Tak
się zdarza. Takie sytuacje, jak daje to ta, są i choć zaskakujące, trzeba
przecież przyjąć je do wiadomości i pogodzić się z tym.
Jak zawsze w ostatnim roku, w
niedzielę, wysłałem kolejny artykuł do redakcji DDZ24.EU, gdzie pisałem
felietony i miałem „swoje” miejsce na siódmej stronie. Napisałem „pisałem”, bo już
pisanie skończyło się. Oczekiwana w piątek Gazeta z moim artykułem nie ukazała
się i jak dowiedziałem się, DDZ24.EU zakończyła swoją misję. Artykuł pozostał i
szkoda, żeby się zmarnował, dlatego go publikuję. Usunąłem nazwiska, bo w
zaistniałej sytuacji nie ma to już sensu.
Dziękuję Redakcji DDZ.24.EU za możliwość
pisania artykułów – a było ich wydrukowanych 29. Dziękuję za kolejną,
redaktorską przygodę, jaka przytrafiła mi się na stare lata. No i dziękuje
Czytelnikom, którzy „mnie” czytali i oszczędzili mi gorzkich uwag w ocenie
tekstów.
DOBRZE
ŻYCZĘ - Pożegnania
Kiedy
piszę ten artykuł, jesteśmy tuż przed Nowym Rokiem już w końcówce starego. Udało
mi się jakoś prześlizgnąć ze swoimi felietonami na łamach gościnnej Gazety
DDZ24.EU w ilości 25 sztuk przez cały ciekawy rok i można powiedzieć, że się
już tu zasiedziałem. Wyrażając otwarcie swoje poglądy i stanowiska, zapewne nie
wszystkim przypadło to do gustu, zwłaszcza w połączeniu z moją działalnością
podstawową, czyli blogowaniem, do czego odnośny odnośnik pozwolono mi umieścić
na tej stronie. Amatorszczyzna jaką reprezentuję w swoim pisaniu nie raz
spotkała się z ostrą krytyką ze strony władz tak świeckich jak i kościelnych, a
wszystko to dlatego, że pisałem prawdę taką, jak ją rozumiem, wykorzystując
przy tym prawo do swobodnej wypowiedzi w ramach tzw. „wolności słowa”. Zdaję
sobie sprawę, że ci urażeni i nawet obrażeni, zastanawiali się nad rozwiązaniem
kwestii mojego pisania i może to faktycznie się stać, gdy znajdzie się jakieś
lokalne lobby, które skutecznie mnie wyeliminuje chociażby z tej Gazety. Jak na
razie mam ten komfort, że mogę pisać, co chcę. Oczywiście staram się nie
narażać nikomu i nie narażać nikogo, dlatego nikogo nie przepraszam, choć może
i uraziłem.
Piszę
to w kontekście pożegnania felietonisty, sąsiada z szóstej strony Gazety,
kolegi Redaktora Adama Pajdy, który przez dwa ostatnie lata zmagał się z
pisaniem obszernych, jak na felietonistę, artykułów w cyklu „Panie Adamie, co
słychać w Polityce?”. Jak pan Adam
zaznacza – przejął niejako schedę po śp. redaktorze Jerzym Jankowskim, czym
musiał być zaskoczony.
Ja
ze śp. Jerzym Jankowskim polemizowałem swego czasu w „Dzierżoniowskim Tygodniku
Powiatowym” i była to polemika ostra, bo gość próbował przekonywać czytelników,
jakim to dobrodziejstwem ciągle jest socjalizm i komunizm, i choć pan Pajda
przejął po śp. towarzyszu Jankowskim również schedę polityczną, to już z panem
Adamem nie polemizowałem, bo jego artykuły raczej dotyczyły spraw samorządu
lokalnego, a te zahaczające o politykę nie były prowokujące.
Z
miłym zaskoczeniem odnotowuję, że kilka razy w felietonach Adama Pajdy
zaakcentowane było moje stanowisko odnoszące się do troski o Bielawę. W tej
kwestii ze swoim redakcyjnym kolegą byłem zgodny. Choć z pozycji; jeden z
Lewicy, drugi z Prawicy - jakoś było nam po drodze w budowaniu lepszego miasta,
w którym razem zamieszkujemy. W tym działaniu również łączyła nas niechęć do
nas lokalnej władzy i totalne niezrozumienie, i choć władzy dobrze życzyliśmy,
podczas ostatnich wyborów otrzymała sprawiedliwą ocenę.
Chociaż
może wydawać się to dziwne, z panem Adamem Pajdą tak naprawdę spotkałem się
dopiero w 2017 roku i to całkiem przypadkowo. Znaleźliśmy od razu wspólny
język, jakbyśmy znali się od dawna. Sama
deklaracja, że mogę dzwonić do niego o każdej porze dnia i nocy, o tym dobitnie
zaświadcza.
Skończyły
się felietony o samorządzie, o sprawach opisywanych szczegółowo i tak, aby były
zrozumiałe, a o których próżno było szukać odniesień choćby w „Wiadomościach
Bielawskich” lukrujących magistrackie torty. Ja doceniam pracę, jaką włożył
felietonista Adam Pajda w swoje artykuły. Rozumiem ogrom pracy, jaka została
włożona w te artykuły, kosztem cennego czasu emeryta i kosztem rodziny.
Za
to wszystko serdecznie panu Adamowi dziękuję.
