Bolesław Stawicki:
TRAKT 2014 – Terenowy Rajd Amatorów Kolarstwa i Turystyki zorganizowany przez
Ośrodek Sportu i Rekreacji w Dzierżoniowie - za nami. Byłem również jednym z
uczestników tej masowej imprezy na rowerowej trasie 60 km. Pozostały grupowe
zdjęcia ze startu i inne - z terenu OSiRu, miłe wspomnienia z tras pieszych i
rowerowych oraz przekonanie, że jest zapotrzebowanie na tego typu imprezy. Na
trzech trasach pieszych i ośmiu rowerowych aktywnie spędzało czas ponad 1600
uczestników. Było bardzo dużo „zawodników” z Bielawy, a więc nasuwa się pytanie
czy w Bielawie nie można zorganizować podobnej imprezy?
I z tym pytaniem zwracam się do
kolegi Tadeusza, który w tym roku jechał na trasie stukilometrowej.
Tadeusz Gonet: Nie tylko można, ale trzeba. Przecież Bielawa
jest lepiej usytuowana niż Dzierżoniów. Mamy piękne tereny wokół naszego
miasta, jesteśmy bliżej Gór Sowich no i mamy OWW „Sudety”. Co prawda w
zbiorniku nie ma wody, ale do wycieczek pieszych czy rowerowych woda nie jest przecież
potrzebna. Mamy w końcu Ośrodek Sportu i Rekreacji, który nie chce, nie może
czy nie potrafi zorganizować takiej masowej imprezy. Przeglądałem kalendarz
imprez OSiRu w Bielawie i niestety na 29 imprez nie znalazłem żadnej o
charakterze turystycznym. Bieganie po schodach na kościelną wieżę czy po ulicy,
typowe ściganie się na rowerach górskich - z turystyką nie ma nic wspólnego.
Nie mam nic przeciwko takim imprezom, ale opracowując kalendarz imprez trzeba
wziąć pod uwagę potrzeby szerszej, lokalnej społeczności. Nie wszyscy chcą się
sprawdzić w bezpośredniej konfrontacji. A przecież nadrzędnym działaniem
Ośrodka Sportu i Rekreacji jest prowadzenie działalności służącej
upowszechnieniu kultury fizycznej i rekreacji, propagowanie i popularyzowanie
różnorodnych form masowego sportu dla wszystkich - turystyki oraz czynnego
wypoczynku. Zdecydowanie brakuje wycieczek pieszych, rowerowych, chodzenia z
kijkami nordic walking.
Bolesław Stawicki: Czy
masz jakąś receptę na to, aby radykalnie zmienić tę sytuację?
Tadeusz Gonet: Jeżeli
w OSiRze będą pracować ludzie niekompetentni i bez pasji, zmian na lepsze nie
będzie. Urzędnik nie zorganizuje dobrze imprezy rekreacyjno – turystycznej,
jeżeli nie będzie wiedział, jakie są oczekiwania uczestnika. Bo skąd ma
wiedzieć, skoro nigdy nie brał udziału w żadnej imprezie. W latach 1981 – 1985
jako pracownik Ośrodka Sportu i Rekreacji w Bielawie na stanowisku specjalisty
ds. sportu i rekreacji potrafiłem w ciągu roku zorganizować 50 imprez
rekreacyjno – turystycznych. Były również takie imprezy, w których występowałem
w podwójnej roli: jako organizator oraz jako zawodnik. Ale to było moją pasją i
jeszcze z niej nie wyrosłem.
Bolesław Stawicki:
Jakie posiadasz kwalifikacje i jakie masz doświadczenie w organizowaniu masowych imprez ?
Tadeusz Gonet: Obecnie
mam ukończone studium organizatorów rekreacji, sportu i wypoczynku, kursy
organizatorów rekreacji – organizator spartakiad i festynów, organizator i
sędzia gier rekreacyjnych, uprawnienia ratownika WOPR, instruktora narciarstwa
PZN, sternika jachtowego, kierownika placówek wypoczynku dzieci i młodzieży,
przewodnika turystyki kolarskiej i pieszej, instruktora Nordic Walking. Przez 2
lata prowadziłem działalność gospodarczą – usługi rekreacyjno-turystyczne, w
organizacjach turystycznych zajmowałem stanowiska funkcyjne woj. opolskiego.
Nie zabieram głosu w temacie, na
którym się nie znam, ale rekreacja i turystyka jest mi tak bliska, że zawsze
będę dążył, aby pewne rzeczy w tym temacie funkcjonowały normalnie.
A jak to funkcjonuje w Bielawie posłużę
się własnym przykładem.
