Wczoraj,
w sobotę 27 stycznia 2018 roku, w Bielawie miało miejsce podniosłe wydarzenie w sali
art.-Inkubatora. To spotkanie z bielawskimi weteranami NSZZ „Solidarność” pod
hasłem „Bielawa o Was pamięta”, wpisujące się w obchody setnej rocznicy
odzyskania niepodległości. I ja otrzymałem zaproszenie, co wcale mnie nie
zdziwiło, bo przecież aktywnie uczestniczyłem w organizowaniu w 1980 i 1981
roku struktur „Solidarności”. Na medal nie liczyłem, bo medale dostają ci
bardziej zasłużeni, który za swoją związkowo-polityczną działalność byli „prześladowani
w stanie wojennym”. Celowo napisałem ten zwrot w cudzysłowie nie po to, aby
umniejszyć zasług tym bohaterom, ale po to, aby podkreślić typowe hasło do
zwrócenia na te osoby szczególnej uwagi. Ale już tak jakby lista tych
szczególnie znaczących dla sprawy ludzi, tych wyczytywanych na każdym apelu i patriotycznym
spotkaniu, tych na uroczystych sesjach Rady Miejskiej, tych znanych, jakby już stawała
się zamknięta.
Są przecież akta, są dokumenty, są gratulacje, medale,
odznaczenia i honory. Po 36. latach od tamtych wydarzeń zaczyna się sięgać po
tych bohaterów, którzy zrobili naprawdę coś znaczącego, ale nie mieli tej godności
być internowanym, osądzonym i osadzonym w więzieniu, pałowanym, wyrzuconym z
pracy.
Może zbyt patetycznie wybrzmiewają
słowa pani minister Anny Zalewskiej w liście gratulacyjnym, jaki bardzo wielu w
tym pamiętnym dniu otrzymało:
"… z okazji uroczystości „Bielawa o
Was pamięta”, która poświęcona jest uhonorowaniu bielawskich działaczy „Solidarności”
pragnę przekazać głębokie wyrazy uznania za Pana wkład w kontynuowanie walki
narodowo wyzwoleńczej naszych dziadów i ojców działając w strukturach
organizacji niepodległościowych. Tym samym przyczynił się Pan do walki o wolną
Polskę, godne życie Polaków, a swoją postawą zasłużył na wyrazy uznania,
szacunku oraz wdzięczności.”
Nie będę opisywał całej uroczystości
i skorzystam później z linków naszych lokalnych portali prasowych, ale napiszę jeszcze
swoje niektóre spostrzeżenia.
Siedziałem miedzy dobrze mi znanymi:
Zbyszkiem Starkowiczem, a Januszem Manieckim. Na tej imprezie lepszego
towarzystwa nie mogłem sobie wymarzyć, no chyba, żeby zamiast Starkowicza
siedział koło mnie pan Mieczysław Ślasko. Ale dla pana Mietka zarezerwowany był
pierwszy rząd. Przedstawiać szczególnie nie trzeba. Pan Zbyszek Starkowicz, mój
współpracownik na Wykończalni „Bieltexu” i przewodniczący komisji oddziałowej NSZZ
„Solidarność” w czasach po 1989 roku, i niezmordowany chorąży, i opiekun naszego
związkowego sztandaru do chwili obecnej. Ten sztandar też był na sali. Pan
Janusz Maniecki, najbardziej rozpoznawalny historyk współczesności politycznej
w naszym regionie, współpracujący z IPN, prelegent wielu wykładów i współautor
książki o „Solidarności” – „Solidarność Ziemi Dzierżoniowskiej 1980 – 1989 –
przyczynek do dziejów”, napisanej w 2010 roku z okazji 30-lecia tamtych
wydarzeń.
Nawiązując do hasła na zaproszeniu: „Chwała
Bielawskim Bohaterom”, przypomniałem sobie czas rejestrowanych rozmów przez
pana Manieckiego w siedzibie „Solidarności” w Dzierżoniowie w 2010 roku, z
działaczami Związku z tamtych pamiętnych lat. Kiedy wchodziłem na salę (pana
Manieckiego wtedy nie znałem), wyszedł mi naprzeciw i powiedział: „Witam
bohatera”. Zareagowałem, oponując, ale wytłumaczył mi, że to jest właściwe określenie.