Pisanie
felietonów często jest inspirowane brakiem akceptacji dla tego, co się
aktualnie dzieje w polityce – tej dużej i tej małej. Jest to pisanie w trosce o
coś, co ucieka, co się wymyka spod kontroli, co coś próbuje zmieniać i psuć
zarazem, a nie ma na to zgody. Dlatego trzeba pisać i pisać odważnie.
Felietonista często jest przedstawicielem tych, którzy nie potrafią napisać i
przekazać tego, co ich nurtuje, z czym się nie zgadzają. Oczywiście – można coś
palnąć jako anonimowy na jakimś forum, wrzucić temat, ocenić i na tym poprzestać,
ale na wyłożenie sprawy i to pod swoim imieniem, i nazwiskiem najczęściej już
odwagi brakuje. Dlatego zachęcam do pisania nowych i nawet tych „pyskatych”,
tych wiecznie niezadowolonych z reformy szkolnictwa jak radny powiatowy (…),
jak kandydatka na radną powiatową aktywistka (…), która wypunktuje wszystkie
mankamenty nawet najlepszej zmiany i rzeczowego radnego (…). A może jakieś inne
objawienia? A może wróci do pisania kandydat na radnego (…)? Wszak jego
odejście z Gazety oceniam w kategoriach straty, bo dobrze się go czytało i
ceniłem za odwagę. I proszę się nie bać, że za pisanie zostanie się odsądzonym
od czci i wiary, że postawa prezentowana w pisaniu zostanie oceniona przez
osoby, po których byśmy się tego nie spodziewali, jako nikczemna. To jest ta
cena, jaką płaci się za pisanie prawdy i odważne głoszenie swoich poglądów.
Ale
mimo to – warto.
Zastanawiam
się, czy warto DOBRZE ŻYCZYĆ, skoro po życzeniach często jest gorzej. Może
właśnie lepiej byłoby życzyć źle i zgodnie z zasadą przekory będzie wtedy
odwrotnie, a więc lepiej. Jednak, jako tradycjonalista, DOBRZE ŻYCZĘ i to nawet
wszystkim, a szczególnie właśnie tym, którzy dobrych życzeń ode mnie raczej się
nie spodziewali.
Ja
się z Czytelnikami nie żegnam w starym roku – mówię – do widzenia, a za ojcem
Adamem Szustakiem - nawet – paaa!
BBBS Bielawski Bloger Bolesław Stawicki
www.boleslawstawicki.blogspot.com
Gazeta zakończyła działalność bo wybory przegrał Łyżwa i o to chyba chodziło. Zobaczymy co założyciele tej gazety teraz będą robić, jakie posady obejmą i komu się to wszystko najbardziej opłaciło. A przede wszystkim, jaką skalę moralności przyjmą do siebie... oto jest pytanie na najbliższą przyszłość
OdpowiedzUsuńZa to teraz TV Sudecka zacznie działać, bo przecież byli śmiertelnie zagniewani na poprzednia ekipę :)
OdpowiedzUsuńCzyżby panu Łu. skończyło się finansowanie z lokalnych samorządów i ich firm? Pani So. już dostała posadę u Kucharskiego, ciekawe kto przytuli pana Łu.
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, że nie będzie Twoich, Bolku, felietonów oraz że nie będzie DDZ24. (Ale tu na blogu będziesz nadal pisywał!)
OdpowiedzUsuńNawet polubiłem Twój sarkazm i docinki, nawet te pod moim adresem. Lubię, gdy prawdziwy społecznik, jakim niewątpliwie jesteś, próbuje nas w oryginalny i szczery sposób przekonać do swoich racji; nawet, gdy nazywasz je prawdami, to pamiętaj, że to są tylko (i aż) Twoje własne prawdy.
Prawicowość Twoja mi zawsze odpowiadała, wszak człowiek musi mieć jakieś zasady, a chrześcijańskie wartości to zwykle mądre i szlachetne działanie - działanie dla dobra społeczności oraz płynące z szacunku i miłości do bliźniego.
Dlatego też dziwiłem się, że tak łatwo przychodzi Ci krytyka (choć sam lubiłem mocno krytykować władze, zwłaszcza Bielawy w latach 2004-2014, a obecnie wraz z 2 nauczycielskimi związkami zawodowymi krytykujemy minister A. Zalewską) zwykłych aktywnych ludzi, obśmiewajac ich lub sarkastycznie oceniajac ich w sposób bardzo jednoznaczny.
Szacunek do bliźniego, nawet o bardzo odmiennych poglądach, to podstawa bycia dobrym chrześcijaninem. Czego Tobie i sobie życzę w tym jakże ciekawie zapowiadającym się Nowym 2019 Roku!
To dobra opinia o mnie radnego powiatowego i kolegi Adama Domagały. Adam wie, że moją intencją w pisaniu nie jest absolutnie kogoś ośmieszyć, zakpić sobie, skrzywdzić, ale, jeśli piszę "sarkastycznie" i prześmiewczo, to też w taki sposób chcę zwrócić uwagę nie na siebie, ale na problem, jaki zauważam, a czego nie zauważają inni. Stąd cieszy mnie to, że ktoś się denerwuje, hejtuje, bo wiem, że to go dręczy i może coś dobrego z tego wyjdzie. Oczywiście najlepiej najpierw pogadać, ale czasami nie jest to łatwe, zwłaszcza, gdy ktoś pozjadał wszystkie rozumy i nie ma dystansu do siebie.
Usuń