Do
pisania tego artykułu przystępuję z pewnym zażenowaniem. Można będzie
powiedzieć po zapoznaniu się z nim, że może znów się czepiam. Naprawdę nie
chodzi mi o czepianie się, ale o rzeczową analizę i konkretne wnioski, aby w
przyszłości nie popełniać takich błędów i nie dać się nabrać.
Podejmuję się recenzji albumu
autorstwa pana Konrada Kazimierza Czaplińskiego pod tytułem „Bielawa – Wrota w
Góry Sowie”. Jest to recenzja z mojej inicjatywy, którą podjąłem z ciekawości
po telefonicznej rozmowie z zatroskanym bielawianinem w związku z wieloma
zastrzeżeniami co do jakości zawartości albumu. Tekst ten nie dla wszystkich
będzie zrozumiały. Na pewno będzie zrozumiały dla tych, którzy ten album
posiadają i mogą z nim w ręku skonfrontować moje uwagi. Recenzja nie jest
wyczerpująca i nie jest głęboka, choćby ze względu na brak czasu na
konfrontowanie tekstów, jako podpisów pod zdjęciami dotyczącymi historii
Bielawy.
Już w słowach wstępnych redagowanych
przez wiceburmistrz Bielawy, panią Małgorzatę Greiner i prezes Towarzystwa
Przyjaciół Bielawy, panią Ewę Glurę, występuje niekonsekwencja w podaniu tytułu
publikacji. Panie piszą „Bielawa – Wrota Gór Sowich”.
To moje krótkie opracowanie dotyczy
załączonych zdjęć i podpisów pod nimi.
Na stronie ze stopką redakcyjną jest
napisane, że „Koncepcja graficzna prezentacji miasta, opracowanie tekstów i
podpisy” należy do Konrada Kazimierza Czaplińskiego. „Zdjęcia by Konrad
Kazimierz Czapliński”. „Książkę wydano ze środków Gminy Bielawa i Towarzystwa
Przyjaciół Bielawy”. „Wydawca Towarzystwo Przyjaciół Bielawy”. Druk i oprawa –
Edytor Drukarnia – Wydawnictwo Tomasz Ligęza”.
Nazwisko pana Konrada Kazimierza
Czaplińskiego pojawiło się w moim wcześniejszym artykule:
W materiale wideo w tym linku, pod
koniec, jest wytłumaczenie autora, skąd wziął się ten album. To tak przy
okazji. Ja nie będę dochodził, jak długo w Bielawie Autor pracował nad
zdjęciami do albumu. Może to być jeden dzień, może być dwa, a może i więcej.
Nie pytam, jak powstają takie albumy, choć z Internetu można się dowiedzieć, że
pan Czapliński w tym temacie nie ma sobie w Polsce równych. Może i stąd jego
obecność w Bielawie należałoby odczytywać w kontekście nobilitacji naszego
miasta.
Podejmując to opracowanie, nie chcę
nikogo urazić. Zwracam tylko uwagę na oczywiste, wg mnie fakty. Jeśli ktoś
poczuje się obrażony – wyjaśnię i przeproszę.
Nie wyobrażałem sobie, że recenzja
książki, może być sprawą poważną i znaczącą, dopóki nie przeczytałem artykułu
Grzegorza Pisarskiego pt. „Recenzja książki „Góry Sowie: ilustrowany przewodnik
z mapami i planami miast, opis atrakcji turystycznych, propozycje wycieczek” w
Roczniku „Bibliotheca Bielaviana 2016”. Autorami wspomnianego przewodnika są:
Waldemar Brygier, Marcin Papaj, Tomasz Śnieżek.
Autor artykułu dokładnie punktuje wszystkie niedociągnięcia, błędy i
niedopowiedzenia w związku z Przewodnikiem.
Przepisuję zdanie z opracowania
Grzegorza Pisarskiego, wyrwane z kontekstu, dotyczące wydawania książek:
„Dzięki
podjętym tutaj zabiegom Tomasza Hauzera przekonujemy się, że ważną obecnie
czynnością przy wydawaniu książek jest techniczne przygotowanie do druku (ang.
PTP, preparing to printing), ale i krekta, aby uniknąć niemiłych niespodzianek
tekstowych.”
W innym miejscu autor pisze:
„Stąd
wypływa wielka umiejętność, jaka jest wymagana przy uprzystępnianiu wiedzy
szerokim rzeszom odbiorców”.
Moja analiza nie dotyczy artykułu
Grzegorza Pisarskiego, ale przy okazji wyszła rzecz śmieszna. Pan Pisarski
wskazuje na błędne operowanie znakami przestankowymi w tekście Przewodnika, a w
jego tekście od różnego rodzaju błędów tekstowych i innych aż się roi, ale
rozumiem, że ogólnie chodzi przy wydawaniu książek o szacunek do czytelnika,
użytkownika i nie wciskanie kitu.
