EWANGELIA
Mt 21, 28-32 Grzesznicy
uwierzyli Janowi
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza
Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu:
«Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!” Ten odpowiedział: „Idę, panie!”, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę.” Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca?» Mówią Mu: «Ten drugi.»
Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć.»
«Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!” Ten odpowiedział: „Idę, panie!”, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę.” Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca?» Mówią Mu: «Ten drugi.»
Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć.»
Dlaczego celnicy
i nierządnice nas ubiegną?
Ks. Andrzej Draguła, teolog i publicysta
Przecież nie z powodu grzechu i jego wielkości. To więcej niż pewne.
Trudno żeby prawdopodobieństwo wejścia do nieba było wprost proporcjonalne
do kalibru grzechu.
Kontekst Jezusowej deklaracji
wiele nam wyjaśnia. Słowa "Zaprawdę powiadam wam: celnicy
i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego"
następują bezpośrednio po krótkiej przypowieści o dwóch synach
wysłanych do pracy w winnicy: o pierwszym - nadgorliwym, co
to natychmiast zadeklarował swoje posłuszeństwo, i o drugim
- któremu się zrazu nie chciało, ale w końcu się opamiętał.
Która z tych dwóch postaw jest
godna pochwały? Najlepiej, gdyby połączyć pierwszą z drugą: gorliwość
deklaracji pierwszego syna z faktycznym posłuszeństwem drugiego.
Tak idealnie jednak w życiu nie ma, przynajmniej niezbyt często.
I Jezus dobrze o tym wie, dając nam za wzór nie tyle ideał bez
skazy, co możliwą do zrealizowania życiową postawę. Poetycko wyraził
to ostatnio zespół Lao Che w piosence "Oko": "Oko ma
świadomość, że pisać jest trudno / Nie traktujcie jednak notatek jak
gdyby były na brudno".
Jezus sam wyjaśnia, skąd w drodze
do nieba bierze się pierwszeństwo dla tych najbardziej pogardzanych:
"Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście
mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście
na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć" -
mówi Jezus. "Zasługa" nierządnic i celników jest jasna.
Uwierzyli Janowi, który głosił nawrócenie, i wzięli się za siebie.
Nie było to zapewne proste. Nie ma nawrócenia
bez uznania grzechu. To boli. Nawrócenie to najpierw gotowość na ból,
który rodzi się ze świadomości tego, kim się jest. Ci, których Jezus daje
za przykład swoim słuchaczom, mieli odwagę, by stanąć w prawdzie
o samym sobie.
Jezus nie lubił sprawiedliwych,
a właściwie tych, co się za takich mieli. Nie lubił, bo wiedział, że
sprawiedliwych nie ma, że nie ma takich, co nie potrzebują usprawiedliwienia.
Wystarczy tylko przypomnieć sobie przypowieść o celniku i faryzeuszu
modlących się w świątyni, którą Jezus opowiedział tym, "którzy
byli przekonani o swej sprawiedliwości, a innymi gardzili".
Nie ma nic bardziej oślepiającego na Boga i Jego miłosierdzie niż
przekonanie o własnej cnocie. Przecież - jak śpiewał Leonard Cohen
w "Zuzannie" - mogą widzieć Go tylko tonący.
"Grzech" potępionej przez
Jezusa sprawiedliwości polega nie tyle na fałszywym poczuciu, że
jest się lepszym od innych, co na pysze wobec Boga. Polega na przekonaniu
o zbawczej samowystarczalności. Na przekonaniu, że niebo jest
konsekwencją ludzkiej sprawiedliwości, tzw. cnotliwego życia, które
czyni zbędnym Boże miłosierdzie. Nikt nie może uchodzić za sprawiedliwego
przed Bogiem na podstawie własnych dobrych czynów, postów i modlitw,
jeśli Bóg nie odpuści mu grzechów.
Czy trzeba zejść do dna moralnego,
którego ewangelicznym obrazem jest prostytutka i kolaborant,
aby to zrozumieć? Nie wiem. Dla każdego jest zapewne przeznaczona
jakaś inna miara. Na Mszy św. pogrzebowej ksiądz mówi zazwyczaj:
"Wiemy, że wskutek ludzkiej skłonności do złego wszyscy popełniamy
grzechy. Przed Najświętszym Bogiem nikt nie jest bez winy". Dobrze byłoby
to usłyszeć trochę wcześniej niż na własnym pogrzebie. Bóg mówi bowiem
nieustannie: "Nie bądź taki ważny. Daj się zbawić, człowieku".
Czytelnia
16 grudnia
Błogosławiona Maria od Aniołów, dziewica
Maria Anna Fontanella urodziła się 7 stycznia 1661 r. w Balde Rino koło
Turynu, w Piemoncie (północne Włochy), w rodzinie hrabiowskiej. Była
dziewiątym z jedenaściorga dzieci. Odznaczała się nieprzeciętną inteligencją
i pobożnością, co ujawniło się zwłaszcza podczas ciężkiej choroby. Przez
krótki czas uczyła się u cystersów w Saluzzo. Mimo oporu rodziny, wstąpiła w
listopadzie 1676 r. do klasztoru karmelitanek bosych Santa Cristina w Turynie
i przyjęła imię Marii od Aniołów. W pierwszych latach życia zakonnego
doświadczyła "nocy wiary", ale pod wpływem opiekuna duchowego, o.
Laurentego, i dzięki praktykom ascetycznym po trzech latach osiągnęła
równowagę duchową, a jej wiara umocniła się. W wieku 30 lat została mianowana
mistrzynią nowicjatu, a trzy lata później - przeoryszą. Funkcję tę przyjęła z
oporami, ale bardzo dobrze się z niej wywiązywała. Na wniosek bł. Sebastiana
Valfre założyła nowy klasztor w Moncaglieri ku czci św. Józefa, do którego
miała wielkie nabożeństwo. Klasztor ten został otwarty 16 września 1703 r.
Maria chciała pozostać w nowej fundacji, ale była ceniona przez szlachtę i
ludzi w Turynie za jej rady i modlitwy, co sprawiło, że właśnie tam ją
przeniesiono.
Siostra Maria miłowała cierpienie i troszczyła się o dusze czyśćcowe. Mieszkała bardzo ascetycznie i dużo się modliła, a wokół jej osoby roznosił się szczególny, przyjemny zapach świętości. Jako przeorysza była bardzo pracowita i odpowiedzialna, zajmowała się rachunkami i nad wszystkim miała pieczę, ale była coraz słabsza. Gdy wybrano ją ponownie na tę funkcję, czuła, że może sobie nie poradzić z powierzonymi zadaniami. Poprosiła Boga o rychłą śmierć, jeśli jest to zgodne z Jego wolą. Jej ostatnia choroba rozpoczęła się trzy tygodnie później. Zmarła 16 grudnia 1717 r. Pozostawiła po sobie wiele listów i zapisków duchowych. Jej proces beatyfikacyjny rozpoczął się na wniosek króla Sardynii i Włoch, Wiktora Emanuela II. Beatyfikował ją papież Pius IX 14 maja 1865 r. Była pierwszą błogosławioną wśród karmelitanek bosych we Włoszech. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.