Znajoma mojej żony, a moja znajoma z
widzenia, w przelocie życzyła jej z wzajemnością szczęśliwego Nowego Roku. Ale
widząc również mnie, z rozbrajającym uśmiechem z daleka powiedziała – „Życzę
dobrych blogów!”. A więc i ta pani czyta?
Ilu ja już mam takich znajomych,
którzy rozpoznają mnie na ulicy „z bloga”? Ci, co nie akceptują mojego pisania,
zapewne nie obdarują mnie takim szczerym uśmiechem, jak ta pani. Ale wniosek z
tego, że tak dla jednych, jak i drugich, warto pisać.
Dziękuję Pani Krysiu za te
spontaniczne, blogowe życzenia.
Co do kolejnej mojej troski o naszą
parafialną świątynię, to w trosce o jej funkcjonalny wygląd chcę wyrazić swoją
opinię o Kaplicy Kombatanckiej, tej z lewej strony od wejścia. Byłem naprawdę
zbudowany, że w dowód uznania dla zaangażowania się „naszych kochanych
kombatantów”, jak to się o naszych dzielnych mundurowych wyrażał nasz ksiądz
proboszcz, pozwolił on na wyremontowanie jej właśnie przez kombatantów z
możliwością umieszczenia w niej patriotycznych symboli i wojennych odznaczeń
naszych weteranów. Kaplicę zrobiono pięknie. Zresztą, dobra współpraca naszego
ks. proboszcza z kombatantami, zaowocowała na pewnym etapie, uhonorowaniem
księdza stosownym, kombatanckim odznaczeniem zasłużonego dla kombatantów.
W tym miejscu wtrącę małą dygresję o
słoikach po ogórkach. Otóż swego czasu, a takie czasy były, kiedy to nabożne
panie przynosiły spontanicznie kwiaty do kościoła dla wystroju ołtarza i
stawiały je pod ołtarzem w słoikach po ogórkach konserwowych. Że po ogórkach i
że po konserwowych, świadczyły o tym nalepki na nich. Ksiądz proboszcz kiedyś
się „zdenerwował” i zakazał przynoszenia kwiatów w słoikach po ogórkach i
przynoszenia kwiatów w ogóle. Zrobił to taktownie i skutecznie. Siostra zakrystianka najlepiej to załatwi.
Wiadomo – troska o wygląd świątyni.
Wracając do Kombatanckiej Kaplicy, z
troską parafianina zauważam powolne zagospodarowanie jej przestrzeni na
magazyn. Mam na myśli i nie tylko, bo i na zdjęciu, postawienie w przestrzeni
Kaplicy Kombatanckiej stojaka z feretronami i figurki Matki Bożej Fatimskiej.
Zapewne kontynuacja tego tematu dalej i moje rozumowanie, i udowadnianie,
stanie się obrazoburcze, i dlatego poprzestanę na samym stwierdzeniu, że ta
Kaplica zatraciła swoją religijną atmosferę i stała się po części magazynem
kościelnych atrybutów. A co do tego mają słoiki po ogórkach, to już pozostawiam
czytelnikowi.
Panie Poruczniku Bronisławie Wilk! A
co Pan na to?
16 sierpnia 2015 r.
Po jakimś czasie, ku mojemu zadowoleniu, feretrony z kaplicy zabrano. Jednak okazuje się, że znalezienie dla nich godnego miejsca w kościele w innym miejscu niż kaplica, jest nierealne. Przeniesiono te feretrony do kaplicy naprzeciwko, kaplicy Matki Boskiej Bolesnej. Czy faktycznie jest to dobrze i jak jeszcze długo można wytykać proboszczowi brak wyczucia i brak gospodarności w kościelnej przestrzeni?
Wiadomo, że powierzchnia w kościołach jest ograniczona. Wiadomo, że feretrony to szczególne "akcesoria" zarówno ze względu na ich treść jak i fakt poświęcenia, a także okazjonalny użytek. Niegdyś w kościołach feretrony i latarnie oraz baldachim umieszczano w bocznych nawach w specjalnych uchwytach.Stały tam przez większą część roku odsłonięte i gotowe do użytku. W opisanym przez Pana przypadku zadbano o specjalny stojak i pokrowce, stąd może to wrażenie zmagazynowania. Widać w tym pieczołowitość proboszcza co do reszty: De gustibus...
OdpowiedzUsuńV.
PS. W tym miejscu przychodzi mi do głowy myśl: może takie sprawy warto dyskutować, jest przecież gazeta parafialna w której można zebrać opinie większej liczby parafian.Chyba nie muszę dodawać, że ostateczna decyzja i tak należy do proboszcza. No chyba, że wszelką dyskusję uznać jako "niebezpieczny precedens i godzenie w autorytet"...
De gustibus non dispulandum est. Widzę, że się rozumiemy. Feretrony stały również przy ławkach w głównej nawie, przynajmniej w tych tylnych. Kościół (przez małe "k') ciągle się zmienia wprowadzając również dziwne czasami udziwnienia najczęściej przy zmianie proboszcza. Co do tego, czy warto dyskutować czy nie, to w naszej parafii jest to, jak słusznie zauważono, choć w cudzysłowie - niebezpieczny precedens i godzenie w autorytet i to nie tylko proboszcza, ale od razu w cały Kościół katolicki i to nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Co do gazety parafialnej, to też miałem taki pomysł, ale okazało się to zbyt odważne i już w redakcji gazety nie jestem. I tam decyduje proboszcz o tym, kto do gazety pisze i co pisze. I to też jest prawda, że ostatnie słowo należy do proboszcza, jak to nasz ks. proboszcz często w żartach podkreśla, a bez żartów, to do proboszcza należy i pierwsze i ostatnie słowo - alfa i omega.
OdpowiedzUsuńMnie tam te feretrony nie przeszkadzają.Są ustawione tak, że nie zasłaniają centralnej części kaplicy i Bolek przestań. Nie szukaj miejsca odpowiedniego dla feretronów tylko zadbaj o miejsce dla siebie.
OdpowiedzUsuń