przez ojca w 1483 r. do Wilna, umarł w drodze z powodu trapiącej go gruźlicy. Na wieść o pogorszeniu się zdrowia Kazimierza, król przybył do Grodna. Właśnie tam, "opowiedziawszy dzień śmierci swej tym, którzy mu w niemocy służyli [...], ducha Panu Bogu poleciwszy wypuścił 4 dnia marca R.P. 1484, lat mając 26" - napisał ks. Piotr Skarga. Pochowano go w katedrze wileńskiej, w kaplicy Najświętszej Maryi Panny, która od tej pory stała się miejscem pielgrzymek. W 1518 król Zygmunt I Stary, rodzony brat Kazimierza, wysłał przez prymasa do Rzymu prośbę o kanonizację królewicza. Leon X na początku 1520 r. wysłał w tej sprawie do Polski swojego legata. Ten, ujęty kultem, jaki tu zastał, sam ułożył ku czci Kazimierza łaciński hymn i napisał jego żywot. Na podstawie zeznań legata Leon X w 1521 r. wydał bullę kanonizacyjną i wręczył ją przebywającemu wówczas w Rzymie biskupowi płockiemu, Erazmowi Ciołkowi. Ten jednak zmarł jeszcze we Włoszech i wszystkie jego dokumenty w 1522 r. zaginęły. Król Zygmunt III wznowił więc starania, uwieńczone nową bullą wydaną przez Klemensa VIII 7 listopada 1602 r. w oparciu o poprzedni dokument Leona X, którego kopia zachowała się w watykańskim archiwum.
Kiedy w 1602 r. z okazji kanonizacji otwarto grób Kazimierza, jego ciało znaleziono nienaruszone mimo bardzo dużej wilgotności grobowca. Przy głowie Kazimierza zachował się tekst hymnu ku czci Maryi Omni die dic Mariæ(Dnia każdego sław Maryję), którego autorstwo przypisuje się św. Bernardowi (+ 1153). Wydaje się prawdopodobne, że Kazimierz złożył ślub dozgonnej czystości. Miał też odrzucić proponowane mu zaszczytne małżeństwo z córką cesarza niemieckiego, Fryderyka III.
Uroczystości kanonizacyjne odbyły się w 1604 r. w katedrze wileńskiej. W 1636 r. przeniesiono uroczyście relikwie Kazimierza do nowej kaplicy, ufundowanej przez Zygmunta III i Władysława IV. W 1953 r. przeniesiono je z katedry wileńskiej do kościoła świętych Piotra i Pawła. Obecnie czczony jest ponownie w katedrze.
Św. Kazimierz jest jednym z najbardziej popularnych polskich świętych. Jest także głównym patronem Litwy. W diecezji wileńskiej do dziś zachował się zwyczaj, że w dniu św. Kazimierza sprzedaje się obwarzanki, pierniki i palmy; niegdyś sprzedawano także lecznicze zioła (odpustowy jarmark zwany Kaziukami). W 1948 r. w Rzymie powstało Kolegium Litewskie pod wezwaniem św. Kazimierza. W tym samym roku Pius XII ogłosił św. Kazimierza głównym patronem młodzieży litewskiej. W 1960 r. Kawalerowie Maltańscy obrali św. Kazimierza za swojego głównego patrona; otrzymali wówczas część relikwii Świętego.



W ikonografii atrybutem Świętego jest mitra książęca. Przedstawiany także ze zwojem w dłoni, na którym są słowa łacińskiego hymnu Omni die dic Mariæ - ku czci Matki Bożej, do której św. Kazimierz miał wielkie nabożeństwo. Często przedstawia się go w stroju książęcym z lilią w ręku lub klęczącego nocą przed drzwiami katedry - dla podkreślenia jego gorącego nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.