Ale też był w sobotę wyścig dla
dzieci w trzech kategoriach wiekowych, co, po uwzględnieniu chłopców i
dziewczynek, dało w sumie sześć grup startowych. Wyścigi odbyły się po starcie
starszych zawodników przy wielkim zaangażowaniu dzieci i nie mniejszym ich, niejednokrotnie,
całych rodzin. Przedszkolaki miały krótszą trasę, a dzieci szkolne nawet
całkiem ambitną. Najstarsi mogli nawet jechać trzy okrążenia wytyczonej trasy,
ale stanęło na dwóch. Na szczęście nie padał deszcz, ale przed i w czasie
wręczania nagród już dawał się we znaki.
Z satysfakcją odnotowuję, jako dawny
zawodnik „Włocławianki”, a obecnie zapalony, rowerowy turysta, że aż sześcioro
moich wnucząt startowało w „Mini”. Z nie mniejszą satysfakcją chwalę się, że
jeden z wnuczków zajął pierwsze miejsce, jeden – drugie, a wnuczka również
drugie.
Aż strach pomyśleć, co będzie, jak
reszta trochę potrenuje.
A myślałem, że ten mały w żółtej bluzeczce wygra. Taką ma minę zaciętego zawodnika. Brawo 441 innym razem wygrasz. Jak widać jest sporo chętnych do uprawianie tego sportu, więc może pomyślmy o ścieżce dla nich choćby wzdłuż nieczynnych torów kolejowych z dolnej Bielawy do NASZEGO zbiornika.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny nie wziąłem niestety udziału w maratonie bo "coś" (tym razem świeżo zdjęty gips z ręki) ale z przyjemnością wystawiłem swojego następce. Pomimo że był to wyścig dzieci do lat 5 to emocje były naprawdę ogromne. Niektórzy rodzice to nawet się tak dziwnie zachowywali jakby to były zawody co najmniej na skalę światową a główną nagrodę niczym Tour de France stanowiło jakieś wypasione auto i czek na 100000€. Nie mniej jednak jestem bardzo szczęśliwy że mój syn Olek (nr startowy 446) wygrał wyścig. Już od małego miał predyspozycje do ścigania bo w wieku 3 lat śmigał sam na 2 kółkach. Kto wie może to taki mały "Majka"
OdpowiedzUsuń