Dziwnym zrządzeniem Boskiej
Opatrzności w dniu eurowyborów, gdy przegrywała koalicja jeszcze niestety
sprawująca władzę w Polsce, zmarł generał Wojciech Jaruzelski. Co prawda
telewizyjni macherzy w powyborczy wieczór potrafili wykonać szpagat na dwunastnicy
i „udowodnić”, że zwyciężyła partia, która przegrała, ale nie do takich
przecież „kwiatków” przyzwyczaiła nas ta ekipa przez ostatnie siedem lat.
Informacja o śmierci przewodniczącego WRON-y przyćmiła mało przecież ważną o
osunięciu się odcinka dopiero co oddanej drogi szybkiego ruchu, zapadnięciu się
ulicy w Warszawie koło legendarnej już budowy „drugiej nitki” metra, czy
oddaniu wreszcie do użytku mostu w Małopolsce nad szerokim na 50
centymetrów strumykiem !!! Inwestycja , która
kosztowała ponad 200 mln zł. trwała tylko o dwa lata dłużej niż budowa 8.
kilometrowego mostu przez Bałtyk między Danią i Szwecją. I niech kto powie, że
PO nie potrafi i nie można tu żyć lepiej…
PKW już ponad dobę liczy wyniki z
pozostałych 9% okręgów, co wywołuje zdziwienie politologów z całego kontynentu.
Ale przecież nie od dziś wiadomo, że nieważne, jak kto głosuje, ale istotne
jest, kto… kontroluje serwery. Jak by jednak nie wyglądały ostateczne wyniki
eurowyborów, widoczny jest już trend w większości krajów. W Wielkiej Brytanii i
Francji wygrali prawicowi eurosceptycy, w Grecji tacy sami wrogowie UE, tylko,
że lewicowi. Frekwencja była komiczna, w Słowacji wyniosła np. 13%, w Czechach (po dwóch dnia głosowania) - 19,5%, w Polsce
ok. 22%. Oznacza to, że realne poparcie
dla dwóch największych krajowych partii wyniosło 6 -7% głosów wszystkich uprawnionych do głosowania… no za wiele to
nie jest.
Wracając zaś do zgonu byłego
pierwszego sekretarza KC PZPR, premiera, ministra obrony narodowej, szefa
WRON-y, w końcu prezydenta RP, przypomnieć trzeba, że to on właśnie
kilkadziesiąt lat z nadania „sowieckich” odgrywał istotną rolę w systemie
kontrolowania i utrzymania w posłuszeństwie Polaków wobec „bratniego” ZSRR.
Tym, którzy już rozpoczęli chocholi taniec w rytm pytania – „Powązki czy
katedra” przypomnę obrazki z pierwszych dni stanu wojennego: rozjechany
czołgami strajk w „Wujku”, ofiary manifestacji z Gdańska, Lubina, Krakowa,
Wrocławia, zastrzelonego w Nowej Hucie Bogdana Włosika, zatłuczonego
milicyjnymi pałkami Grzegorza Przemyka czy choćby śmierć ks. Jerzego Popiełuszki.
A jeżeli i to nie przekonuje obrońców jednego z „ludzi honoru”, to dedykuję im
czarno – białe zdjęcia z grudniowego czwartku w Gdyni w 1970 roku z prośbą o
rzetelne przypomnienie, jaką i tam rolę odgrywał zmarły generał.
Nie mnie wtrącać się do Boskich
wyroków, ale jest coś symbolicznego w dacie odejścia ze świata człowieka, który
całą epokę wywierał piętno na polską czy też „polską” rację stanu.
Generał Jaruzelski stoi dziś już
przed trybunałem najsprawiedliwszym, jemu pozostawmy sąd, a historykom życzmy
sukcesów w pracy nad rzetelnym oddaniem losów, dokonań i porażek tego
człowieka.
Janusz Maniecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.