26 stycznia 2020

Kolejna kolęda za nami


W naszej parafii kolęda już praktycznie została zakończona. Zostały jeszcze te rodziny, które chciały skorzystać z wizyty duszpasterskiej, ale coś wypadło i nie skorzystały, i mogą teraz indywidualnie z księdzem się umówić. To taka już stała praktyka u nas.
            Wspomnę i w tym roku o kolędzie, bo jestem przerażony postawami naszych dzielnych tak zwanych katolików w kraju i innymi, którym kolęda i w zasadzie cała działalność Kościoła Katolickiego jakoś nie leży, i mają dużo na ten temat do powiedzenia.  Może nawet nie do porozmawiania, tylko właśnie – do powiedzenia.

            Z przerażeniem również przyjmuję fakt schodzenia świata generalnie na psy w kontekście – wszystko wolno i jestem najważniejszy. Mam prawo do swojej specyficznie pojętej bezwzględnej prywatności, do zabijania swoich nienarodzonych dzieci, potępiania wszystkiego w czambuł, plucia na wiarę, w której zostałem ochrzczony i w której zostałem wychowany, no i do pogrzebu koniecznie z księdzem – bo co ludzie powiedzą? Ostatecznie to i tak niech martwi się o to rodzina. Nie pytali mnie o to, czy chcę być ochrzczony, a jeśli już mnie ochrzcili to mam prawo do religijnego pogrzebu.
            Przerażają komentarze i memy na różnych forach. Nie ma już żadnych zahamowań. Dzisiaj właśnie dowiedziałem się, że jestem idiotą wśród tych 47%, którzy opowiadają się za reelekcją prezydenta Andrzeja Dudy.
            Obsmarowywanie kolędy, czyli wizyty duszpasterskiej, zaczyna się już na długo przed Świętami Bożego Narodzenia. Wyraźnie przeważają publikacje wrogie i przeciwne tej tradycji odwiedzin katolickich rodzin ten raz w roku, a wyrażają się krytycznie ci, którzy nic wspólnego z Kościołem już nie mają. Wszak ksiądz pragnie przyjść „do swoich”, a „swoi go nie przyjmują”. Nie przyjmowanie księdza po kolędzie to jednak jeszcze za mało, bo jeszcze trzeba swoją niechęć, a często i pogardę, zamanifestować. Z przedstawionego poniżej linku wybrałem hasłowo kilka zwrotów:

- ksiądz chodzący po kolędzie traktowany jako obca osoba
- trauma po kilku włamaniach i okropne historie o księżach
- po prostu nie otwieram, bo po co?
- przyjmować jakiegoś księdza! Traktuję ich jak innych domokrążców – totalna olewka
- nie widzę sensu w tych spotkaniach
- skutecznym antidotum na księdza jest przyklejenie na drzwiach serduszka WOŚP lub naklejki LGBT
- jak mieszkałam u rodziców partnera, byłam w innym pokoju podczas kolędy
- totalny absurd
- coroczny zestaw deprymujących pytań do ministrantów zapowiadających wizytę
- akwizytorom dziękujemy
- „Nie, dziękujemy” – to nadmierna uprzejmość.

            Można by długo wyliczać. Ja takich doświadczeń nie mam i praktycznie z takimi sytuacjami nie spotkałem się. Oczekujemy na księdza o określonej porze. Jesteśmy przygotowani, nie ma żadnego zaskoczenia. Może jest pewną niewiadomą, który ksiądz przyjdzie. W Pieszycach u Antoniego jest to już w zapowiedziach. W tym roku mieliśmy radość gościć te przysłowiowe 10 minut księdza Kamila Orzóga w obecności znajomych ministrantów, w tym naszego wnuczka. Ciekawa sytuacja. Jesteśmy pełni wyrozumiałości dla młodych księży, dla których była to pierwsza kolęda, co w naszej parafii jest normalne, bo tylko proboszcz się nie zmienia. Proszę wyobrazić sobie swój pierwszy dzień w pierwszej pracy. Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe.
            Czasy się zmieniają, zmieniają się zwyczaje. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby szukać nowych form i nowych rozwiązań – również w zakresie tradycji kolędy. Sens kolędy rzeczywiście zanika, gdy sprowadzany jest do corocznego poświęcenia mieszkania i gonienia księdza z kopertą, bo niezręcznie wziąć mu samemu. Są i patologie związane z kolędą, jak choćby ta z naszej diecezji, gdy panie w zastępstwie proboszcza przeleciały się po wsi i zebrały pieniądze. Chyba właśnie największym problemem są te nieszczęsne koperty – tak dla domowników jak i dla księdza. Nieszczęściem jest również to nachalne upominanie się o ofiary na niekończące się remonty kościoła, utrzymywanie kurii, seminarium duchownego, domy księży emerytów i funduszu na nowe fury dla proboszczów. Zbieranie pieniędzy po domach, w formie nawet ofiary, w obecnych czasach jest już nie do zaakceptowania i tylko od proboszcza czy biskupa zależy, jak długo jeszcze taki tradycyjny proceder będzie trwał i jak długo jeszcze będzie budził zrozumiałe emocje i obiekcje. Tradycja tradycją, a życie życiem. Proszę tylko zwrócić uwagę, dlaczego jest tak mało praktykujących katolików, a wśród nich – zaangażowanych w życie Kościoła i parafii? Dlaczego spada liczba tzw. powołań kapłańskich i zakonnych? Jak rozumieć kryzys w Kościele w kontekście kryzysu wśród kapłanów?
            Może właśnie nawet krótką wizytę duszpasterską potraktować jako rzeczywiste odwiedzenie parafian, którzy może chcieli by z troską o czymś powiedzieć, coś zasygnalizować. Może w niektórych przypadkach warto umówić się w rodzinie na dłuższą rozmowę i przyjść ponownie bez ministrantów.
            Zdaję sobie sprawę, że i ja, być może, będę zaliczony do grona tych, którzy wyrażają się krytycznie o kolędzie i w parafialnej kartotece będzie zaznaczone, żeby moje mieszkanie omijać. Nic z tego. Ja księdza po kolędzie będę przyjmował, nawet, jakby miał przyjść sam proboszcz czy biskup. No, może zastanowię się, czy szykować kopertę, skoro ksiądz ma problem z jej przyjęciem.



(grafika z Internetu)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.