7 lutego 2014

Leszek

O Leszku Lorze, jako o kolejnej ofierze naszego burmistrza Ryszarda Dźwiniela, dowiedziałem się z gazet.
Wiedziałem, że pracuje w Urzędzie Miasta, bo spotkaliśmy się kiedyś niespodziewanie, kiedy zaszła konieczność wymiany dowodu rejestracyjnego samochodu. Było to krótkie, przelotne spotkanie po wielu latach. Krótkie, bo w pracy, długie na tyle ile potrzeba było, żeby załatwić sprawę.
Jednak ta krótka chwila wystarczyła, żeby przed oczyma stanęła cała wieloletnia, bogata w wydarzenia przeszłość związana z panem Leszkiem Lorem. Nie podjął bym się napisania życiorysu pana Leszka, choćby nawet tego, związanego z jego pracą zawodową na Wykończalni Zakładów Przemysłu Bawełnianego „Bieltex” w Bielawie, zresztą, nawet w swojej skromności nie zgodził by się na to. Jednak nie są mi obojętne takie uczucia jak wdzięczność, solidarność, pamięć.

Ten młody, niczym szczególnym nie wyróżniający się pracownik oddziału Apretury, potrafił zdobyć sobie na tyle zaufanie całej 600-osobowej załogi wydziału Wykończalni, że w bardzo trudnym 1980 roku został członkiem Komisji Oddziałowej NSZZ „Solidarność”. Działaliśmy razem pod przewodnictwem pana Edwarda Skaskiewicza, który jako jedyny z naszego zakładu w dniu ogłoszenia stanu wojennego został internowany. Działalność pana Leszka w wolnych związkach zawodowych dawała rękojmię, że obszar w którym się obracamy, spotyka się z pełną aprobatą załogi. Jako Komisja, byliśmy godnymi przedstawicielami pracowników i ruchu związkowego.
Gdybym miał pisać książkę o swojej pracy zawodowej, pan Leszek miałby w niej znaczące miejsce. Jego zaangażowanie w sprawy społeczne i pracownicze dawało nam poczucie normalności w tamtych nienormalnych czasach.
Gdy zamordowano nam „Solidarność”, wielu z nas nie zrezygnowało z działalności na rzecz demokracji i normalności. Nie wypowiadam się na temat działalności podziemnej związku na naszym terenie, bo to wymaga już bardziej specyficznego podejścia do tematu. Jednak możliwość całkiem jawnej działalności na rzecz pracowników, pojawiła w naszym zakładzie w związku z powołaniem już na początku 1983 roku Samorządu Pracowniczego.
W przedstawicielstwie załogi  w przeważającej liczbie znaleźli się działacze zdelegalizowanego ZZ „Solidarność”. Pan Leszek Lor został pierwszym przewodniczącym Wydziałowej Rady Pracowniczej Wydziału Wykończalni. Był też w strukturach zakładowych Samorządu Pracowniczego. Znów byliśmy razem w pracy dla dobra ludzi.
Działacze samorządowi na Wykończalni byli bardzo aktywni. Inne wydziały z podziwem patrzyły na to, co robimy. Pierwszym przewodniczącym Samorządu Pracowniczego w całym „Bieltexie” był wykończalnik, nasz kolega – Heniek Gołębiewski. Był taki okres w działalności samorządu całego zakładu, że na wiele spraw miały decydujący wpływ trzy osoby, właśnie z Wykończalni – Leszek Lor, Zbyszek Wójcik i ja. To na nas „patrzono” i czekano na nasze propozycje, a często – decyzje.
Kiedy ludzie, i nie tylko w Bielawie, ulegali powoli apatii, nie wierzyli, że cokolwiek jeszcze można zrobić w tym wszechobecnym marazmie, żeby nas ożywić, to właśnie Leszek Lor wpadł na pomysł, żeby założyć kabaret. Amatorszczyzna? Kłody pod nogi! Cenzura!
Udało się i już pod koniec 1985 roku, właśnie nasi koledzy z „Bieltexu” z pielęgniarką z naszej Przychodni Zakładowej, pokazali pierwszy numer. Byłem tam z żoną 22 grudnia 1985 roku.
Kabaret „Tam Tego”.
Kabaret przetrwał aż do połowy lat 90-tych, podtrzymując nas na duchu w oczekiwaniu na lepsze czasy. Ale nie tylko nas. Ze swoimi programami kabaret jeździł po Polsce zapraszany przez zakłady i brał również udział w przeglądach – nawet w Warszawie.
To niezapomniane dla nas lata jakiegoś odskoku od bardzo szarej rzeczywistości, a dla zespołu – poświęcenie i trud, ale radość również.
Przez ten kabaret przewinęło się wielu aktywnych ludzi. Z tego, co pamiętam, pierwszy skład tworzyli:
Leszek Lor
Bogdan Kwinta
Leszek Grzyb
Janek Warda
Adam Ćwikła
     Bożena Waśko
Jurek Najwer – technik

