Lines of Bielawa za nami

 

      Zakończyły się w Bielawie już dziewiąte zorganizowane zmaganie deskorolkarzy na naszym skate parku. Przez sobotę i niedzielę można było podziwiać sprytną, w sumie jeszcze właściwie młodzież na deskorolkach w niesamowitych układach i bardzo odważnych. Jak zwykle imprezie towarzyszyło duże zainteresowanie i choć zasadniczo zawody te słyszałem raczej na działkach niż tym razem widziałem, to przecież na samym zakończeniu w niedzielę byłem, co może potwierdzić sam burmistrz i dyrektor OSiR-u.
          Ogólnie popieram tę imprezę, a pan burmistrz już zapraszał zainteresowanych za rok. To samo dało się usłyszeć przy pożegnaniach uczestników imprezy, co świadczyło, że Lines of Bielawa należy zaliczyć do stałych i udanych. Jak się zorientowałem, w tym roku było więcej uczestników, więcej sponsorów, więcej nagród, więcej kulinarnej obsługi i ochrony, i mniej śmieci.

            Młodzież, którą gościmy wspólnie z naszą młodzieżą tworzą pewnego rodzaju specyficzny światek. Euforia w zawodach, głośna, fachowa konferansjerka, muzyka, jakieś skręty, nieodłączne piwo, bardzo wulgarny język i piękne dziewczyny dają niepowtarzalną atmosferę, w której młodzież czuje się bardzo dobrze i do której to atmosfery chce wracać.

            Bielawski „lines” jest największą tego typu imprezą w Polsce, a może i w Europie. Tak przynajmniej by się chciało. Stawia to przed Bielawą ogromne szanse promocyjne. Podobno to, co się u nas dzieje, ma być już za cztery lata dyscypliną olimpijską. Decyzje zapadną w sierpniu. Wtedy Bielawa staje się największym, liczącym się ośrodkiem, z którego wywodzić się ma kadra olimpijska deskorolkarzy. I wtedy jakby historia się powtórzy – olimpijczycy przed wojną trenowali na basenie w bielawskim parku, a teraz trenować będą na naszym skate parku.

             Ale popieram, popieram. Tylko, żeby tak nie przeklinali.