Wracałem po Dniu Matki z Włocławka do Bielawy. Trzeba liczyć te 310 km. w jedną stronę. Od pewnego czasu jeżdżę na ten dzień, bo tak trzeba, a mama już się zbliża do 95 roku życia. Poważny wiek, a jeszcze można normalnie porozmawiać, powspominać i dowiedzieć się rzeczy z przeszłości, o których się nie słyszało.
Rodzina duża, to i brat przyjechał z daleka, drugi brat i siostra z bliska, no i był miejscowy brat z żoną i siostra z mężem. Całkiem doborowe grono. Pogoda też dopisała, a, że każdy coś tam przygotował, to i było przy czym posiedzieć. Jak zwykle z dziwnym uczuciem i ze smutkiem trzeba było się znów rozstać.
Była sobota, a więc liczyłem na spokojną drogę do domu.
Pierwszy kontakt z policją - na mijance na światłach. Stałem za radiowozem i siłą rzeczy musiałem potem jakiś czas za nim jechać, bacznie patrząc na licznik.
W Kole za torami policja zatrzymała samochód przede mną. Kierowcy kazali zjechać na lewą stronę. Odetchnąłem, bo jak już kogoś zatrzymali, to mnie nie zatrzymają. Niestety – lizak i stop - ale to tylko kontrola trzeźwości. Nie piłem.
Dobra, szeroka, prosta droga w lesie i dlaczego ograniczenie 60 km/godz.? Kto jeździ, to też zapewne zwraca uwagę, że niektóre znaki drogowe są zupełnie bez sensu. Czy ktoś to kontroluje?
Zaskoczyli mnie. Lizak i zjazd na leśną drogę.
Było ich dwóch na motocyklach. Jeden przedstawił się i zakomunikował, że przekroczyłem prędkość. Jechałem 78 km/godz. i będzie to kosztować 200 zł. Poprosił o prawo jazdy, a drugi sprawdzał coś na jakimś urządzeniu.
Byłem zaskoczony, ale faktycznie prędkość miałem przekroczoną. Twierdziłem, że zdarzyło mi się to pierwszy raz i zapytałem, jak ja mam to zapłacić – czy można na miejscu. Byłem spokojny i z tego zaskoczenia nawet się uśmiechałem. Policjant odpowiedział, że mogę zapłacić na poczcie, albo przez Internet. Zapytał, dokąd jadę. Odpowiedziałem, że jadę do Bielawy na Dolny Śląsk i mam jeszcze do przejechania ponad 200 km. Skoro już byłem przy głosie, to powiedziałem gdzie byłem i po co, i że mama ma już prawie 95 lat, a ojciec zmarł mając 96 lat, i że uprzedzano mnie, żebym jechał zgodnie z przepisami, a tu taka wpadka. Policjant też się uśmiechał. Czekałem, co dalej będzie się działo.
- To pan z tych długowiecznych!? – stwierdził.
- No tak! – odpowiedziałem odruchowo.
- Sprawdzimy jeszcze stan licznika. – zakomunikował i podał kilometry koledze.
- I niech pan jedzie spokojnie! Szerokiej drogi!
Podziękowałem, wsiadłem w samochód i odjechałem, rozmyślając po drodze – co to było, bo mandatu nie było.
Nie byłoby tego artykułu w takiej formie, gdyby nie fakt, że na kilka dni po wcześniejszych wielu badaniach od stycznia i wizytach u najróżniejszych lekarzy, znalazłem się w szpitalu. Był czas na rozmyślania i zastanawianie się, jak to jest u mnie z tą długowiecznością. Czy ma się to w genach, czy się nabywa, czy sport i dobre odżywianie tej długowieczności pomagają?
Faktem jest, że w moim przypadku myśl o długowieczności jakby straciła na ważności tym bardziej, że przede mną jeszcze długa droga w kontaktach ze Służbą Zdrowia, a i nie bez znaczenia jest fakt, że już bardzo wielu moich znajomych, sąsiadów, kolegów i koleżanek odeszło.
Przecież ja w niczym nie jestem lepszy od nich, żeby myśleć o długowieczności!
panie Bolesławie dużo zdrowia
OdpowiedzUsuńDrogi Bolesławie, moje życzenia urodzinowe 100 lat !!! są nadal ważne. 3maj się.
OdpowiedzUsuńPanie Bolesławie, w zdrowiu i pogodzie ducha lat życia do stu życzę
OdpowiedzUsuń