Taki kit, niestety, wcisnął
bielawianom pan Konrad Kazimierz Czapliński, nie oszczędzając burmistrzów,
samorządowców, proboszczów, biskupa i innych zacnych księży i gości, wciskając
nam za nasze pieniądze album „Bielawa – Wrota w Góry Sowie” i edukacyjny Szlak
Św. Wojciecha.
Już okładka książki jest kłamstwem.
Jest to fotomontaż zdjęć z odwróceniem sowy. Sowa z pomnika nie patrzy na Urząd
Miasta, ale gdzieś tam na Górę Parkową. Tak nie powinno się robić, bo to
oszustwo i nieestetyczne. Poza tym nie jest napisane, że to fotomontaż. To samo
„zdjęcie” jest powielone na stronie 13 z głębszą perspektywą z opisem: Na pierwszym planie fontanna wykonana z
piaskowca z symbolem Bielawy – Sową. Fontanna wzniesiona w 1939 roku.
Nie rozumiem dlaczego „Sową”
napisane jest z dużej litery. Zabrakło też precyzyjnej daty odsłonięcia pomnika
(1 września 1939 roku), co dla nas jest znaczące i wymowne.
Na stronie 14 i 15 załączona jest
panorama od widoku UM poprzez pomnik „Sowy” do pałacyku ul. Piastowska 1, w
który też jest siedzibą UM. Podpis pod zdjęciem: Panorama na Rynek Bielawy. W Bielawie nie ma Rynku, w Bielawie jest Plac Wolności. Jeśli już autor nieopatrznie
ten plac nazwał rynkiem, to nie powinien traktować to jako nazwy własnej i
napisać „rynek” z małej litery. Ten „rynek” występuje w całej publikacji, dlatego
już nie będę do tego wracał.
Przy okazji o zdjęciach
panoramicznych. Uważam je za dobre, przemawiające, zapewne wykonane jakąś
specjalną techniką; może z obiektywem do zdjęć panoramicznych lub z opcją
panoramy w aparacie cyfrowym.
Na stronie 17 występuje w opisie
słowo „magistrat” w odniesieniu do
budynku na ul. Piastowska 1, a na stronie 18 pod zdjęciem budynku Urzędu Miasta
na Placu Wolności użyto zwrotu – „Budynek
Ratusza”. Jakkolwiek „magistrat” i „Ratusz” są określeniami uprawnionymi,
to jednak dla naszego bielawskiego środowiska raczej obce. W dalszej części
publikacji występuje również „Ratusz
Miejski”, ale na tym poprzestanę.
Na stronie 19 jest zdjęcie zrekonstruowanej
studni z podpisem - „Zreknstruowana studnia”. Proszę
spróbować przeczytać.
Na stronie 24 jest podpis „Fasada budynku Urzędu Miasta z siedzibą
Rady Miejskiej” i to już bardziej przemawia do miejscowego czytelnika.
Na stronach 28 i 29 pokazany jest
wlot ul. Wolności do Placu Wolności, gdzie całą 29 stronę zajmuje budynek
apteki pod Orłem. Jest to zdjęcie skomponowane nieestetycznie. Podpis: „Z Bielawy Dolnej do rynku prowadzi ulica
Wolności. W perspektywie ulicy widoczny jest rynek”. Nie ma takiego terminu
– Bielawa Dolna. Bielawa jest jedna, bez podziału na Dolną, Środkową czy Górną.
Co prawda można wyrażać się o Bielawie: dolna, środkowa, górna, ale nie stosuje
się nazw własnych i pisze z małej litery.
Na następnych dwóch sąsiednich
stronach też jest panorama widziana od skrzyżowania ul. Wolności z ul.
Kolejową. Ciekawy jest podpis: „W
kierunku Bielawy Górnej prowadzi również ulica Wolności”. Mając na uwadze
poprzednie strony, przeglądający album turysta, dochodzi do rynku (po naszemu
do Placu Wolności), który jest w perspektywie. Będąc na „rynku”, zaglądając na
następne strony, idąc z „Bielawy Dolnej” w kierunku „Bielawy Górnej”, jest przekonany,
że dalej idzie ulicą Wolności. Wynika to ze zwrotu – „prowadzi również”. A to
nie jest ulica Wolności, tylko już Piastowska. Pokazany fragment miasta jest o
3 kilometry w kierunku odwrotnym do wskazywanego przez autora albumu.
Na stronie 33 w podpisie jest
nieścisłość. Podpis: „Widok na wieżę
kościelną z okolic Banku Zachodniego”. To nie jest Bank Zachodni, tylko
Bank Zachodni WBK. Kilka lat temu była fuzja Banku Zachodniego z Wielkopolskim
Bankiem Kredytowym.