Rozumiałem, że dotyczy to właśnie tych wszystkich jakby bezimiennych ludzi,
którzy ten ruch społeczny „Solidarności” tworzyli, a potem bardziej czy mniej
dla tego ruchu udzielali się.
Spora ilość takich listów
gratulacyjnych leżała na stoliku i zamarzyłem sobie, że może i ja dostanę? Po
gratulacje podchodzili co raz to znani mi, mniej znani i całkiem nieznani
bohaterowie i listów gratulacyjnych ubywało. Zwątpiłem nawet, że mnie przewidziano
w tym splendorze, o co przecież nie zabiegałem, ale doczekałem się i ja pod
koniec. Nie ukrywam – było miło.
Jeśli chodzi jednak o mnie, wziąłem
sobie do serca zobowiązanie, jakie przedstawił pan Majchrzak, aby o tamtym
czasie pamiętać i o tamtym czasie opowiadać. Co prawda z opowiadaniem może
miałbym kłopoty, ale przecież pisać potrafię. Dlatego może jednak napiszę tę książkę
o „Solidarności” widzianej z mojej perspektywy, tak widzianą i przeżywaną przez
trzydziestoletniego, żonatego, młodego jeszcze wtedy mężczyznę z trójką małych
dzieci, którego los rzucił tak daleko od swoich rodzinnych stron i stron żony,
aby tu w Bielawie znaleźć miejsce dla siebie i swojej rodziny.
Chwała Bielawskim Bohaterom! – Bielawa o Was pamięta!
http://doba.pl/ddz/artykul/uhonorowali-bielawskich-dzialaczy-solidarnosci-wideo-/27799/15
Dobrze, że w ogóle uroczystość odbyła się. Przez lata nie było dobrej woli (poitycznej), aby pamiętać o tych, którzy bezinteresownie angażowali się i poświęcali dla Solidarności, a po 1989 zostali zapomnieni i zepchnięci na margines. Proszę pisać książkę, bo każde świadectwo będzie dla przyszłych pokoleń. Póki żyją świadkowie tamtych czasów. Za kilkanaście lat może juz być za późno. Biologia jest nieubłagana. Nadmienię, że wielu autentycznie zaangażowanych ludzi Solidarności, którzy wiele wycierpieli dziś żyje w bardzo trudnych warunkach materialnych. Z poczuciem krzywdy, że Ci, którzy czynili zło, nie ponieśli odpowiedzialności. Jeśli nie prawnej, to chociaż moralnej. Sp. Mecenas Maciej Bednarkiewicz- człowiek całym sercem oddany Solidarności, zainicjował bardzo pożyteczny projekt. Nie wiem natomiast czy jest realizowany?.https://ipn.gov.pl/pl/aktualnosci/9135,IPN-i-adwokaci-pomoga-represjonowanym-w-PRL.html
OdpowiedzUsuńMarek Ptak członek MKK SOLIDARNOŚCI w Dzierżoniowie.Pracownik Silesiany.Aresztowany z powodu łamania "praw"stanu wojennego, zmuszony do emigracji wraz z rodziną.Gdy zapomnicie o nich kamienie wołać będą
OdpowiedzUsuńJa zdaję sobie sprawę, że jest wielu wspaniałych działaczy tamtego pamiętnego okresu, którzy nie działali dlatego, żeby być widocznym. To tak z potrzeby serca. Działali ludzie, którzy wcześniej nie byli znani, a zaangażowanych było naprawdę dużo. Proszę napisać więcej niż jest w książce "Solidarność Ziemi Dzierżoniowskiej". O Marku Ptaku wspomniane jest na stronach: 1,28,33,42,72,73,81,82,84,127, a więc bardzo dużo. Ale napisane jest, że pracował w "Bieltexie", a nie w "Silesianie".
Usuńświetnie
OdpowiedzUsuńPtak był członkiem MKK Tak jak Domański i Frankowski,ale w okolicznościowym wpisie na DOBIE jedyny z tej trójki żyjący - Domański zapomniał go wymienić. Został uwieziony w pamiętną niedzielę. Ostatni raz widziałem go pod kościołem Św. Jerzego w Dzierżoniowie rozdającego ulotki wbrew zakazowi WRONY.Ale Domański o nim nie wspomniał, nie on jeden i nie tylko o nim zapomniał...
OdpowiedzUsuń