5 grudnia 2014

5 grudnia 2014 rok

EWANGELIA
Mt 9, 27-31 Uzdrowienie niewidomych, którzy uwierzyli w Jezusa

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza
Gdy Jezus przechodził, szli za Nim dwaj niewidomi, którzy głośno wołali: «Ulituj się nad nami, Synu Dawida». 
Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: «Wierzycie, że mogę to uczynić?». 
Oni odpowiedzieli Mu: «Tak, Panie». 
Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: «Według wiary waszej niech się wam stanie». 
I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: «Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie». Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy.
Oto słowo Pańskie.



Komentarz: Fray Josep Mª MASSANA i Mola OFM (Barcelona, Hiszpania)
«Wierzycie, że mogę to uczynić? Oni odpowiedzieli Mu: «Tak, Panie!»

Dzisiaj, w ten pierwszy piątek Adwentu, Ewangelia ukazuje nam trzy osoby: Jezusa w centrum wydarzenia i dwóch niewidomych, którzy zbliżają się do niego z wiarą i z sercem pełnym nadziei. Słyszeli o Nim wcześniej, o Jego czułości wobec chorych i o Jego mocy. Te cechy identyfikują Go jako Mesjasza. Któż lepiej niż On mógł zająć się ich nieszczęściem?

Dwóch niewidomych tworzy grupę i tak, we wspólnocie, kierują się obaj w stronę Jezusa. Jednogłośnie odmawiają modlitwę błagalną do Wysłańca Boga, do Mesjasza, którego tytułują "Synem Dawida". Chcą swoją modlitwą wzbudzić współczucie Jezusa: «Ulituj się nad nami, Synu Dawida!» (Mt 9,27).

Jezus chce zapewnienia ich wiary: «Wierzycie, że mogę to uczynić?» (Mt 9,28). Skoro zbliżyli się do Wysłańca Boga, to zrobili to właśnie dlatego, że w Niego wierzą. Jednym głosem wymawiają piękne wyznanie wiary, odpowiadając: «Tak, Panie» (Ibidem). I Jezus obdarza wzrokiem tych, którzy już widzieli oczami wiary. Istotnie, wierzyć to widzieć oczami naszej duszy.

Ten czas Adwentu jest odpowiedni, także dla nas, by szukać Jezusa z wielkim pragnieniem, tak jak ci dwaj niewidomi, tworząc wspólnotę, tworząc Kościół. Razem z Kościołem wyznajemy w Duchu Świętym: «Przyjdź, Panie Jezu» (Ap 22,17-20). Jezus przychodzi ze Swoją mocą całkowitego otwierania oczu naszego serca i sprawiania, że widzimy, że wierzymy. Adwent jest mocnym czasem modlitwy: czasem modlitwy błagalnej i przede wszystkim, modlitwy wyznania wiary. Czasem patrzenia i czasem wiary.

Przypomnijmy sobie słowa Małego Księcia: «Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu».



Błogosławiona Marcelina Darowska, zakonnica






Marcelina urodziła się 16 stycznia 1827 r. w Szulakach, w rodzinie ziemiańskiej. W młodości pracowała w majątku, a także uczyła wiejskie dzieci. Często też odwiedzała chorych. Od dzieciństwa myślała o życiu zakonnym; jednak zgodnie z wolą ojca w wieku 22 lat wyszła za mąż za Karola Darowskiego. Wkrótce urodziła syna i córkę. Obowiązki żony i matki wypełniała wzorowo, nie pamiętając o sobie. Po trzech latach małżeństwa jej mąż zmarł nagle na tyfus, w rok później zmarł ich maleńki synek.
W celach leczniczych wyjechała za granicę. W Rzymie w czasie modlitwy zrozumiała, że jest wezwana do stworzenia zgromadzenia o charakterze wychowawczym. Jej ojcem duchowym był o. Hieronim Kajsiewicz. To on zapoznał ją z Józefą Karską, która także myślała o założeniu nowego zgromadzenia. Niestety, choroba córki Marceliny zmusiła ją do powrotu na Podole. Podjęła tu pracę społeczno-oświatową, pomagała chłopom w usamodzielnieniu się po uwłaszczeniu.
Mając 27 lat związała się w Rzymie prywatnymi ślubami ze zgromadzeniem tworzącym się wokół o. Hieronima i Józefy Karskiej. W 1863 r., po śmierci Józefy, została przełożoną nowej wspólnoty. Pius IX, błogosławiąc temu dziełu, powiedział: "To zgromadzenie jest dla Polski".
W tym samym roku matka Marcelina przeniosła Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny (niepokalanek) do Jazłowca (obecnie Ukraina). Otworzyła tam zakład naukowo-wychowawczy dla dziewcząt, który wkrótce stał się ośrodkiem polskości na terenie zaborów. Sercem pracy Zgromadzenia miało być wychowywanie dzieci i młodzieży. Wprowadziła nowatorską wówczas zasadę indywidualizacji w nauczaniu. Starała się nie tylko uczyć, ale przede wszystkim kształtować młode dziewczęta, aby mogły potem stać się dojrzałymi kobietami, żonami i matkami, zaangażowanymi w sprawy narodu i Kościoła.
Po kilku latach otwarto kolejny zakład, w Jarosławiu. Z czasem powstały też placówki w Niżnowie, Nowym Sączu i Słonimie. W 1907 r. Marcelina wysłała siostry do nowego zakładu w Szymanowie, niedaleko Warszawy. Uzyskanie od rządu carskiego pozwolenia na otwartą pracę u wrót stolicy graniczyło z cudem. Zgoda jednak nadeszła. Obecnie w Szymanowie znajduje się dom generalny zgromadzenia.
Marcelina zmarła 5 stycznia 1911 r. w Jazłowcu. Pozostawiła po sobie 144 tomy maszynopisów; stworzyła polską terminologię mistyczno-ascetyczną o zabarwieniu romantycznym. Beatyfikował ją św. Jan Paweł II w Rzymie 6 października 1996 r.