Dalsze strony albumu dotyczą również
Kościoła Wniebowzięcia NMP. Są to ujęcia z różnych stron i pozycji. Takie
pstrykanie. Na stronie 35 jest zdjęcie kościoła od strony pomnika papieża Jana
Pawła II. Podpis pod zdjęciem: „Przed
kościołem, na placu Kardynała Wyszyńskiego postawiono pomnik Papieża Jana Pawła
II”. Problem jest w tym, że pomnika papieża praktycznie nie widać, bo zlewa
się z tłem. Za to na pierwszym planie bardzo wyraźnie został wyeksponowany kosz
na śmieci. Sama nazwa placu jest
nieścisła. Powinno być napisane: „Plac Kardynała Stefana Wyszyńskiego”.
Na stronie 37 są trzy zdjęcia, w tym
jedno z pomnikiem papieża już całkiem dobre. Ale jest też zdjęcie portalu
wejściowego, na którym ten portal całkowicie zasłonięty jest krzyżem z figurami
Matki Bożej i św. Jana po bokach. O tym krzyżu w całej publikacji nie ma
wzmianki.
W podpisach zdjęć występują dwie
formy określenia placu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Autor pisze „plac” i
skrótowo „pl.”. Podobnie jest z ulicami; raz pisze „ulica”, a w innym miejscu
„ul.”. Tak się nie robi. Trzeba być konsekwentnym i trzymać się jednej nazwy.
Zdjęcia wnętrza kościoła są
nienajlepszej jakości, robione w warunkach jakie autor zastał w kościele, bez
dodatkowego oświetlenia. Raczej nie przemawiają. Na stronie 43 jest zdjęcie
obrazu z Matką Bożą, który jest jednocześnie zasłoną figury Matki Bożej z
Dzieciątkiem. Podpis: „Zasłona w
środkowej części tryptyku ze sceną Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny”.
Choć pisownia „Marii” jest również przyjęta, to jednak ze względu na nazwę
kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, należałoby pisać
„Maryi”. Zdjęcie jest niepoprawne pod względem technicznym – ucięta górna część
obrazu.
Pod zdjęciem figury Matki Bożej jest
podpis: „Po odsunięciu zasłony ukazuje
się figura Matki Bożej Pani Bielawskiej”. Owszem, wypowiadana jest czasem
nazwa „Pani Bielawska”, ale nie pamiętam, aby ta figura oficjalnie miała nadaną
taką nazwę. No i brakuje przecinka w zdaniu. To często zdarza się w podpisach.
Na całej stronie 45 pokazana jest
ambona, ale jest zbyt mała, a za dużo pokazano wnętrza kościoła.
Na stronie 46 Autor pokazał ołtarz
boczny Św. Antoniego z Padwy i obrazy świętych. Jakość zdjęć bardzo zła, a św.
Dominika – fatalna. Podpis: „Ołtarz
boczny Św. Antoniego z Padwy oraz świeci i święte z ołtarzy”. Napisane
„świeci”, a nie „święci”.
Na stronie 47 są zdjęcia figur Pana
Jezusa, Matki Bożej i świętych. Tylko zdjęcie figury św. Jakuba i św. Jana
Nepomucena jest wyraźne. Podpis: „Figury
Jezusa i Marii”, „świętych umieszczonych przy filarach nawy głównej”. Tu
jest chaos. Są pokazane figury czterech świętych: św. Piotra, św. Pawła, św.
Jakuba i św. Jana Nepomucena. Figura św. Jana Nepomucena nie jest umieszczona
przy filarze nawy głównej. Przy tych filarach umieszczone są figury apostołów.
Figury trzech pozostałych świętych są przedstawione w niejednakowych
proporcjach. W przypadku św. Jakuba Apostoła nie jest zaznaczone, który to
Jakub – Jakub Starszy, syn Zebedeusza czy Jakub Młodszy syn Alfeusza.
Strona 48 i 49 – porażka. Zdjęcie ze
strony 48, które zachodzi na stronę 49, należałoby skopiować i pokazać
Czytelnikom, boję się jednak, że autor może podać mnie do sądu, że kopiuję jego
zdjęcia. Podpis: „Wejście na Cmentarz
Parafialny od strony ulicy Żeromskiego”. Mam podstawy sądzić, że zdjęcie to
jest fotomontażem, a więc dokonano manipulacji. Został sztucznie przybliżony
krzyż, który jest na końcu cmentarza i w takiej pespektywie jest niewidoczny.
Jeśli było to zamierzeniem Autora, powinien to zaznaczyć lub ten krzyż
wyeksponować osobnym zdjęciem, czego nie zrobił, a zdjęcie przecież miał. Na
stronie 49 jest zdjęcie kościoła od strony bloków z podpisem: „Kościół Wniebowzięcia NMP od strony
cmentarza z widocznym Krzyżem Milenijnym”. Widok nie jest od strony
cmentarza i nie jest to Krzyż Milenijny tylko krzyż misyjny. Krzyża Milenijnego
w albumie nie pokazano.
