13 listopada 2014

Niepotrzebna droga droga

   
        Jak wcześniej pisałem w art. „Dzień Zaduszny”, czekałem na ogłoszenia parafialne w niedzielę, a w nich na plany związane z modernizacją dróg wokół kościoła. Jednak to, co usłyszałem z ust naszego ks. proboszcza bardzo mnie rozczarowało. Miały być plany, a usłyszałem konkretne decyzje potwierdzone kontynuacją prac wokół „Groty Matki Bożej”, co do zasadności, której, wyraziłem wcześniej zastrzeżenia. Tym bardziej niezrozumiałe dla mnie jest, że na ten cel będą zbierane fundusze od parafian przy okazji roznoszenia po domach poświęconych opłatków na wigilijny stół.

          Z ogłoszeń parafialnych:
4. Zebrane fundusze zostaną przeznaczone na modernizację drogi przy Grocie Matki Bożej. Za wszelkie przejawy życzliwości i ofiarności składamy serdeczne podziękowanie.
           
Ta bardzo droga droga jest niepotrzebna. Jeszcze raz przedstawiam, dlaczego tak uważam.
            Otóż po terenie za „Grotą” nie ma w ogóle potrzeby chodzić. Jeżeli ta droga będzie zrobiona, a będzie zrobiona na pewno, bo rządzi proboszcz i nikt inny nie będzie mu się do rządzenia wtrącał, to będzie się chodzić po drodze, dlatego, żeby nikt nie powiedział, że jest droga i po niej się nie chodzi. A więc taka sztuka dla sztuki, czego niejednokrotnie dokonuje się w surrealizmie w znaczeniu posługiwania się kategorią absurdu.
            Kiedy się tam chodzi?
            A, no podczas Rezurekcji w Niedzielą Zmartwychwstania Pańskiego, choć nie zawsze. Właściwie to się nie chodzi, bo trzy powiększone okrążenia kościoła, jak nakazuje liturgia – to byłoby za długo na tak długiej drodze i po pierwszym okrążeniu ludzie uciekają do kościoła, żeby mieć siedzące miejsce.
            Droga niepotrzebna!
            Chodzi się podczas Oktawy Bożego Ciała, to znaczy przez osiem kolejnych dni po Święcie Bożego Ciała. To jest jedno okrążenie kościoła. A chodzi się za figurą, aby zwiększyć trasę, bo przy okazji śpiewa się litanię do Serca Pana Jezusa, bo Boże Ciało jest chyba zawsze w czerwcu. I tu jest pewna niekonsekwencja, a nawet świadomie, sprytnie pomyślane, bo od razu załatwi się nabożeństwo czerwcowe w marszu. Tak wcale nie musi być. Można odśpiewać litanię w kościele, jak jest przez cały miesiąc czerwiec, lub iść wokół kościoła tak wolno, aby starczyło drogi na całą litanię.
A więc droga niepotrzebna.
            No to majowe.
            Nabożeństwo majowe tak naprawdę odbywa się w kościele przed wieczorną mszą św. i jest tylko jedno w ciągu dnia. Taka jest liturgia i tradycja. Jednak pobożni ludzie, być może jeszcze wtedy, gdy majowego w kościele nie było, spotykali się pod świętymi figurami i krzyżami, i śpiewali Litanię Loretańską. Wielu zna to z autopsji. Ja widziałem nawet takie grupy osób w Bielawie pod krzyżami, które dawniej śpiewały litanię. Takie spotkania miały swój niepowtarzalny urok i ograniczały się wyłącznie do śpiewania.
            Nie umiem powiedzieć, jak to się zaczęło, że zaczęto spotykać się pod figurą przy Grocie Matki Bożej. Być może ubywało ludzi przy figurach i krzyżach na mieście, przeszkadzały samochody, może niektórzy krępowali się stać na ulicy i śpiewać. Spontanicznie zaczęto się gromadzić przy figurze przy kościele, by tam śpiewać litanię, a przy okazji pieśni maryjne. Były panie, które ten śpiew prowadziły. Żadnego księdza nie było i było dobrze. Ja też tam wieczorem chodziłem. Przyszedł jednak taki dzień, że doszedł ksiądz i przejął inicjatywę modlitewną. Ja pamiętam, jak to było. Z początku jeszcze wierni dominowali w częściach spotkania i nawet mieli wolną rękę, co do wyboru repertuaru, a ksiądz się przysłuchiwał i uczył, ale z czasem musieli poddać się wyreżyserowanemu spotkaniu przez przygotowanego do tego księdza. Doszły różne rozważania, czytania, rozmyślania, cząstka różańca czasami, ogłoszenia, wieczorny rachunek sumienia, Apel Jasnogórski, a na końcu bajka na dobranoc.  I już nie nazywa się to „majowe”, czy majówka tylko Apel, no bo jak to by było, gdyby były dwa nabożeństwa majowe w jeden dzień w parafii.
            Pod figurami i pod krzyżami w mieście, czy na wsiach, stało się i śpiewało. Chodzenia dookoła nie było. Ale u nas, w pewnym okresie, zaczęliśmy podczas majowego chodzić dookoła figury, ale nie zawsze, to zależy od księdza, nie będę pisał od którego. No i to chodzenie podczas majowego jest zupełnie niepotrzebne, bo to nie pielgrzymka – no, ale jak jest droga, to przecież można nabożeństwo uatrakcyjnić.
            Droga do majowego niepotrzebna.
            Podobnie jest z Różańcem Fatimskim, wprowadzonym do naszej parafii od niedawna. Jest on jeden raz w miesiącu każdego trzynastego, od wiosny do jesieni, chyba sześć razy w roku. Nie trzeba chodzić za figurą, bo chodzi się po mieście w okolicy kościoła i można trasę tak ustawić, żeby na różaniec starczyło bez drogi za figurą, ewentualnie można chodzić wokół kościoła. W sumie na tej drodze przy Różańcu fatimskim jest się nie więcej niż 8 minut raz w miesiącu.
            Droga niepotrzebna!
            Po co wobec tego ta droga?
            Odpowiedź jedynie zna nasz ksiądz proboszcz. Może jest to jakaś doga strategiczna, w razie czego, chociaż nie wiem w razie czego. Może to jest droga ambicjonalna, bo nikt takiej nie ma? A może tam będzie parking na samochody, żeby w lato nie wychodząc z nich uczestniczyć we mszy św.? Nie umiem sobie tego wytłumaczyć i nie tylko ja. Rada Parafialna nic o budowanej drodze nie wie, w więc Rada Parafialna w naszej parafii jest niepotrzebna.
            Inną sprawą jeszcze jest to, że na tym terenie od siedmiuset lat chowano zmarłych. Przy płocie od hotelu nagrobki były jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku – tak mówił mi znajomy. Jeszcze za proboszcza Suskiego teren tam zniwelowano ciężkim sprzętem, a części nagrobkowe wywieziono. Ciał nie ekshumowano.
            I tam ma być ta niepotrzebna droga?!
            Jeszcze raz proponuję: nie róbcie tam drogi. Jest ona zupełnie niepotrzebna, a pieniądze za jej wykonanie wyrzucone w błoto. Za nie można wykonać funkcjonalny podjazd do kościoła dla niepełnosprawnych, lub zainstalować windę, albo wymalować ławki w kościele.
            Na tym terenie, od strony hotelu i ul. Hotelowej można posadzić wysokie cyprysy, co ładnie i funkcjonalnie będzie korespondować z Grotą Matki Bożej i posiać trawę.
            I paradoksem będzie, gdy do moich drzwi zapuka w niedzielę mój kolega z opłatkiem, a ja, który jestem przeciwny tej drodze, będę zobowiązany dać na nią datek, bo tak zarządził ksiądz proboszcz.
Nie będzie mnie w niedzielę w domu, a poświęcony opłatek kupię w innej parafii.
Może ktoś zapytać, dlaczego nie zwrócę się z tym do księdza. Otóż zwracałem się i nie otrzymałem odpowiedzi. Chyba ksiądz mnie nie lubi i rozmawiać ze mną nie chce. Cała pociecha dla mnie w tym, że nie tylko ze mną.
           










