Naprawdę proszę się nie bać. Ja mam
tylko pewien plan.
Potrzebuję
pracę dla czworga młodych, zdolnych, uczciwych, wykształconych i ambitnych
ludzi z mojej najbliższej rodziny w Bielawie. To trzy kobiety i jeden
mężczyzna. Problem jest w tym, że nie jestem prominentem. Odziedziczyłem to po
moim ojcu, który też nie był prominentem, chociaż mógł być, gdyby zapisał się
do PZPR, co już przydałoby się w 1964 roku, a co jest szczegółowo opisane w
napisanej przeze mnie książce „Kapitulna 64”. No … tak się stało, z czego już niedługo
spróbuję się wytłumaczyć.
Mój ojciec całe swoje życie w wieku
produkcyjnym był ślusarzem, a nawet ślusarzem brygadzistą. Za swoją rzetelną
pracę otrzymał od towarzysza sekretarza Babiucha, w zastępstwie
Przewodniczącego Rady Państwa prof. Jabłońskiego, krzyż zasługi (w samej Warszawie) i nawet był
w telewizji, ale jakoś prominentem to go nie uczyniło. Moje dzieci też po mnie
prominenctwa nie odziedziczyły. Tak więc, nie jestem prominentem i w dodatku
nie mam tu w Bielawie rodziny na eksponowanych, znaczących stanowiskach, żeby w
ramach pomocy rodzinnej rodzina mi pomogła.
Kiedy w latach 80-tych wyrzucano mnie z
pracy z Wykończalni „Bieltexu”, chciałem poszukać sobie czegoś w okolicy. Mój
kolega Krzysiu powiedział wtedy do mnie:
- Bolek, a kto cię zna!?
Faktycznie, nawet i o to nie zadbałem.
Tak więc z mojej winy jest tak, jak jest i jak nie postaram się w jakiś sposób
o pracę dla mojej rodziny, nie jestem pewien, czy mojej skromnej emerytury
wystarczy na utrzymanie mnie i tych bez pracy.
Pomyślałem jednak, że może pieniądze
leżą gdzieś na ulicy, bo tak się mówi przecież: Pieniądze leżą na ulicy.
Zacząłem szukać … i znalazłem.
Zakładam gazetę KGB – co znaczy
Kabaretowa Gazeta Bielawska. A co! Nowak może to i ja mogę. Jestem przekonany,
że do końca roku, to znaczy do wyborów samorządowych, Gazeta nie splajtuje, a
jak pan Dźwiniel się bardzo postara to i przez następne cztery lata również się
utrzyma. Chodzi o to, żeby zrobić taką gazetę, żeby ludzie ją czytali, a nie
taką, że oglądają tylko zdjęcia, sprawdzając czy przypadkiem na nich nie ma
kogoś znajomego. Co prawda, jest w Bielawie już gazeta i nawet nie w małym
nakładzie, ale, ponieważ nikt jej nie czytał, trzeba było zdecydować się na jej
rozdawanie za darmo, a już zapewne wkrótce będzie dostarczana pod każdą
strzechę, gdy tak na dobre zacznie się kampania wyborcza do samorządów i
burmistrz, jak to zawsze bywa, zarekwiruje „Wiadomości Bielawskie”, bo o nich
mówię, na potrzeby swojej kampanii i to jeszcze za darmo. I to jest dopiero
biznes. Tego nikt inny w Bielawie nie potrafi.
Ta więc marzy mi się taka gazeta w
Bielawie, żeby ludzie w kioskach pytali: „Czy jest już KGB?”, a pani w okienku
odpowiadała: Już nie ma!
I tu wierzę, że rozwiązałaby się sprawa
bezrobocia w mojej rodzinie.
Zaczynam działać!
Świetny pomysł z tą gazetą, Panie Bolesławie! Trzymam za Pana kciuki, bo będzie Panu nie łatwo. Natomiast Pana felietony są kapitalne - bardzo fajnie i z dużą dawką humoru opisuje Pan bielawskie sytuacje i Pana własne refleksje. Proszę, tak trzymać!
OdpowiedzUsuńMogę w Pana gazecie pracować jako wolontariusz :-)
OdpowiedzUsuńOdezwę się do Pana!
Już się cieszę!
OdpowiedzUsuńPomysł popieram w 100 %
OdpowiedzUsuń