Ale potem, gdy ktoś odchodził, dochodzili inni. Był okres, że występowało całe rodzeństwo Pachurów: Barbara, Janek i Adam.

Kiedy dopiero w 1989 roku nastąpiła w Polsce „odwilż”, pamiętam dokładnie słowa, jakie wypowiedział do mnie, pracującego jeszcze na maszynie - drukarce filmowej - pan Henryk Wojciechowski, Główny Technolog: „Panie Bolku, może pan znów zakładać Solidarność”!
Ale to nie ja „zakładałem” na Wykończalni  „Solidarność”. Zakładał ją niezmordowany w działaniu na rzecz pracowników i prawdziwej demokracji – Leszek Lor. Skaskiewicza już wtedy w kraju nie było. Pan Leszek został przewodniczącym Komisji Oddziałowej NSZZ „Solidarność”. Miałem tę radość i satysfakcję, że właśnie jemu przekazałem nasze związkowe dokumenty i pieczątki, które przechowałem z „duszą na ramieniu” przez te długie osiem lat, a o które 14 grudnia 1981 roku upominała się bezskutecznie reżimowa władza.
Nie zmogła go kula, nie zmogła go siła! Pana Leszka zmógł przedstawiciel państwowej władzy, demokratycznej władzy, o którą przecież pan Leszek całe swoje zawodowe życie walczył.  Zmógł go nasz burmistrz Ryszard Dźwiniel.
Zastanawiałem się, dlaczego go zwolnił!? Dlaczego wyrzucił go z Urzędu jak psa, jak śmiecie, w wieku 60 lat, bez możliwości dopracowania do końca, do zakończenia okresu wypowiedzenia?
Może coś ukradł, może przyszedł do pracy pijany, albo pił w pracy? Może kogoś pobił?
Nie! Pan Leszek musiał odejść, bo był związkowcem, był tym, kim był przez całe swoje życie; pomagał ludziom i bronił ich nawet przed takimi pokroju Dźwiniela, którego stawiam  w szeregu obok Mariana Kwietnia, tego, który zamordował u nas w Bielawie przemysł bawełniany, dający jej życie.
Znam to z autopsji: - Jutro pan nie przychodzi do pracy!
Jak to!? Przecież ja chcę pracować? Ja umiem pracować! Za co?!
Są w ojczyźnie rachunki krzywd…

Pomyślałem, żeby może pana Leszka odwiedzić. Przygotowywałem się do tego spotkania, ale za każdym razem, gdy wyobrażałem sobie jego scenariusz, byłem wściekły z żalem przez łzy. Nie dałem rady!
Czy jeszcze kiedykolwiek się spotkamy?



4 komentarze:

  1. oj? nir ladnie kasowac komentarze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj! Nieładnie pisać takie brzydkie komentarze i to jeszcze anonimowo -:). Prywatne sprawy proszę załatwiać sobie w innej formie, a nie na moim blogu, a ludzi nie oczerniać!

      Usuń
    2. "Jaką bronią walczysz od takiej giniesz"

      Usuń
  2. Should the non-breadwinner pass away there will still be a benefit paid, but it will not be
    as much since the need is not as great. Such activity has been very important in credit risk markets, weather
    markets and of cause hard asset value coverage.
    - Business description – A detailed description of the
    company’s operations and business divisions.

    My site - ubezpieczenia tu europa; towarzystwo-ubezpieczeniowe.pl,

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.