5 listopada 2016

Nie słucham Spółdzielni

     
       To było 25 października 2016 roku. Pracownik Spółdzielni Mieszkaniowej wywiesił ogłoszenie na tablicy w naszej klatce, dotyczące zakazu stawiania na klatce schodowej mebli i rowerów. To jest zrozumiała troska o bezpieczeństwo mieszkańców w razie konieczności, gdy np. będzie miał miejsce pożar i potrzeba będzie swobody w dostępie do tego pożaru. Zresztą o niezastawianiu przejść mówi Regulamin Spółdzielni.

  

         
     Ponieważ w naszej klatce pani sąsiadka Basia, namiętnie swój rower stawia na klatce, o czym już wielokrotnie pisałem i pokazywałem na zdjęciach nawet przypięty rower do kaloryfera, zastawiający drogę do piwnicy, myślałem, że to pismo ostatecznie sprawę rozwiąże. Nawet widziałem, jak sąsiadka czytała to pismo, a więc - o co chodzi wiedziała.
            Dzisiaj, wychodząc z piwnicy, natknąłem się na panią Basię i jej męża, jak wchodzili do klatki z rowerami. Sąsiadka postawiła swój na klatce przy wejściu do piwnicy i z przekąsem, abym dobrze słyszał, powiedziała:
            - Niech sobie tutaj stoi.
            Chociaż pani Basia i pan Andrzej, nie życzą sobie, abym odzywał się do nich, co z szacunku do sąsiadów przestrzegam, to jednak tym razem zwróciłem uwagę, że:
            - Rowerów na klatce stawiać nie wolno, jest nawet o tym pismo na tablicy z pieczątką Spółdzielni.
            Pani Basia odpowiedziała na to, że:
            - Ja Spółdzielni nie słucham.
            Były jeszcze prywatne wycieczki pod moim adresem, ale w dyskusję nie wchodziłem. Rowery jednak obydwa poszły do piwnicy. Niedługo potem pismo zostało z tablicy zerwane. Nie ma pisma – nie ma problemu. Nie ma podstaw, aby zwracać pani sąsiadce uwagę, aby na klatce nie stawiała swojego roweru. Zaiste, dziwne rozumowanie.
            No i pozostaje wszystko po staremu.
            Samo życie.





            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.