Na stronie 51 widzimy zdjęcie szkoły
podstawowej nr 4 na ul. Waryńskiego. Podpis: ”Szkoła Podstawowa nr 4 z Oddziałami Integracyjnymi i Oddziałami
Gimnazjalnymi przy ulicy Waryńskiego (Górna Bielawa)”. Nazwa szkoły jest
napisana nieprawidłowo. Powinno być – „z oddziałami Gimnazjum”, a nie
„Oddziałami Gimnazjalnymi”. Wyprzedzając – na stronie 69 też jest przedstawiona
SP 4, ale podpis jest już prawidłowy. Natomiast czytelnik, patrząc na zdjęcia na
stronie 69, będzie zdezorientowany, bo powtórzony jest nr szkoły, a
przedstawiony inny budynek i nie napisane, że znajduje się on na ul. Polnej.
Należałoby również zaznaczyć, że SP 4 ma trzy budynki. Pominięto zupełnie
budynek SP 4 na ulicy Lotniczej.
Na stronie 52 pokazana jest: „Willa z dekoracyjnym murem pruskim”.
Nie jest to ścisłe określenie. W tej willi nie ma pruskiego muru. Raczej
powinno być, że ta dekoracja to jest imitacja muru pruskiego.
Od strony 54 do 67 pokazywane są
zdjęcia kościoła Bożego Ciała przy Placu Kościelnym. Na stronie 56 jest zdjęcie
kościoła z podpisem. Jest również podpis ze strzałką jako odnośnik do
poprzednich stron. Podpis: „Na stronach
52-53 Kościół p/w Bożego Ciała …”. To nie są strony 52-53 tylko 54-55. Nie
rozumiem, dlaczego „Kościół” napisane jest z dużej litery. „P/w” oznaczające w
tekście skrót „pod wezwaniem” jest nieprawidłowy. Powinno być „p.w.”. Ogólnie
mam zastrzeżenia do jakości zdjęć. Na stronie 62 pokazany jest ołtarz boczny
lewy, a na stronie 63 wyeksponowana główna scena z tego ołtarza z brakiem
opisu, co przedstawia. Być może śmierć św. Józefa. Zdjęcie jest bardzo
nieostre. Nieostre jest dlatego, że wycięty został kadr ze zdjęcia ze strony 62
i powiększony. Widać również wyraźnie obróbkę komputerową zdjęcia. Podobnie ma
się sprawa ze zdjęciem na stronie 65. Na stronie 64 jest pokazany ołtarz boczny
prawy, ale w zupełnie innym układzie niż ten lewy. Pokazana jest jego górna część
bez mozaikowych obrazów u jego podstawy. Posiłkując się zdjęciem ze strony 62,
można domyślić się, że mozaikowe obrazy przedstawione dużo wcześniej, bo na
stronie 59, dotyczą właśnie ołtarza bocznego przedstawionego dopiero na stronie
64. Na stronie 59 są one zupełnie niezrozumiałe. Podpis pod pierwsza mozaiką –
„Król Dawid” został przetłumaczony z
łaciny, z napisu na obrazie „David Rex”. Dugi podpis: „Malachias” – został przepisany już bez tłumaczenia, choć powinno
być „Malachiasz”. Tak nazywa się tego starotestamentowego proroka.
Na stronie 68 pokazana jest
kapliczka przy ulicy Piastowskiej. W podpisie jest: „Kapliczka przy ulicy Piastowskiej (…) przy placu Kościelnym”.
To nie jest kapliczka, tylko krzyż. Zwrot „Plac Kościelny”. Tutaj autor napisał
„placu Kościelnym”, a na stronie 56 napisał „Placu Kościelnym”. Prawidłowo jest
– „Plac Kościelny”, bo jest to nazwa własna.
Na stronie 70 znajduje się zdjęcie z
podpisem: „Kamień Pamiątkowy z 1915 r.
dla Pawła Felsmanna byłego przewodniczącego bielawskiego Towarzystwa
Sowiogórskiego – w tle Budynek Teatru Robotniczego”. Jest dla mnie
niezrozumiałe, dlaczego „Pamiątkowy” napisano z dużej litery. Podobnie –
„Budynek”. Poza tym, na zdjęciu widnieją dwa kamienie, a nie jeden. Ten drugi
poświęcony jest poległym w pierwsze wojnie światowej sportowcom bielawskim.
Jeżeli pisze się o konkretnym kamieniu, to powinien być on na zdjęciu
wyeksponowany.