             

4 komentarze:

  1. Ponoć żydzi teren raz zajęty pod kirkut (cmentarz) traktują jako nietykalny. No ale my nie jesteśmy żydami. My Bielawiacy. U nas wszędzie buduje się drogi. Buduje burmistrz buduje Spółdzielnia Mieszkaniowa, zbuduje i proboszcz. Zresztą jeśli go stać kto mu zabroni. Mówią malkontenci, że na zachodzie bogatych kościołów pełno tylko wiernych jakby nie dostaje. Ale co się martwić na wyrost

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy ma swoje poglądy, każdy może o nich rozmawiać, ale nie zawsze jest na to czas i miejsce. Na pewno nie jest na to miejsce podczas Mszy Św. Choćby to były ogłoszenia parafialne, do czasu usłyszenia Ite Missa Est, ten czas jest czasem świętym i nie wolno, absolutnie nie wolno kalać go nawoływaniem do wynoszenia postkomunisty na samorządowe ołtarze. A osobiście słyszałem, jak nasz proboszcz go zachwalał przy okazji poprzednich wyborów. To jest skandal i łamanie drugiego przykazania w jego podstawowym brzmieniu: "nie będziesz używał Imienia Pańskiego do rzeczy czczych, niegodnych" To jest dzielenie parafian, a nie jednoczenie. Wolności, w tym wolności wypowiedzi nie wolno używać do rozbijania parafii, na dodatek używając w tym celu przedmiotowo Mszy Św.
    Co do drogi, to przestałem ogarniać. Na pewno przydałoby się dopuszczenie parafian do współdecydowania o planach. Tak to się odbywało u pierwszych chrześcijan, poczucie odpowiedzialności za parafie przyniosłoby tylko dobre owoce, nie byłoby dzielenia my - parafianie i tamci - kapłani, żyjący na obcej planecie. Jesteśmy jedni, ci sami chrześcijanie, czy nie? Nos dla tabakiery, czy tabakiera dla nosa?
    Pzdr, TA

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ten proboszcz wyprawia, po co tam droga ? Do spacerowania jest /będzie/ park miejski.
    Tu powinna rosnąć piekna zielona trawa ,zadbana i tyle w tym temacie. Koło koscioła powinno być czysto , zielono a nie samochody wszędzie jak na parkingu. Proboszcz sobie za dużo pozwala i ma parafian daleko w poważaniu.Jeszcze pieniadze woła na jego durne pomysły. Nie zgadzam sie z tym.

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.