7 lutego 2015

Jak to jest...?

   A kiedy król wszedł, aby przyjrzeć się biesiadnikom, ujrzał tam człowieka, który nie miał weselnego stroju. I mówi: Przyjacielu, jak wszedłeś tutaj bez weselnego stroju? – On zamilkł.
                                                                                     Mt 22,11-12
                                                                                                                               Zapewne każdy spotkał się z tematem godnego stroju, jaki powinien obowiązywać w kościele podczas Mszy św. czy nabożeństwa, ale również podczas spontanicznego odwiedzenia świątyni. I czy jest to faktycznie problem? Traktując Pana Boga jako Ojca, jako Przyjaciela, o czym przecież Kościół naucza, zasadniczo ze strojem, w jakim zamierzamy spotkać się z Ojcem i Przyjacielem nie powinno być problemu, jeżeli podejść do tego tak normalnie, tak swobodnie. I gdyby tak Pana Jezusa spotkać na plaży, czy może w saunie, nikt nie biegłby zaraz się ubierać, a i Pan Jezus na pewno by tego nie wymagał.

            To, że w Kościele katolickim wymaga się odpowiedniego stroju, wynika z szacunku do sacrum i z naszej kultury. Tak po prostu wypada i to „wypada” w tym przypadku jest tak mocne, że przechodzi w - „obowiązuje”. Kultura i zwyczaj nie tolerują w kościele ekstrawagancji i golizny, które to w innych okolicznościach nie muszą być niczym złym. Do kościoła należy przyjść ubranym godnie, tzn. czysto i schludnie. Trzeba mieć na uwadze tylko to, że przychodzi się na spotkanie przede wszystkim z Panem Jezusem i nie tylko, jako Przyjacielem, ale również jako najważniejszym Gościem i Gospodarzem. Ewangelista, św. Mateusz, w załączonym fragmencie ewangelii jednym zdaniem, jednym pytaniem trafnie i wyczerpująco ten temat przedstawił. Oczywiście, strojem weselnym w tym przypadku jest czystość duszy człowieka, ale zwyczajowo traktując tamto wydarzenie, nic nie stoi na przeszkodzie, aby potraktować je dosłownie.
            Jak my, współcześni chrześcijanie do tego podchodzimy? Ano jest dobrze, choć zdarzają się wyjątki. Od dzieciństwa każdy wie, że idąc do kościoła należy się ubrać odpowiednio. Rodzice dopilnują dzieci i młodzież, żona krytycznym okiem przed wyjściem z domu zlustruje męża, a sama zapyta go, czy tak ubrana może iść do kościoła. Postuka jeszcze obcasami po kafelkach w przedpokoju i kuchni, sprawdzając czy na pewno zgaszony gaz pod rosołem i spokojnie można iść.
            Te wyjątki to wg mnie min.:
            - pstrokacizna ubioru, która razi,
            - rozdeptane sportowe buty,
            - porozpinane kurtki i marynarki,
            - wyzywające dekolty,
            - minispódniczki,
            - krótkie spodenki u dorosłych,
            - prześwitujące spodnie i bluzki u pań,
            - okulary na czole nie na nosie,
            - powypychane „kolana” w spodniach,
            - ubrania z różnymi napisami.
            To wszystko sprawia jakiś niesmak, jakiś dystans do takiego człowieka. Od razu chce się zająć jakieś stanowisko, ocenić, a w przypadkach drastycznych nawet zwrócić uwagę. Oczywiście z tym zwracaniem uwagi trzeba być bardzo dyskretnym i ostrożnym. Jak się zachować, gdy młodzieniec siedzi w ławce w wyzywającej, lekceważącej postawie w czapeczce z daszkiem na głowie? Może jest po chemii, albo ma strupy na głowie? Czy zatrzymać inżyniera, który podchodzi do Komunii świętej w swetrze zarzuconym, na plecy ze związanymi pod szyją rękawami? Czy powiedzieć sąsiadowi w ławce, żeby się mył przed przyjściem do kościoła i wyprał ubranie, bo autentycznie śmierdzi?
            A wydawałoby się, że wszyscy wszystko wiedzą.
            Ja pochodzę z bardzo licznej rodziny. Jako dzieci, w sobotę przed snem, musieliśmy mieć wszystko przygotowane na następny dzień do kościoła. Wyprasowane koszule i spodnie w kancik, wypastowane i wypolerowane buty, wszystko do założenia wyprane, uprasowane i ułożone w jednym miejscu. I nie było zmiłuj się. I nie potrzeba było upominać, a już na pewno prosić, jak wielokrotnie jest teraz. To jest kwestia wychowania i kultury, których niestety w dzisiejszych czasach coraz bardziej brakuje.
            Nie wydaje mi się, żeby było nietaktem ze strony księży, od czasu do czasu przypomnieć z ambony o godnym, obowiązującym stroju w kościele z podaniem przykładów stroju niegodnego. Przypominam sobie sytuację sprzed naszego kościoła może sprzed nawet trzydziestu lat. Stał przed kościołem mężczyzna i głośno nawoływał, że kobiety nie powinny chodzić do kościoła w spodniach. Ludzie przyjmowali to jego wystąpienie ze zdziwieniem. Kojarzono go z kimś nawiedzonym. Jednak, gdyby się bardziej zastanowić, to można podejść do tego inaczej. Może właśnie ten pan tak mówił w trosce o szacunek tak dla kobiety jak i Kościoła.
            Gdy corocznie 19 sierpnia pokazywane są w telewizji migawki z pielgrzymek wiernych prawosławnych do świętego miejsca na Górze Grabarka na Podlasiu, wszystkie kobiety i dziewczyny mają długie, aż do kostek spódnice. I widać, że ta pielgrzymka, to jest święta sprawa. To, że potem pokazują kolana, gdy właśnie na klęczkach obchodzą tą niewielką cerkiew i to niektórzy nawet trzy razy, nie przeszkadza, że i tak jest to godny ubiór i godna postawa. Na Grabarce byłem i atmosferę tamtego miejsca doskonale wyczuwam.

            Jeden z Internautów, czytając moje teksty na blogu, prawdopodobnie awansem, przysłał mi taki dość frywolny wierszyk, którym chciałbym się podzielić. Nie jest to strona parafialna, a więc mam nadzieję, że nikogo tekstem nie obrażę. 



Zdjęcia pobrane z Internetu





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.