Niestety, dożyliśmy czasów, w których pewien znany
cytat powinien być sygnałem ostrzegawczym dla wszystkich trzeźwo myślących
ludzi. Także i nas, Bielawian. Pytacie, który? Ano ten o fałszywych prorokach i
owocach ich pracy. Tak, o te owoce właśnie chodzi.
Oglądam miejscowe telepatrzydło i co widzę, i słyszę.
Doktora z magistratu, zastępcę Obywatela Ryszarda (tego głównego urzędnika bez
matury) z przejęciem w głosie i z wznoszącym się zachwytem opowiada, jak to
magistraccy wyspecjalizowali się w „płodzeniu” programów. Wszelakiej maści –
unijnych, krajowych, pomocowych, ze wspomaganiem i bez. Po prostu w magistracie
zapanowała „programowa euforia”. I to nie dzisiaj, ani wczoraj. Ta ekstaza w
zdobywaniu pomocy trwa już od lat. No, bo jak słusznie i odkrywczo wyznaje
Doktor Magistracki „nie do razu Rzym zbudowano” (a właściwie, jako patriota
powinien powiedzieć, że Kraków – chyba, że Dr nie jest Patriotą). Płodzą więc
owe programy, ściągają euro, złociaki, ruble, czy inną mamonę i …. No właśnie i
co? Nic! Sorry, poza zaangażowaniem towarzysza Marka D. Ale ten wycenił je na
około 40 tys. rocznie, więc ma jakiś wymierny profit z tej „programowej
ekstazy”. A przeciętny Bielawianin? Ten znów nic z tego nie ma. Nie dość, że
nie znajdzie wolnego miejsca pracy. To „narajany” Doktorskim pijarem pomyśli,
że jest niewiele wartym obywatelem. Wybrał władzę, która miała mu pomóc i
zapewnić bezpieczeństwo, a staje się tylko „matołem”, któremu sprzedaje się
papierowy badziew. Dramat i szczyt upokorzenia. A przecież, jak to mawiał znany
Lechu – „Nie o take Polskie, walczyliśmy!”
Zdecydowanie nie o „take”. Czas wreszcie pogonić tych
pewnych siebie i aroganckich osobników, którzy dbają tylko o siebie i swoje,
mozolnie budowane dwory, a zwykłych ludzi karmią nic nie wartą papką. Liczą się
owoce pracy urzędniczej, a nie dobre chęci, czy miejsca w rankingach. Bo jeśli
tak bardzo chcecie, Wy w Magistracie na tym budować swój wizerunek, to
przypomnę o miejscu w rankingu, o którym już pisałem kilka tygodni temu. Tam
oceniono Wasze rządy nawet nie na tróję. Może ledwie dwa plus. I o tym plusie,
też bym dyskutował.
Starzy ludzie mówią, pokaż mi, co zrobiłeś, a powiem
ci, kim jesteś. Póki co, przez ostatnich szesnaście lat nie zrobiliście dla
Bielawy nic, co moglibyśmy ocenić dobrze. Więc Wasza wartość jest mierna. I na
nic zda się opłacanie miejscowych mediów, które mają budować Wasz pozytywny
wizerunek. To wszystko jest żałosne i przypomina francuską burleskę. Szkoda
pieniędzy na papierowy pijar, gdy w urzędzie pracy wciąż rosną kolejki
bezrobotnych. Chyba, że zaczniecie te marketingowe kampanie opłacać z własnych
pieniędzy. To zupełnie inna sprawa. Wasz cyrk i Wasze małpy. Ale od naszych
złotówek wara!
Wciąż zniecierpliwiony Bielawianin
Opublikowano dnia 31.08.2014 autor: admin
(kopiowane za zgodą ze strony
porozumieniedlabielawy.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.