Na działkach od strony działki pani
Zosi wali dym. Znów ktoś uporczywie pali śmieci, choć wiadomo, ze palić nie
wolno. Jest nawet ogłoszenie na tablicy informacyjnej w tej kwestii, nie mówiąc
już o Regulaminie, który każdy działkowiec ma, powinien przeczytać i do niego się
stosować. Gdyby dym walił na osiedle za obwodnicą – to pal sześć, ale on walił
prosto na mnie i moją rodzinę. Po czasie zareagowałem:
- Pani Zosiu, czy to pani pali śmieci?
Pani Zosia była zaskoczona, że ja w
ogóle takie coś mogłem powiedzieć i nie odpowiedziała nic, ale z następnej
działki odezwał się damski głos:
- Już gaszę.
Wracam składakiem z działki na obiad.
Mam pecha. Na trawniku na Sobieskiego przy wylocie na obwodnicę pańcia dwoma
kołami parkuje elegancki samochód na trawniku po prawej stronie. Widziałem już
parkowanie na tym trawniku czterema kołami, o czym pisałem, ale dwoma jeszcze
nie widziałem:
- Proszę pani, parkuje pani na
trawniku! – zdecydowanie zwracam się do pańci.
- Ale tu już jest rozjeżdżone! –
pańcia nie daje za wygraną.
- Proszę pani, czy pani nie rozumie,
że zaparkowała pani na trawniku, czy mam zrobić zdjęcie i poinformować Straż
Miejską?
- Już przeparkowuję – reflektuje się niezadowolona
pańcia.
Była już może 21:40, jak poszedłem
wyrzucić śmieci do kosza. Ciągle ostro grają na dworze. Będąc w mieszkaniu,
przypuszczaliśmy, że to bawią się jeszcze w parku na festynie. Spojrzałem do
parku, a tam nic się nie dzieje. Muzyka wyraźnie dochodzi z ul. Wolności z
kierunku pizzerii. Nigdy tam jednak nie balowano. Sprawdzę. Ostre granie idzie
jednak z dostawczego samochodu Iveco zaparkowanego na kamiennym parkingu przed
Biedronką. Stał tyłem do mnie i myślałem, że to może jakiś wóz cyrkowy, czy
jakiś imprezowy, jakie czasami się zdarzają (strzelnica, krzywe lustra,
oceanarium), ale nie. Podchodzę bliżej. Otwarta, oświetlona szoferka, za
kierownicą siedzi wolny, z afro fryzurą facet, na masce firmowa szklanka od
piwa – muzyka rżnie na cały akumulator. Bębenki w uszach pękają. Próbowałem
gestami dać imprezowiczowi do zrozumienia, że chciałem mu coś powiedzieć.
Przyciszył. Udało mi się zwrócić mu uwagę, że jego muzykę słychać wyraźnie w
pobliskich blokach, a najgorzej te basy. Był zdziwiony. Zerknąłem na
rejestrację – DDZ.
- Myślałem, że pan może jakiś
nietutejszy i nie wie pan jak się zachować, ale widzę, że to swój.
- Co panu to przeszkadza?
Faktycznie, co mi to przeszkadza,
przecież się nie pali, to tylko głośna muzyka, a jemu przecież wolno. Niemniej
z taką sytuacją często się nie spotykam.
- Proszę pana. Faktycznie, ma pan
chyba prawo, robić to, co panu się podoba, ale o dziesiątej przyjdę tu jeszcze
raz, a wtedy zareaguję inaczej.
Odszedłem do domu. Wchodząc do
klatki, z niewielkiej odległości słyszałem cyniczny komentarz imprezowicza:
- To aż tak daleko słychać?
Szedł za mną. Szpiegował. Jakoś nie
chciało mi się reagować.
Takich sytuacji na mieście jest
wiele. Wszystkie one kwalifikują się, aby Straż Miejska reagowała, gdyby była
na miejscu. Interwencji mieszkańców raczej nie należy oczekiwać, bo mieszkańcy się
boją, albo robią tak samo, albo jest im to obojętne. Ja rozumiem, że Straż
Miejska nie może być wszędzie i najczęściej jej nie ma, więc jest niepotrzebna.
Nawet jak jest, to obawiam się, że różne nieodpowiedzialne zachowania i nas ma
gdzieś. Dobrze to obrazuje załączone zdjęcie z portalu DDZ-24.EU
Byle się do wszystkiego i wszystkich przyczepić. Taki strażnik teksasu z Bielawy. Trafi kryska na matyska.
OdpowiedzUsuńNiesamowite jak trzeba być nieszczęśliwym człowiekiem, nie mającym żadnego celu w życiu by prowadzić blog o tym jak jest się nudziarzem. Proponuję zostać policjantem lub strażnikiem, wtedy będzie mógł Pan realizować swoją pasję poprawy świata z ramienia prawa. Pozdrawiam i współczuję takiego życia.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem. Chwalisz się czy żalisz?
OdpowiedzUsuń