Taki temat wpadł mi niedawno do głowy na ulicy Parkowej w
Bielawie przy przystanku autobusowym, kiedy wracałem na rowerze z działki, i
zastanawiam się, czy, skoro mamy wolną wolę i możemy robić to, co chcemy, co
uważamy, co nam pasuje – czy naprawdę jesteśmy wolni? Słyszę czasami, gdy
zwracam uwagę na złe postępowanie kogoś na mieście: „- Polska, to wolny kraj”.
No niby tak, ale czy naprawdę, mając to na uwadze, można robić wszystko to, na
co mamy aktualnie ochotę?
Nasza rodzima, bielawska feministka już po kampanii
wyborczej wyraziła się, że Polska powinna być taką, jaką sobie każdy zamarzy.
Obawiam się jednak, że Polska w marzeniach pani feministki to nie moja bajka.
No, ale marzyć każdy może, ale żeby się spełniło, trzeba czasami walczyć. I
stąd mamy Komitet Obrony Demokracji, Obywateli RP, Nowoczesną, Komitet Obrony
Kobiet, Czarne Parasolki, Obóz Narodowo – Radykalny – żeby tylko wspomnieć co
niektóre organizacje.
Dlaczego przy przystanku? Otóż na przystanku stał pan z
panią w oczekiwaniu na autobus. Pan palił papierosa. To niebywała dla mnie
okazja, aby pomóc bliźniemu, chociaż moja postawa ogólnie podobno jest
nikczemna, pełna niesprawiedliwych osądów i krytyki wobec tychże bliźnich.
– Przepraszam pana, ale na przystanku nie wolno palić
papierosów! – zagadnąłem możliwie uprzejmie, licząc się z natychmiastową
ripostą w spodziewanym stylu, co nie jest mi obce.
Pan zaskoczony, tłumaczy mi, że jedzie do pracy, a pani
dość obcesowo zwraca się do mnie:
– Ale mi to nie przeszkadza!
– Proszę pani, tu chodzi o zasady, a nie o to, czy pani
to przeszkadza, czy nie – odpowiadam. – A poza tym, mówię to w trosce o tego
pana, bo może przypadkiem jechać Straż Miejska lub policja i mogą być kłopoty.
Odjechałem, ale z daleka usłyszałem wyraźne, męskie
dziękuję. Machnąłem ręką, że podziękowanie przyjmuję i ta sytuacja trochę zbiła
mnie z tropu, bo uświadomiłem sobie, że ktoś mi uwierzył i moją uwagę przyjął w
dobrej wierze.
Niewątpliwie w tym przypadku wolność człowieka została
perfidnie ograniczona, tym bardziej, że przepis o zakazie palenia na
przystankach jest przepisem zupełnie martwym. Żadna Straż i żadna policja nie
zatrzyma się. Nikt, nawet ze stojących na przystanku przy palących, nie zwróci
uwagi – po co się narażać. Dotyczy to nie tylko takich sytuacji, ale obojętność
i znieczulica społeczna jest u nas na porządku dziennym.
Podobnie jest na klatkach schodowych w blokach. Na
palaczy nie ma siły. Nikt nie pomoże, nawet Spółdzielnia i najczęściej trzeba
bez ustanku walczyć, albo się poddać.
Odpowiedzialne państwo, dbające o swoich obywateli,
wymyśla najróżniejsze zakazy, aby żyło się obywatelom bezpiecznie. Mamy zasady
ruchu drogowego z zakazami i nakazami, ograniczającymi naszą wolność. Rozumiem
zakazy, ale jeszcze kierowcy coś nakazują. Trzeba jechać tak, jak wskazują
znaki drogowe, bo inaczej można zapłacić mandat, a nawet spowodować wypadek. I
po co się narażać? Lepiej posłuchać i zastosować się.
Mamy też zasady dobrego wychowania, postępowania w
cywilizowanym społeczeństwie, co świadczy o jego wielkości i dojrzałości. Ci,
co tego nie mają, są zacofani i prymitywni. Przebywanie w takim towarzystwie
może być męczarnią, albo ciekawym doświadczeniem komentowanym już później wśród
swoich.
Co prawda są odważni, którzy twierdzą, że przepisy są po
to, żeby je łamać, ale to tylko tak gadają. Ale faktycznie odważni ludzie są,
tacy, którzy nie chcą pogodzić się z ordynarnym łamaniem przepisów i ustalonych
zasad. Gdzieś w komentarzach anonimowa pani nawołuje z determinacją do
donoszenia do władz nawet na sąsiadów, którzy nie sprzątają po swoich psach na
klatkach schodowych i na zewnątrz, bo taka nastała teraz moda, że po psach
powinno się sprzątać. Oczywiście to dobra moda i ja ją popieram. Ta pani ma
szczęście, że jest anonimowa, bo chyba sama nie miałaby odwagi zwrócić uwagi
pyskatej sąsiadce w przedmiotowej sprawie. Ja uwagi nie zwracam, bo
ograniczałbym tym samym wolność obywatelską i psią, a poza tym za słuszne
czepianie się i zwracanie uwagi już tyle oberwałem od władz cywilnych i kościelnych,
że więcej już chyba przyjąć się nie da.
No i tak to jest z tą naszą wolnością. Niby wolni, a
ograniczani na każdym niemalże kroku, niby wolni, ale uzależnieni od zakazów,
nakazów, regulaminów, przepisów, kodeksów, umów, konstytucji i tym podobnym.
Czy mimo tego można poczuć się choć czasami wolnym?
Oczywiście. Trzeba sobie tylko powiedzieć jasno i
wyraziście – jestem wolnym człowiekiem! Od razu poprawia się samopoczucie i
oddychamy pełną piersią, najlepiej gdzieś w samotności przemierzając na rowerze
czy na nartach dzikie, górskie trasy bez znaków drogowych na maksymalnej,
bezpiecznej prędkości. Może nawet uda się spotkać równie wolnego człowieka i
nawet życzliwie z nim porozmawiać.
Wolność – to też stan umysłu, stan ducha, do którego
przecież nikt dostępu mieć nie musi, bo to mój umysł i mój duch – umysł i duch
wolnego człowieka.
BBBS Bielawski Bloger Bolesław Stawicki
Ciekawe!
OdpowiedzUsuń