10 komentarzy:

  1. Panie Bolesławie,czy u Pana w oknie pali się świecznik w Adwent?
    W moim domu o tej pięknej tradycji pamięta żona i zawsze wywala mi moją piękną kolekcję kaktusów z okna i stawia świecznik(7 świec lub lampek)ozdobiony mchem,bukszpanem i czerwonymi wstążeczkami.

    Codziennie ok.90 najbiedniejszych mieszkańców Nowej Rudy przychodzi do jadłodajni,aby zjeść zupę. Często jest to dla tych ludzi jedyny posiłek w ciągu dnia.Niestety nic nie wskazuje aby najbiedniejsi zobaczyli na swoich talerzach coś więcej-brak pieniędzy.Świdnicki Caritas dostał od władz tylko 45 tys. zł na wydawanie posiłków.To oznacza,że drugiego dania w dalszym ciągu nie będzie a w weekendy będą głodować,bo posiłki są wydawane 5 dni w tygodniu.
    Polska-kraj mlekiem i miodem płynący :((
    Henryk

    OdpowiedzUsuń
  2. Sz. P. Henryku we Wrocławiu jest też taka jadłodajnia przy kościele przy ul. Kasprowicza Działa ona już długi czas. Jednak jak widzę ludzi którzy wychodzą z takiego miejsca z papieroskiem i jedzeniem to mam mieszane uczucia do pomocy.

    OdpowiedzUsuń
  3. W Bielawie jest też jadłodajnia Caritasu. W każdą pierwszą niedzielę miesiąca parafianie w naszym kościele wspomagają darami spożywczymi tę stołówkę. Szczegółów nie znam. Co do świecznika w oknie, to takiej tradycji u nas nie zauważam. W kościele jest jednak tzw. wieniec adwentowy z czterema świecami obrazującymi cztery adwentowe niedziele. I tak w pierwszą niedzielę adwentu pali się jedna świeca itd. Czy takie wieńce są po domach? - nie wiem. W mojej rodzinie w Kłodawie taki wieniec zawsze jest w domu. Co do siedmiu świeczek czy lampek - to ciekawe dlaczego siedem? Może żona wie. Mi to kojarzy się z menorą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielu ludziom,którym się taki posiłek należy nie pójdą do jadłodajni bo się wstydzą.
    Na papierosy mają bo zaczepiają ludzi na ulicy:"Daj 2 złote !"Myślę,że gorszym problemem jest alkohol.Ilu to już zamarzło w tym roku,a jeszcze nie było silnych mrozów.

    Mam kilka starych mosiężnych świeczników siedmio i czteroramiennych.
    Świecznik który stawia żona na parapecie okna ma 8 świec:)
    Przywieziony został z Francji przez reemigrantów-rodziców mojej żony.
    Zapalanie tego świecznika jest zwyczajem zapożyczonym z judaizmu,tak jak kolędowanie przez diabła wzięte jeszcze z pogaństwa.U Skandynawów zapala się cztery świece(4 tyg.Adwentu)w Polsce także.
    "Troszkę"nam się te tradycje wymieszały.Jedne zanikają,na ich miejsce powstają nowe-globalizacja:)
    Ale skąd się wzięło 8 świec(Święto Chanuki)?
    Ta tradycja sięga głęboko w historię.Cofnijmy się do 169 roku przed Chrystusem.Wtedy Antioch IV Seleucyda zagarnął skarby Świątyni Jerozolimskiej,pięć lat okupował miasto a Świątynię zmienił na przybytek bożka Baala.
    Wybuchło powstanie i wielka radość oczyszczenia i poświęcenia Jerozolimskiej Świątyni.Radość była tak wielka,że postanowiono świętować przez osiem dni,gdyż tak długo paliła się resztka rytualnej oliwy.
    Przez osiem dni świętowano i zapalano kolejny ogień od ognia pomocniczego,zwanego sługą.
    Z tej okazji pojawił się specjalny świecznik zwany chanukiją(nie mylić z siedmioramienną menorą-choć niektórzy twierdzą,że ma sześć).
    Święto wypada w grudniu i zbliża się w czasie do Bożego Narodzenia i stąd w naszej tradycji pojawiły się świeczniki w oknach,które towarzyszą dziś naszemu Czasowi Oczekiwania czyli Adwentowi.
    Te świece,to dowód na związek naszej tradycji z przeszłością narodu,który trwał z nami w doli i niedoli przez kilkaset lat.Zniknął,a my nadal zapalamy lampki w oknach.I bardzo dobrze,bo Ten-Na-Którego Czekamy także był Żydem.Nie zapominajmy o tym oślepieni blaskiem choinki.Tak naprawdę,to o"narodzie wybranym"nic nie wiemy,nie znamy jego tradycji,mimo,że przez setki lat byli z nami związani.