Na stronie 72 pokazana jest brama
wjazdowa do MBP, MOKiSu i ArtInkubatora. Nie podaje całego podpisu, tylko
część: „Po prawej stronie widać budynek
Teatru Robotniczego”. To jest precyzyjna informacja. Powinno być: „… byłego
Teatru Robotniczego”.
Strona 75. Pokazany jest budynek
dawnej willi Dieriga, ten z lewej strony, z łącznikiem. Podpis: „Hotel Pałac Bielawski – dawna willa rodziny
Dierigów – właściciela Zakładów Przemysłu Włókienniczego w Bielawie”. Nie
ma takiego określenia „Pałac Bielawski”, jest „Pałac Bielawa”. Poza tym
należało dopisać, jakich zakładów w Bielawie właścicielem była rodzina
Dierigów, bo było ich w Bielawie wiele. Można było też dopisać, że są to dwie
wille połączone współcześnie łącznikiem.
Od strony 78 autor rozpracowuje
kościół parafii p.w. Ducha Świętego. Jest sporo zdjęć. Już pod pierwszy
zdjęciem jest kontrowersyjny podpis: „Kościół
Ducha Świętego wzniesiony w latach 1928-1929. Posiada niewielką wieżę z
dzwonem. Spełniał rolę kościoła i sierocińca. Obecnie kościół rzymsko-katolicki
dla mieszkańców Górnej Bielawy”. Z tego co wiem, to budynek ten spełniał w
pierwszej kolejności rolę sierocińca, a nie kościoła. Powinno też być napisane
„Kościół p.w. Ducha Świętego, a nie „Kościół Ducha Świętego”.
Od strony 88 są pokazane zdjęcia
Zbiornika „Sudety” i okolic. Pierwsze zdjęcie pokazuje ogrom tego akwenu z
podpisem: „Jezioro w Bielawie jest dużo głębsze
niż Balaton”. Można było jeszcze napisać – że dużo większe i ładniejsze.
Nie rozumiem, jak można porównywać nasz betonowy zbiornik do Balatonu. Poza tym
autor nie informuje, co to jest Balaton, wychodząc z założenia, że każdy
powinien wiedzieć. Kilka danych porównawczych: Nasz zbiornik ma powierzchnię
0,23 km kw., Balaton – 592 km kw. Nasz Zbiornik wybudowano w 1973 roku, a
jezioro Balaton, choć jest młodym jeziorem, ma 20 tys. lat. Długość Balatonu to
77 km, a nasze jezioro ma może 1,5 km. Faktycznie średnia głębokość jest
większa, bo wynosi 6,3 m przy 3,2 m dla Balatonu. Co do największej głębokości
– 12,2 m dla Balatonu, to nasze jezioro przy „bańce” to może i tyle też ma.
Taki opis jest manipulacją.
Na stronie 89 pokazany jest „…otwarty basen”. Raczej stosuje się
określenie – „odkryty basen”. W sytuacji – zadaszony, zakryty, należałoby wtedy
określić – zamknięty.
Pokazanie aż 13 zdjęć Hotelu
Dębowego, w sytuacji gdy innym, równie atrakcyjnym obiektom, poświęcono dużo
mniej uwagi, jest trochę nie fair. Są od strony 94 do 99. Nie chodzę do Hotelu
Dębowego, dlatego trudno mi wypowiadać się na temat zdjęć z nim
związanych. Na stronie 99 są dwa zdjęcia
żywo przypominające scenerię Arboretum w Wojsławicach z podpisem: „Park hotelowy przylega do Parku
Krajobrazowego Gór Sowich …”. Pojechałem specjalnie do Hotelu Dębowego i
dokładnie sprawdziłem cały teren. Nie ma tam takiej scenerii, jak pokazano na
zdjęciach. To z całą pewnością są zdjęcia z Wojsławic. Czy można tak okłamywać
czytelnika i potencjalnego turystę? Co do Parku Krajobrazowego Gór Sowich, to
park hotelowy nie może do niego przylegać, gdyż zaczyna się dopiero od szosy
Pieszyce – Kamionki w stronę Wielkiej Sowy.
Na stronie 101 widzimy: „Żywy symbol miasta Bielawa i Gór Sowich –
puszczyk (Strikx aloco)” Pogratulować zdjęcia. Ciekawe, gdzie je pan
Czapliński pstryknął? A co do łacińskiej nazwy puszczyka, to powinno być
„aluco”.
Na stronie 104 jest bomba. Autor pokazuje
zdjęcie trzech muflonów, wylegujących się na wzniesieniu z lasem w tle. Że też
tak się te muflony panu Czaplińskiemu wystawiły, to naprawdę piękna sprawa.
Sprawa jednak jest inna, bo to samo zdjęcie znalazłem w Internecie. Podaję
link: https://pxhere.com/en/photo/813525 Może to zdjęcie
w Internecie jest autorstwa pana Czaplińskiego? – tego nie wiem.
