7 grudnia 2018

DOBRZE ŻYCZĘ - Zakazy, nakazy

Taki temat wpadł mi niedawno do głowy na ulicy Parkowej w Bielawie przy przystanku autobusowym, kiedy wracałem na rowerze z działki, i zastanawiam się, czy, skoro mamy wolną wolę i możemy robić to, co chcemy, co uważamy, co nam pasuje – czy naprawdę jesteśmy wolni? Słyszę czasami, gdy zwracam uwagę na złe postępowanie kogoś na mieście: „- Polska, to wolny kraj”. No niby tak, ale czy naprawdę, mając to na uwadze, można robić wszystko to, na co mamy aktualnie ochotę?


Nasza rodzima, bielawska feministka już po kampanii wyborczej wyraziła się, że Polska powinna być taką, jaką sobie każdy zamarzy. Obawiam się jednak, że Polska w marzeniach pani feministki to nie moja bajka. No, ale marzyć każdy może, ale żeby się spełniło, trzeba czasami walczyć. I stąd mamy Komitet Obrony Demokracji, Obywateli RP, Nowoczesną, Komitet Obrony Kobiet, Czarne Parasolki, Obóz Narodowo – Radykalny – żeby tylko wspomnieć co niektóre organizacje.

Dlaczego przy przystanku? Otóż na przystanku stał pan z panią w oczekiwaniu na autobus. Pan palił papierosa. To niebywała dla mnie okazja, aby pomóc bliźniemu, chociaż moja postawa ogólnie podobno jest nikczemna, pełna niesprawiedliwych osądów i krytyki wobec tychże bliźnich.

– Przepraszam pana, ale na przystanku nie wolno palić papierosów! – zagadnąłem możliwie uprzejmie, licząc się z natychmiastową ripostą w spodziewanym stylu, co nie jest mi obce.

Pan zaskoczony, tłumaczy mi, że jedzie do pracy, a pani dość obcesowo zwraca się do mnie:

– Ale mi to nie przeszkadza!
– Proszę pani, tu chodzi o zasady, a nie o to, czy pani to przeszkadza, czy nie – odpowiadam. – A poza tym, mówię to w trosce o tego pana, bo może przypadkiem jechać Straż Miejska lub policja i mogą być kłopoty.

Odjechałem, ale z daleka usłyszałem wyraźne, męskie dziękuję. Machnąłem ręką, że podziękowanie przyjmuję i ta sytuacja trochę zbiła mnie z tropu, bo uświadomiłem sobie, że ktoś mi uwierzył i moją uwagę przyjął w dobrej wierze.

Niewątpliwie w tym przypadku wolność człowieka została perfidnie ograniczona, tym bardziej, że przepis o zakazie palenia na przystankach jest przepisem zupełnie martwym. Żadna Straż i żadna policja nie zatrzyma się. Nikt, nawet ze stojących na przystanku przy palących, nie zwróci uwagi – po co się narażać. Dotyczy to nie tylko takich sytuacji, ale obojętność i znieczulica społeczna jest u nas na porządku dziennym.

Podobnie jest na klatkach schodowych w blokach. Na palaczy nie ma siły. Nikt nie pomoże, nawet Spółdzielnia i najczęściej trzeba bez ustanku walczyć, albo się poddać.

Odpowiedzialne państwo, dbające o swoich obywateli, wymyśla najróżniejsze zakazy, aby żyło się obywatelom bezpiecznie. Mamy zasady ruchu drogowego z zakazami i nakazami, ograniczającymi naszą wolność. Rozumiem zakazy, ale jeszcze kierowcy coś nakazują. Trzeba jechać tak, jak wskazują znaki drogowe, bo inaczej można zapłacić mandat, a nawet spowodować wypadek. I po co się narażać? Lepiej posłuchać i zastosować się.

Mamy też zasady dobrego wychowania, postępowania w cywilizowanym społeczeństwie, co świadczy o jego wielkości i dojrzałości. Ci, co tego nie mają, są zacofani i prymitywni. Przebywanie w takim towarzystwie może być męczarnią, albo ciekawym doświadczeniem komentowanym już później wśród swoich.

Co prawda są odważni, którzy twierdzą, że przepisy są po to, żeby je łamać, ale to tylko tak gadają. Ale faktycznie odważni ludzie są, tacy, którzy nie chcą pogodzić się z ordynarnym łamaniem przepisów i ustalonych zasad. Gdzieś w komentarzach anonimowa pani nawołuje z determinacją do donoszenia do władz nawet na sąsiadów, którzy nie sprzątają po swoich psach na klatkach schodowych i na zewnątrz, bo taka nastała teraz moda, że po psach powinno się sprzątać. Oczywiście to dobra moda i ja ją popieram. Ta pani ma szczęście, że jest anonimowa, bo chyba sama nie miałaby odwagi zwrócić uwagi pyskatej sąsiadce w przedmiotowej sprawie. Ja uwagi nie zwracam, bo ograniczałbym tym samym wolność obywatelską i psią, a poza tym za słuszne czepianie się i zwracanie uwagi już tyle oberwałem od władz cywilnych i kościelnych, że więcej już chyba przyjąć się nie da.

No i tak to jest z tą naszą wolnością. Niby wolni, a ograniczani na każdym niemalże kroku, niby wolni, ale uzależnieni od zakazów, nakazów, regulaminów, przepisów, kodeksów, umów, konstytucji i tym podobnym.

Czy mimo tego można poczuć się choć czasami wolnym?

Oczywiście. Trzeba sobie tylko powiedzieć jasno i wyraziście – jestem wolnym człowiekiem! Od razu poprawia się samopoczucie i oddychamy pełną piersią, najlepiej gdzieś w samotności przemierzając na rowerze czy na nartach dzikie, górskie trasy bez znaków drogowych na maksymalnej, bezpiecznej prędkości. Może nawet uda się spotkać równie wolnego człowieka i nawet życzliwie z nim porozmawiać.

Wolność – to też stan umysłu, stan ducha, do którego przecież nikt dostępu mieć nie musi, bo to mój umysł i mój duch – umysł i duch wolnego człowieka.

                                                                             BBBS Bielawski Bloger Bolesław Stawicki





1 komentarz:

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.