13 października 2024

Uprawiają trawę


Do napisania artykułu, zainspirowała mnie obecność na naszej działce w sobotnie popołudnie, aby wykonać prace przygotowujące działkę już do zimy. Trzeba korzystać z pogody, bo nigdy nie wiadomo, jakie będą następne dni. A, że pracy jest dużo na tradycyjnej działce, i to zawsze, to mogą potwierdzić ci, co działkę uprawiają. Mam na uwadze, jak wskazałem – działkę tradycyjną.

            Kiedy właśnie powstawały, jeszcze wtedy, Pracownicze Ogrody Działkowe, każdy nowy działkowiec otrzymywał plan zagospodarowania działki. Były tam tylko dwie części – część uprawowa na warzywa i część przeznaczona na sad w ściśle określonych dla każdej działki w alejce miejscach. Nie było żadnej wzmianki o tak zwanej części rekreacyjnej, ale i wtedy inne były czasy – ktoś powie – i inne były priorytety, mając na uwadze opłacalność gospodarowania. Tak było 30, 40 lat temu. Ludzie mieli nawet po dwie działki i uprawiali marchewkę, pietruszkę, buraki, fasolę, szpinak, cukinię i kabaczki, ogórki, pomidory, rzodkiewkę, czosnek, cebulę, truskawki, a nawet ziemniaki. Działkowa ziemia miała wydawać znaczące plony pod czujnym okiem gospodarza, po to, żeby nie trzeba było kupować w sklepie.

            Czasy i nastawienie działkowców powoli się zmieniały. Już nie opłacało się uprawiać marchewki i buraków, bo w sklepie i na targu były szalenie tanie. Pomidory zjadała zaraza, a czosnek wyrywali złodzieje. Przemawiał za tym rachunek ekonomiczny.

            Jestem w sobotę na działce. Sobota rekreacyjna, wolna od pracy. Wolna od pracy, ale w zakładzie pracy, bo od działki odpoczynku nie ma, a o rekreacji na działce można sobie tylko pomarzyć.

            W sobotę po południu sąsiad kosił kosiarką spalinową trawę na działce. Miał tego sporo do koszenia, bo oprócz trawy, ma tylko kawałek z krzewami ozdobnymi i kwiatami. Potem kosą spalinową na żyłkę trzeba było podkosić przy krawężnikach, bo musi być ładnie.

            Rzecz normalna, bo przecież kiedyś trzeba to zrobić. Korki w uszach raczej dają marne efekty, ale przecież kiedyś sąsiad skończy to koszenie i będzie można już z pełnym zaangażowaniem i radością skopać grządkę pod czosnek.

            Oj naiwny, naiwny. Przecież sąsiad jest nie jeden, ale sąsiadów jest wielu, a przecież jest sobota, a ci w wieku produkcyjnym w tygodniu przecież pracują.

            Kiedy inny sąsiad zaczął odpalać swoją żyłkową kosę z dyskontu za 150 zł, zdawałem sobie sprawę, że to męczenie potrwa przynajmniej godzinę, bo na działce ma tylko trawę, wyskoczyłem szybko z kaloszy i pokonany wróciłem do domu.

            I tu właśnie przychodzą takie różne refleksje. Jak to się pozmieniało! Przez te 40 lat zrobiliśmy ogromny postęp w ekologii. To znaczy, namnożyło się ekologów, którzy są zaczynem tworzenia nowej religii – Zielonego Ładu.

            Ci młodsi wiekiem, którzy poszukują działek, już nie umieją uprawiać warzyw, nie potrafią pielęgnować drzew owocowych i krzewów. Starają się o działki, żeby mieć gdzie uprawiać rekreację, to znaczy w wielu przypadkach – imprezować. Na uprawę nie mają czasu, bo w tygodniu dojeżdżają do Amazona, czy innego LG. Pozostaje to, co uprawia się bez problemu, a więc uprawiają trawę. Nie trzeba się za bardzo napracować, bo wystarczy raz, czy dwa razy w tygodniu uruchomić spalinówkę  - i heja. A to, że na działkach są też inni ludzie, choć ich nie zawsze widać - to co to mnie obchodzi!

            Tu chciałbym zaznaczyć, że już nawet nie wystarcza soboty, ale trawę kosi się w niedzielę. W takich przypadkach marzy mi się milicja szyicka na wzór tej w Iranie (Tak, Panie Michale, chodzi też o Pana). No cóż, marzenia można mieć, to przecież nic nie kosztuje.

            Ale można to też rozwiązać inaczej przy znaczącej pomocy ekologów, jeśli to nie jakaś sekta na usługach mafii od kosiarek spalinowych, żeby zakazać na działkach koszenia trawy kosiarkami spalinowymi, a nawet elektrycznymi i cofnąć się do epoki kosiarek ręcznych, takich posuwanych. Ciekawa maszyna i sto procent ekologii. Można też zaoszczędzić na siłowni, bo wszystkie mięśnie podczas takiego koszenia pracują. W tym przypadku, jeśli ten pomysł chwyci, to siłą rzeczy, zmniejszać się będzie areał do koszenia na rzecz areału do upraw warzyw i tym samym społeczeństwo będzie się bogacić. Gorzej z tymi, którzy już tylko potrafią uprawiać trawę i … politykować. W takim razie stoimy na pozycji przegranej, bo jeśli za politykę biorą się ludzie pokroju tych od tylko trawy na działkach, to nic dobrego z tego nie wyrośnie.

 

(grafika z Internetu)

 

           

           

2 komentarze:

  1. Ja swego czasu miałem amerykańską kosiarkę NAC na akumulator. Bardzo ekologiczna i cicha. Ładowało się w domu akumulator, a później kosiło bez hałasu, spalin i prądu. Bardzo wygodna i wcale niedroga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogród:niewielki kawałek ziemi przeznaczony do uprawy warzyw,owoców,ziół lub kwiatów.
    Bardzo podoba mi się ta definicja,ponieważ stawia warzywa,owoce,zioła na pierwszym planie - i nie wspomina w ogóle o trawie.
    Niedawno sąsiad skomentował moją lawendę i to,jak rozkwita i roi się od pszczół.
    Powiedziałem mu,że mój ogród to oświadczenie polityczne.Gdy to powiedziałem,otrzymałem tylko puste spojrzenie.
    Popraw różnorodność genetyczną swojego sąsiedztwa,sadząc warzywa,owoce,jadalne trawy,zioła i rośliny do naturalnych barwników i herbat.
    Stwórz przyjazną,bezpieczną przestrzeń dla owoców,ptaków,małych zwierząt i dzieci,aby mogły się rozwijać.
    Ludzie trawnika...trawnik z perspektywy ekologii politycznej to przymus,władza i wyzysk.

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.