Mając na uwadze to zdjęcie, mogę
przypuszczać, że wszystkie te dalej pokazywane: ptaszki, motylki, jaszczurka,
zaskroniec, borowik brunatny, no i ryczący jeleń, mogą również występować w
Internecie.
Na stronie 105 jest zdjęcie
tokującego cietrzewia z podpisem: „Cietrzew
tokujący (Tetrao tetrix)”. Problem jest w tym, że przedstawiony ptak to nie
cietrzew, tylko głuszec.
Na stronie 108 jest „Panorama Bielawy z jeziorem na pierwszym
planie”. To jest coś okropnego, czego nawet nie da się opisać.
Na stronach 110 i 111 jest panorama
bielawskiej ulicy. To jest jedno zdjęcie na dwóch stronach. Na stronie 110 jest
podpis: „Budynki mieszkalne przy ul.
Waryńskiego”, a na stronie 111 podpisane jest to samo zdjęcie: „Budynki mieszkalne przy ul. Piastowskiej”.
Faktycznie zdjęcie pokazuje ulicę Piastowską.
Na stronach 124 do 127 znajdują się
zdjęcia związane z uroczystością otwarcia Międzynarodowego Szlaku św.
Wojciecha. Ta ściema, na której byli licznie zgromadzeni goście, jak to pisze Autor
albumu, jest opisana w załączonym linku na początku tego opracowania.
Oczywiście na zdjęciach nie brakuje pana Konrada Kazimierza Czaplińskiego.
Relacja
fotograficzna zupełnie nie pasuje do albumu. Na 125 stronie załączono zdjęcie z
prezbiterium kościoła Wniebowzięcia NMP podczas odprawiania mszy św. z
podpisem: „Uroczysta msza celebrowana
przez bpa Ignacego Deca”. Co to ma wspólnego z brama Gór Sowich?
Przy okazji, jako uzupełnienie do
art.:
podaję
pewną ciekawostkę, potwierdzającą nierzetelność i złe intencje twórców Szlaku
Świętego Wojciecha. Poniżej są tablice z Bielawy i wcześniejsza, z innego
miasta, gdzie Bielawy nie ma. To zdjęcia z Internetu. Jak wyznaczano szlak, nie
dbając o rzetelność?
I jeszcze. Na obydwu zdjęciach jest
pokazany Dzierżoniów, a Dzierżoniów w ten Szlak nie dał się wrobić.
Na stronie 129 jest zdjęcie fasady
szpitala Powiatowego z podpisem: „Szpital
Powiatowy oddział okulistyczny przy ul. Piastowskiej”. To, że jest tam
oddział okulistyczny, to się zgadza, ale jest jeszcze oddział dziecięcy i
oddział dla osób starszych, obłożnie chorych. Gdyby było napisane „Szpital
Powiatowy z oddziałem okulistycznym…”, można by to przyjąć.
Stronę 130 i 131 obejmuje jedno
zdjęcie. Na stronie 130 widnieje podpis: „Ulica
Wolności i Bielawski Inkubator Przedsiębiorczości dysponuje pod wynajem 23
lokale, a także dostępne są 2 sale konferencyjne”. Chyba to nie jest dobre
zdanie. No, ale ja nie jestem profesorem.
Dalej w albumie są cztery zdjęcia
zamku Sandreckich przy parku i zdjęcia z parku. Na zdjęciu na stronach 136 i
137 pokazana jest : „Jedna z alejek do
Centrum Edukacyjnego w Parku Miejskim”. Tak to się faktycznie nazywa, ale
czy tam jakieś centrum jest, to już pewien nie jestem. Ten podpis poprzedzony
jest pierwszym członem: „Żwirowe aleje przecinają
park we wszystkich kierunkach”. To jest prawda, ale nie cała. W parku są
jeszcze alejki wyłożone kostka brukową, ale potencjalny turysta o tym z albumu
się nie dowie. Na stronie 138 dotyczącej jeszcze parku w podpisie pod zdjęciami
występuje – „Skatepark”. Na końcu
zdania nie pisze się wyrazów z dużej litery i nie ma podstaw, aby skatepark
pisać w cudzysłowie. Na następnej stronie jest już napisane poprawnie.
Na stronie 142 i 143, w górnej ich
części, jest przygnębiające, panoramiczne zdjęcie skrzyżowania ulicy Wolności z
ulicą Bohaterów Getta w stronę Pieszyc. Podpis: „Skrzyżowanie ulic: Wolności i Bohaterów Getta, która prowadzi do
pobliskich Pieszyc i Głuszycy”. Zastanawia mnie, dlaczego napisane jest –
„i Głuszycy”. Faktycznie to najbliższa droga przez Pieszyce do Głuszycy, ale po
drodze trzeba przejechać przez niewymieniony Walim i Jedlinę Zdrój. Ta ulica
również prowadzi do Świdnicy, do Lubachowa i Zagórza Śląskiego, jak również do
Wałbrzycha. Skąd ten sentyment do Głuszycy, jako odległego od Bielawy o 35 km
miasta?
