27 maja 2014

Prawym okiem - Koniec pewnej epoki...

         Dziwnym zrządzeniem Boskiej Opatrzności w dniu eurowyborów, gdy przegrywała koalicja jeszcze niestety sprawująca władzę w Polsce, zmarł generał Wojciech Jaruzelski. Co prawda telewizyjni macherzy w powyborczy wieczór potrafili wykonać szpagat na dwunastnicy i „udowodnić”, że zwyciężyła partia, która przegrała, ale nie do takich przecież „kwiatków” przyzwyczaiła nas ta ekipa przez ostatnie siedem lat. Informacja o śmierci przewodniczącego WRON-y przyćmiła mało przecież ważną o osunięciu się odcinka dopiero co oddanej drogi szybkiego ruchu, zapadnięciu się ulicy w Warszawie koło legendarnej już budowy „drugiej nitki” metra, czy oddaniu wreszcie do użytku mostu w Małopolsce nad szerokim na 50 centymetrów strumykiem !!! Inwestycja , która kosztowała ponad 200 mln zł. trwała tylko o dwa lata dłużej niż budowa 8. kilometrowego mostu przez Bałtyk między Danią i Szwecją. I niech kto powie, że PO nie potrafi i nie można tu żyć lepiej…
PKW już ponad dobę liczy wyniki z pozostałych 9% okręgów, co wywołuje zdziwienie politologów z całego kontynentu. Ale przecież nie od dziś wiadomo, że nieważne, jak kto głosuje, ale istotne jest, kto… kontroluje serwery. Jak by jednak nie wyglądały ostateczne wyniki eurowyborów, widoczny jest już trend w większości krajów. W Wielkiej Brytanii i Francji wygrali prawicowi eurosceptycy, w Grecji tacy sami wrogowie UE, tylko, że lewicowi. Frekwencja była komiczna, w Słowacji wyniosła np. 13%, w Czechach  (po dwóch dnia głosowania) - 19,5%, w Polsce ok. 22%. Oznacza to, że realne poparcie dla dwóch największych krajowych partii wyniosło 6 -7% głosów wszystkich uprawnionych do głosowania… no za wiele to nie jest.
            Wracając zaś do zgonu byłego pierwszego sekretarza KC PZPR, premiera, ministra obrony narodowej, szefa WRON-y, w końcu prezydenta RP, przypomnieć trzeba, że to on właśnie kilkadziesiąt lat z nadania „sowieckich” odgrywał istotną rolę w systemie kontrolowania i utrzymania w posłuszeństwie Polaków wobec „bratniego” ZSRR. Tym, którzy już rozpoczęli chocholi taniec w rytm pytania – „Powązki czy katedra” przypomnę obrazki z pierwszych dni stanu wojennego: rozjechany czołgami strajk w „Wujku”, ofiary manifestacji z Gdańska, Lubina, Krakowa, Wrocławia, zastrzelonego w Nowej Hucie Bogdana Włosika, zatłuczonego milicyjnymi pałkami Grzegorza Przemyka czy choćby śmierć ks. Jerzego Popiełuszki. A jeżeli i to nie przekonuje obrońców jednego z „ludzi honoru”, to dedykuję im czarno – białe zdjęcia z grudniowego czwartku w Gdyni w 1970 roku z prośbą o rzetelne przypomnienie, jaką i tam rolę odgrywał zmarły generał.
Nie mnie wtrącać się do Boskich wyroków, ale jest coś symbolicznego w dacie odejścia ze świata człowieka, który całą epokę wywierał piętno na polską czy też „polską” rację stanu.
Generał Jaruzelski stoi dziś już przed trybunałem najsprawiedliwszym, jemu pozostawmy sąd, a historykom życzmy sukcesów w pracy nad rzetelnym oddaniem losów, dokonań i porażek tego człowieka.

                                                                                                    Janusz Maniecki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.