Z
racji pandemii nie uczestniczę teraz w niedzielnej mszy św. poza moją parafią w
Bielawie, aby nie zabierać tamtym parafianom tych 15, a obecnie 10 m2
powierzchni, jaka to powierzchnia zgodnie z prawem przysługuje uczestniczącemu
w liturgii. Dawno już przetestowałem wszystkie msze św. w naszym kościele i
jednak dochodzę do wniosku, że jednak ostatecznie najlepiej jest iść na 9:30,
bo wtedy organista nie uczy nas śpiewać, choć lepiej schować się za filar na
wszelki wypadek, aby proboszcz, który mnie nie lubi, nie był skrępowany, bo to
on najczęściej jest celebransem o tej wspomnianej godzinie. Z racji wieku
nawet, może nie powinienem opisywać swoich spostrzeżeń z liturgii, ale przecież
gdy jest coś wyjątkowego, lub frapującego, to dlaczego tym nie podzielić się z
szerszym gronem moich znajomych? A nuż może nawet ktoś mi przyzna rację i choć
pomyśli – tak faktycznie jest, a tak być nie powinno.
Trochę już na temat łaciny we
współczesnej liturgii w naszym kościele wspomniałem we wcześniejszym artykule,
ale w związku z tym, że dalej tę łacinę na mszach się uskutecznia w śpiewie,
temat pozwolę sobie rozszerzyć.
Napisałem „sobie”, choć również
mogłem napisać – „sobie a muzom”, czy „sobie i muzom”, bo jakoś komentarzy pod
artykułami o podobnej tematyce jest brak, co dobitnie świadczy o braku
zainteresowania.
O Kościele piszą „wszyscy”, a
przynajmniej ci, co pisać potrafią. Wszak są nawet stricte religijne gazety i
czasopisma o różnym profilu, w których pisze się o Kościele. Są strony
internetowe o tematyce religijnej, choćby Deon, Fronda, czy PCH24.
Ja z łaciną
miałem dużo do czynienia podczas ministrantury w szkole podstawowej. Właściwie
to nawet znam całą do tej pory. To jednak, że znam, wcale nie świadczy o tym,
że rozumiem. To dlatego przecież, żeby właśnie rozumieć, wprowadzono na Soborze
Watykańskim II języki narodowe do liturgii i wydawało się, że z łaciną już się
rozstaliśmy na dobre. Okazuje się jednak, że w naszej parafii nie, co jest dla
mnie zupełnie niezrozumiałe, jak niezrozumiała dla mnie jest łacina.
W ostatnią niedzielę, 17 maja, nasz
organista już na początku liturgii zaintonował po łacinie:
Kyrie, eleison,
Kyrie, eleison.
Christe,
eleison,
Christe,elejson.
Kyrie, eleison,
Kyrie, eleison.
Potem było:
Sanctus,
Sanctus, Sanctus Dominus Deus Sabaoth. Pleni sunt caeli et terra Gloria tua.
Hosanna in excelsis. Benedictus qui venit in nomine Domini. Hosanna in
excelsis.
“Pater noster…” nie było. Dopiero
wrzutka na komunię, a więc:
Agnus Dei, qui
tollis peccata mundi: miserere nobis.
Agnus Dei, qui
tollis peccata mundi: miserere nobis.
Agnus Dei, qui
tollis peccata mundi: dona nobis pacem.
Oczywiście wszystko to powinniśmy już
dobrze znać, bo przecież ćwiczone jest od lat. Zastanawiam się tylko po co,
wszak Polacy nie gęsi i swój język mają. Jeżeli już coś nowego wprowadzono i
polecono do stosowania, to nie można robić zamieszania i śpiewać podczas
liturgii na przemian: po polsku i po łacinie.
Ale to jeszcze nie koniec. Ku mojemu
zdziwieniu po komunii wyświetlił się kolejny tekst po łacinie i śpiewamy:
Veni Spirytus Sankte.
Veni super nos.
I tak coś chyba sześć razy. Co
prawda było pod tekstem tłumaczenie - Przyjdź Duchu Święty – Veni Spirytus
Sankte, ale: Veni super nos – już nie przetłumaczono. Na dodatek – jaki jest
sens przyzywać Ducha Świętego pod koniec liturgii, kiedy zasadniczo Ducha Świętego
przyzywa się na początku uroczystości. Tak jest w Piskorzowie przed mszą św.
(po polsku) i tak było na naszym ślubie – „Veni creator Spirytus” – „O
Stworzycielu Duchu, przyjdź”.
Ciekaw jestem, czy księży odprawiających
msze w naszej parafii taka sytuacja zastanawia, czy raczej przyjmują do
wiadomości udziwnienia organisty. A może to jest takie przygotowanie, że znów
wszystko będzie po łacinie?
Sam już nie wiem.
Pana blog naprawdę bardzo mi się podoba.Jest bardzo dużo bardzo ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuńPanie Bolesławi, piszemy "a nuż", nie "a nusz".
OdpowiedzUsuńOK dziękuję
UsuńPanie Bolesławie a no organiście chwała się należy, ponieważ dokumenty kościoła jednoznacznie mówią o tym, że każdy wierny winny znać części stałe Mszy św. po łacinie. Proszę zauważyć, że wszystkie Msze uroczyste odprawia a przez papieża, czy biskupów są cwlebrowane po łacinie lub przynajmniej śpiewa się części stałe w tym języku. I to minimum myślę, że jest zrozumiałe dla wszystkich, ba nawet Pater noster pewnie by za 5 razem zaśpiewali całe 😉
OdpowiedzUsuńChodzi o to, że zrozumiałe nie jest, a więc bez sensu. Najpierw trzeba ludzi nauczyć łaciny, a potem śpiewów. Takie jest moje zdanie, jeśli już mamy śpiewać po łacinie.
Usuń