Całą stronę 146 zajmuje zdjęcie
krzyża na pomalowanym niebieską, olejną farbą postumencie na tle budynku
mieszkalnego. Opis jest dziwny: „Kapliczka
przy ul. Wolności na przeciw Dworu Sandreckich”. Nie jest to kapliczka z
całą pewnością, tylko krzyż. No i „naprzeciw” pisze się razem.
Na stronie 145 pokazany jest
zabytkowy budynek, z opisem: „Fasada
willi przy ul Wolności w której mieści się Miejski Zarząd Placówek Oświaty i
Spółki Miejskie”. To prawda, ale ten opis jest niepoprawny. Przed „w
której” powinien być przecinek. A dalej – „mieszczą się: …”. Z takiego
dwukropka wcześniej Autor korzystał. Są tam jeszcze inne podmioty, o których
Autor nie wspomniał.
Na następnej stronie pokazane jest „Zwieńczenie ryzalitowego portalu willi”.
Dotyczy ono tego właśnie budynku. Na stronie 147 pan profesor Czapliński
wyodrębnia detale architektoniczne zakończone głowami: kobiety i mężczyzny. Są
one usytuowane symetrycznie w tym ryzalitowym portalu. Podpisane są
następująco; „Kariatydy na pilastrach
podtrzymujących belkowanie”.
Zadałem sobie trud jako inżynier chemik,
nie profesor architektury i sztuki, aby dowiedzieć się, co to te kariatydy
oznaczają. Otóż kariatydy są to podpory architektoniczne w formie postaci
kobiecej. I to ma być cała postać kobieca, a nie tylko głowa, jak w przypadku naszej
willi. Opis nic nie mówi o mężczyźnie. Natomiast męskim odpowiednikiem
kariatydy jest atlant. Tak więc pan profesor Czapliński na kariatydach się nie
zna. Mało tego. To nie żadne kariatydy, a hermy. Wg opisu herma to
architektoniczny element dekoracyjny w formie czworokątnego słupka, zwężającego
się ku dołowi, a na górze zakończonego popiersiem lub rzeźbą głowy. I to
właśnie pokazane jest na zdjęciach. Hermy, a nie kariatydy, panie profesorze
Czapliński.
To samo dotyczy zdjęć ze strony 150,
z tym, że Autor nie określa już, jak te podpory przedstawiające kobietę i
mężczyznę nazywają się, tylko podpisuje: „Pełnorzeźbione
postaci podtrzymujące belkowanie”. Nie jest to jednak prawdą, co do „pełnorzeźbionych”,
bo postaci nie mają nóg.
Na stronie 152 pokazane są na
zdjęciach bielawskie wille. Podpis: „Wille
w Bielawie swoimi dekoracyjnymi elewacjami i kubaturą reprezentują niemal
katalog styli XIX i XX wieku”. Mam wątpliwości czy prawidłowa jest pisownia
„styli”, czy „stylów”. W Internecie piszą, że powinno być – „stylów”.
Na stronie 155 dolne zdjęcie
przedstawia lewą część Pałacu Bielawa, który to Pałac był już przedstawiany i
omawiany wcześniej. To zdjęcie zupełnie tu nie pasuje.
Strona 156 przedstawia kaplicę Sióstr
Augustianek na ul. Wolności przy Rondzie Bieltexu. Obecnie kaplica służy wiernym
parafii Miłosierdzia Bożego. Podpis: „Kaplicę
i Klasztor wraz z ogrodem siostry Augustianki otrzymały w 1947 roku. Siostry
zorganizowały punkt opieki nad dziećmi rodziców pracujących w zakładach
włókienniczych”. I znów mi wiele nie pasuje. Dlaczego klasztor napisane
jest z dużej litery? Faktem jest, że siostry otrzymały ten budynek w 1947 roku
z zaleceniem uruchomienia przedszkola. Działało ono jednak tylko 2 lata. Pan
Czapliński natomiast zupełnie nie wspomniał o działalności Sióstr Augustianek w
zakresie opieki nad dziećmi upośledzonymi umysłowo w domu przy ulicy Kopernika
2, gdzie obecnie funkcjonuje Specjalny Ośrodek Wychowawczy oraz Niepubliczne
Przedszkole Integracyjne.
