Wykształcenie naszego burmistrza
Ryszarda Dźwiniela budzi niekiedy jakieś emocje, zwłaszcza przed wyborami i
jest często obiektem żartów, kpin i niezrozumiałych pretensji do naszego „męża
stanu”. Na swojej wyborczej stronie burmistrz, kandydat na burmistrza na piątą już kadencję, nic o swoim wykształceniu nie wspomina. Jednak jako osoba
publiczna – mógłby. Na pewno skończył szkołę podstawową, bo chodził do
technikum na Żeromskiego. Potem od razu zaczął karierę w „Bielbawie”. A wielcy
ludzie wcale szkoły mieć nie muszą. Taki Gomółka na przykład. Naukę skończył w
wieku dwunastu lat życia i potem jaką zrobił karierę?
Mając na uwadze ciekawe stwierdzenie
naszego burmistrza, że brak informacji
jest dezinformacją, chcę wyjść naprzeciw tej dezinformacji i zmierzyć się z
informacją dotyczącą matury Ryszarda Dźwiniela.
Rocznik 1953, w którym to, pod
szczęśliwą niewątpliwie gwiazdą, urodził się nasz „gwiazdor”, matury zdawać
obowiązkowo nie musiał. To był pierwszy taki rocznik. Również ten rocznik
podstawówkę kończył już w systemie ośmioklasowym. Maturę zdawał, ten kto
chciał, ten kto miał szansę ją zdać i ten, kto wybierał się na studia, bo tam matury
wymagano. Ryszard Dźwiniel matury nie zamierzał zdawać, bo najprawdopodobniej
by jej nie zdał. To najprawdopodobniej napisałem tylko dlatego, żeby było
ładnie, bo „ciało pedagogiczne” nie wyrażało nawet zgody, żeby do matury
podchodził.
Zresztą, nie dotyczyło to tylko jego. Na
dwudziestu uczniów w maturalnej klasie Dźwiniela, do matury dopuszczono w
pierwszym etapie zaledwie tylko czworo. Wniosek stąd, że chłopcy uczyć się zbytnio
nie chcieli. Czekała ciekawa przygoda w zakładach włókienniczych i szybkie
pieniądze z pewnych wypłat za pewną pracę. Wychowawca jednak bardzo walczył o
innych i ostatecznie do matury podeszło ośmiu uczniów. Wśród nich, jak już
wiemy, Ryszarda Dźwiniela nie było. I nie miał o to żadnych pretensji. Miał
widocznie inne plany.
To nie są informacje wymyślone
przeze mnie, ani przez kogokolwiek innego. To są fakty. Jeżeli jednak ktoś się
z nimi nie zgadza, to proszę o sprostowanie. Chętnie sprostowanie zamieszczę. Jeśli
ktoś chciałby potwierdzić to, co napisałem, to będę wdzięczny.
a Pan ma maturę i studia i nic z tego nie wynika...Bo często jest tak, że wykształcenie z mądrością życiową w parze nie chodzą...
OdpowiedzUsuńW artykule nie zarzucam burmistrzowi, że nie ma matury. Stwierdzam to tylko jako fakt i tego faktu nie poddaję ocenie. Oczywiście, że mądrość życiowa, nie wynika z faktu, że ma się takie czy inne wykształcenie. Mądrość, która jest domeną raczej mędrców od mądrości życiowej przecież się różni. I ja pisząc cokolwiek i w wielu miejscach, nie sugeruję - patrzcie, jaki ja jestem mądry, ale próbuję pobudzić czytelnika do analizy sytuacji czy faktu, do przemyślenia i wyciągnięcia wniosków nie spodziewając się, że mogą one pokrywać się z moimi. I nawet nie próbuję przekonywać. Bo np. jakich użyć argumentów, żeby przekonać mieszkańców Bielawy, których mieszkania ogrzewane są przez osiedlową kotłownię, że płacenie Urzędowi Miasta za przesył pary, czym zawiaduje miejska spółka BARL, jest po prostu łupieniem tych mieszkańców? I ci, co głosują na ludzi, którzy ich cynicznie ograbiają w związku z ogrzewaniem, uważam, że mądrości życiowej nie mają. Nawet trochę.
UsuńDziwię się ludziom, którzy narzekają na drogie ciepło, płacąc grube pieniądze za przesył Dźwinielowemu BARLowi (który potem te pieniądze daje piłkarzykom) i jednocześnie dalej głosują na Dźwiniela, żeby płacić jeszcze więcej.
Usuń