W 2008 roku po przyjeździe do
Bielawy złożyłem swoje CV w Miejskim Centrum Kultury Fizycznej aby podnieść
poziom upowszechniania rekreacji i turystyki. Chciałem realizować się w tym, co
naprawdę lubię robić. Po niedługim czasie zostałem wezwany na rozmowę i
zaproponowano mi etat konserwatora. Jak to mówią - najważniejsze się „załapać”,
a więc początek był dobry. Po kilku miesiącach pojawiła się okazja zmiany
stanowiska na jakim mi bardziej zależało i już nawet zostało przygotowane biuro
w obiekcie na OWW „Sudety”. Nadzieja prysła w ciągu jednego dnia, kiedy za
biurkiem ujrzałem dwóch piłkarzy. Dyrektor wyjaśnił, że co prawda on jest
dyrektorem, ale kto inny pociąga za sznurki. I to w Bielawie znakomicie się
sprawdza. Oczywiście odszedłem z firmy. W 2010 roku ponownie składałem CV już do Ośrodka Sportu i Rekreacji ale z
mniejszym optymizmem, bo nie jestem piłkarzem. I znowu zastępczy etat –
ratownik WOPR w Aquariusie z nadzieją, że kiedyś się coś „wydarzy”. Nawet trochę
się zaangażowałem, organizując
lodowisko, ponieważ piłkarze nie potrafili tego zrobić na obiekcie przy ul.
Wesołej. Z pomocą OSP Stoszowice założyliśmy ślad do nart biegowych. Udało mi
się nawet namówić dyr. OSiRu na wykonanie przyrządu, jaki mieli strażacy ze
Stoszowic na założenie śladu do narciarstwa biegowego. Ponadto organizowałem
rajdy rowerowe na Górze Parkowej i Łysej Górze, wycieczki piesze i rowerowe. W
końcu udało mi się przekonać opornych do akcji nordic walking, która okazała
się strzałem w dziesiątkę. Pomimo obowiązków ratownika wodnego dałem radę trzy
razy w tygodniu poprowadzić zajęcia po 2 godziny. Utworzyłem zintegrowaną grupę
(85 osób), a każdorazowo na zajęcia przychodziło 20 – 30 osób. Były to
przeważnie osoby samotne, a więc „NW” było świetną alternatywą spędzenia czasu
dla tych ludzi. Sytuacja pogorszyła się po zmianie dyrektora OSiR-u, ponieważ, kiedy
miałem prowadzić zajęcia Nordic Walking, wystawiano mnie na dyżur ratowniczy.
Ponieważ nowa pani dyrektor tego problemu nie potrafiła rozwiązać, pomimo, że
wcześniej przez 4 miesiące można było pogodzić jedno z drugim, więc udałem się
z interwencją do wiceburmistrza. Dwa razy sytuację w ten sposób udało się
uratować, ale relacje pracodawca – pracownik stanęły na „ostrzu noża”. A że
bardzo cenię sobie zdrowie, również psychiczne - odszedłem. I wcale mnie nie
dziwi, że są miesiące, w których OSiR organizuje tylko jedną imprezę. Dziwi
mnie natomiast fakt, że burmistrz toleruje taką sytuację. Gdybym ja decydował o
niektórych sprawach pani dyrektor OSiRu już jutro mogłaby sobie dłużej pospać. Dwadzieścia
dziewięć imprez rocznie to naprawdę żadna rewelacja, ale zapewne pan burmistrz
jest zadowolony!
Dlaczego na skateparku nic się
nie dzieje; jedna impreza na tym obiekcie w roku to stanowczo za mało, widząc
ile dzieci i młodzieży z niego korzysta. Oświetlenie nie jest dostosowane do
zmieniającego się czasu. Natomiast administracja w tak małym zakładzie budżetowym
(około 50 osób) ma się znakomicie. Sześć osób funkcyjnych: dyrektor, gł.
księgowa, kier. ds. sportu, kier. pływalni i odnowy, kier. techniczny, kier. Stadionu
- piękna statystyka i być może jest to powód, że nie mamy takiej imprezy, jaką
ma Dzierżoniów.
Bolesław Stawicki: Z
tego można wywnioskować, że burmistrzowi Bielawy bardziej zależy na promocji
miasta poprzez imprezy organizowane dla odbiorców zewnętrznych, a tym samym na
promocji swojej osoby, a nie dla szerokiego grona mieszkańców.
Słyszałem
twoją wypowiedź na „Sudeckiej” podczas TRAKTu. Jak na twoje możliwości wydaje
mi się, że była zbyt krótka.
Tadeusz Gonet: Wypowiedź
faktycznie była dłuższa i dotyczyła tematu sportu i rekreacji w Bielawie, ale
została skrócona do jednego zdania.
Bolesław Stawicki: Dziękuję
za rozmowę z nadzieją, że i w Bielawie zapanuje moda na masowe, sportowe, integracyjne,
częste spotkania.
Ile osób???
OdpowiedzUsuń50???
Jestem w głębokim szoku.
I znów wiem dlaczego obecnie jeszcze nadal i wciąż póki co nam panujący ma zagwarantowane te 3 tys. głosów. Toż te synektury będą kurczowo się trzymać zatrudnienia kosztem rozwoju miasta i zwykłej ludzkiej uczciwości. Każdy normalny pracodawca podejmujący racjonalne decyzje na podstawie prostej kalkulacji ekonomicznej zredukowałby zatrudnienie na początek o połowę. A ponieważ nie wiadomo o którą połowę, zatrudnieni kolesie zrobią wszystko aby utrzymać swojego Pana na tronie jak najdłużej. A kto za to płaci? Pani płaci, Pan płaci, ...
TA
Niestety, smutna prawda, dziękuję za ten wywiad.
OdpowiedzUsuń