Zmaltretowany psychicznie przez
profesora Konrada Kazimierza Czaplińskiego, trzeciego dnia dotarłem do końca
albumu. Jestem rozczarowany i wkurzony. Jak można było wcisnąć Bielawie taki
kit, takiego bohomaza? Z tego albumu nic nie wynika i nic on właściwie nie
wnosi. Przegląd Bielawy przy pomocy zdjęć jest chaotyczny. Błędów, jak
wykazałem, jest dużo i zapewne nie wyłapałem wszystkich.
Pan profesor w czterech miejscach
pokazuje bielawskie, wszędobylskie towarzyszące mu kosy. Zostały one również
zauważone w słowie wprowadzającym pani wiceburmistrz Małgorzaty Greiner. Ja
proszę te nasze kosy, aby dziobnęły pana Czaplińskiego chociaż w ucho za to, co
nam uczynił.
Teraz chyba najtrudniejsze.
W informacjach dotyczących pana Konrada
Kazimierza Czaplińskiego, Autora tego albumu, występuje przy jego osobie zwrot
– profesor. Tego zwrotu również użyła pani Greiner w swoim „wypracowaniu”.
Mając możliwość sprawdzenia w publikacjach prezentowania prawdziwych profesorów
zauważyłem, że zawsze przed ich imieniem i nazwiskiem zwrot „profesor”
występuje. Również szukając po
Internecie, nie znalazłem żadnego źródła, które potwierdziłoby, że pan Czapliński
tytuł profesora posiada. Do tych poszukiwań zachęciła mnie słaba jakość ogólna
wydanego albumu, co nie jest możliwe w przypadku osoby z tytułem profesora.
Może da się to wyjaśnić i byłoby
dobrze, aby osoby nieuprawnione nie przypisywały sobie tytułów.
Przy tym opracowaniu napracowałem
się bardzo i dlatego myślę, że ta moja praca nie powinna iść na marne. Nie
wiem, czy ktoś tą pracą się zainteresuje, czy komuś na coś ta moja praca się
przyda. Jednak, aby na przyszłość wyciągnąć jakieś wnioski i nie wydawać
naszych pieniędzy na tego typu nietrafione cele, wysyłam to opracowanie do:
prezes Towarzystwa Przyjaciół Bielawy pani Ewy Glury jako wydawcy albumu,
przewodniczącej Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej pani Marty Masyk odpowiedzialnej
za kontrolę wydawanych przez gminę pieniędzy i kierownika Referatu Promocji
Miasta przy UM pana Łukasza Masyka, oczekując na reakcję.
Jednocześnie proponuję Radzie
Miejskiej, aby nie przyznawała funduszy Towarzystwu Przyjaciół Bielawy na
wydawanie książek. Należy znaleźć innego wydawcę, aby Bielawy nie ośmieszać.
Sprawę tej książki proponuję zgłosić
do sądu i od pana Czaplińskiego żądać odszkodowania.
A Pan Konrad Kazimierz Czapliński
już zapewne ciężko pracuje nad dalszymi odcinkami Szlaku Świętego Wojciecha i
tworzy po drodze albumy. Do Prus jeszcze kawał drogi.
Do burmistrza i wszystkich
decydentów w Bielawie:
–
Nie współpracujcie już nigdy z Konradem Kazimierzem Czaplińskim!
Bardzo prosto sprawdzić "naukowca". Jest ogólnopolska baza osób, którym nadano tytuł profesora, czy doktora:
OdpowiedzUsuńhttps://polon.nauka.gov.pl/opi/aa/prof/zestawienie?execution=e4s1
https://polon.nauka.gov.pl/opi/aa/drh/zestawienie?execution=e5s1
Można sobie sprawdzić, Pan Konrad Czapliński nie figuruje ani w jednym, ani w drugim rejestrze.
Jest co prawda Kazimierz Czapliński, pamiętam go z Politechniki Wrocławskiej, ale to chyba nie on:
http://nauka-polska.pl/#/profile/scientist?id=67882&_k=yirn8c
Ki czort?
Zatem ten Konrad Kazimierz Czapliński nie jest żadnym pofesorem. I jeszcze narobił bardzo wiele błędów przy tym opracowaniu.
OdpowiedzUsuńCzyżby główna pomysłodawczyni tego albumu, pisząca w nim sążniste słowo wstępne, czyli pani wiceburmistrz taką fuszarkę zaakceptowała?
Pan Czapliński wszystkich decydentów w Bielawie oczarował. Ma wyjątkowy dar przekonywania i narzucania się. Chciałbym się z nim spotkać sam na sam. Mogłoby być ciekawie.
UsuńTak, ta konfrontacja byłaby zapewne ciekawa. A może zrobi Pan z nim wywiad?
OdpowiedzUsuńhttp://doba.pl/ddz/artykul/stacja-dzierzoniow-na-szlaku-sw-wojciecha-wideo-/29947/15 ??????
UsuńWidzę, że pan Czapliński znów jest w swoim żywiole.
Usuń