    Czy byliście grzeczni w kończącym się 2014 roku? Nie!! To jutro rózga od Świętego Mikołaja!(Biskupa z miasta Miry)
    Henryk

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznaję, grzeczny nie byłem, ale to wszystko przez te wybory. Mój ojciec, jako czternastolatek, podjął pracę u Żyda we Włocławku. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego ten Żyd dał swoim dzieciom chrześcijańskie imiona - Alicja i Ludwik. Ojciec mówił, że oni już się próbowali asymilować. Z kolei w mojej rodzinie jest: Dawid, Łukasz, Mateusz, Józef, Jakub, a to przecież żydowskie imiona. Widać z tego, że ta wspomniana globalizacja miała miejsce już dawniej. Pnie Henryku, został Pan wywołany do tablicy w komentarzach 4 grudnia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Panowie! Nie jest tak źle ze znajomością obyczaju naszych "starszych braci" jeśli rozróżniamy a nawet potrafimy wyjaśnić czym jest menora i Chanuka, a pewnie też wiele więcej. Byliśmy przez stulecia gospodarzami tamtych przybyszów.Niekiedy goście rozpychali się tak, że dla gospodarzy miejsca nie stawało ale wszystko co się na wspólną kulturę złożyło trzeba ogarniać wdzięczną pamięcią.
    Tu włącza się do rozmowy Stańczyk "Dobra wspólna kultura. Ale po co nam jeszcze przywlekli tą azjatycką"
    Ja i Stańczyk

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadza się Panowie. Nasze kultury się przenikały, bo tak jak Panowie piszecie żyliśmy razem blisko siebie. Ile inteligencji żydowskiej było zasłużonej dla Polski i czuło się Polakami. Nawet nie Żydami. I wielu z nich było niepraktykujących albo po prostu bezwyznaniowych lub przechrztami. Pomijam zwykłych żydów na prowincji czy na wsi bo to inny świat. Trochę "zszedłem" z tematu. Moglibyśmy godzinami na ten temat deliberować. Przychodzi mi na myśl Stefan Kisielewski, który powiedział:" Polska bez Żydów będzie smutniejsza".

    OdpowiedzUsuń
  8. Tygodnik Powszechny zawsze zaczynałem czytać od ostatniej strony. Tam królował właśnie Stefan Kisielewski. W moich felietonach czasami coś tam z nich zauważam, ale na mnie zaraz się obrażają. Na Kisielewskiego nie można było nic powiedzieć bo i nawet strach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Profesor Stanisław Stomma wspominał, że Kisiel bawił cały sejm:). Celowo zwoływano posłów z kawiarni sejmowej czy z pokojów jak miał Kisiel wystąpienie. Człowiek niesłychanie inteligentny i dowcipny. Pod koniec życia pisywał fraszki do Tygodnika Solidarność. Można mieć obecnie wiele zastrzeżeń do linii światopoglądowej Tygodnika Powszechnego, ale trzeba ówczesnej redakcji oddać wielki Szacun za odwagę i non possums w 1953r. Wówczas odwaga była w cenie o wiele większej aniżeli dziś.

      Usuń
  9. "Lepiej żyć o suchym chlebie,ale żyć w spokoju w Polsce"(Responsa nr 73-rabin Mosze Isserlesa Remu-1510-72)
    Wg.hebrajskich mędrców,Polin,czyli Polska,miało pochodzić od pohlin,co się tłumaczy"tu się odpoczywa".
    W czasie wielkiego"exodusu"do Ameryki (XIX wiek),na ziemiach Polski żyło 4/5 wszystkich Żydów świata.

    Najpopularniejszymi imionami w Polsce są:Julia,Lena,Maja,Zuzanna;Jakub,Kacper,Filip,Szymon.
    Nie wiedziałem,że najczęściej nadawanymi imionami w Polsce zajmuje się ...Ministerstwo Spraw Wewnętrznych,a imionami najrzadziej nadawanymi...Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
    Henryk

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.