Podobnie
jak Jerzy Owsiak wracam do roboty. Może z tą różnicą, że ja nie rezygnowałem,
żeby w chwale powrócić i żeby fani z ulgą na duszy mogli żyć do końca świata i
jeden dzień dłużej z Owsiakiem pod pachę, z Owsiakiem w sercu i z Owsiakiem w
duszy. Wracam do normalnych swoich obowiązków po tragicznych wydarzeniach
ostatniego tygodnia z nadzieją wbrew nadziei, że będzie inaczej, że będzie
lepiej, że człowiek nie będzie człowiekowi wilkiem, a Polak będzie Polakowi
Polakiem, jak to napisał na moim blogu jeden z Komentatorów, choć tak trudno w
to przecież uwierzyć. Muszę mieć w pamięci słowa ojca Ludwika Wiśniewskiego,
dominikanina, honorowego obywatela miasta Gdańska, wypowiedziane podczas
pogrzebu ś.p. prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, który tak odważnie wskazał
na zagrożenie w naszej ojczyźnie:
Lider
Platformy Obywatelskiej, polityk totalnej opozycji Grzegorz Schetyna, już
wyraził się, że to nie do niego te słowa i ten apel, a sugestia, że takie złe
rzeczy dzieją się również w Kościele, wybrzmiewa wręcz nieprawdopodobnie.
Anonimowe
komentarze, jakie można było w ogromnej ilości przeczytać w Internecie w
ostatnim okresie, są zatrważające.
Dawno temu
Kazimierz Grześkowiak w popularnej piosence śpiewał:
Wkoło spokój, wkoło cisza
Gorąc na czterdzieści stopni,
Władek patrzaj, leci mysza
Ulżyj sobie, weźże kopnij.
Chłop żywemu nie przepuści!
Chłop żywemu nie przepuści!
Jak się żywe napatoczy,
Nie pożyje se a juści!
Gorąc na czterdzieści stopni,
Władek patrzaj, leci mysza
Ulżyj sobie, weźże kopnij.
Chłop żywemu nie przepuści!
Chłop żywemu nie przepuści!
Jak się żywe napatoczy,
Nie pożyje se a juści!
I tak kopie jeden drugiego
anonimowo i nie (co odważniejsi) – i poszło! Czekać teraz na odpowiedź czy
ripostę i znów – niekończące się inwektywy i udowadnianie jeden drugiemu, kto
jest gorszy. A gdzie solidarność, która właśnie narodziła się w Gdańsku? Solidarność
rozumiana jako nie Jeden przeciw Drugiemu, ale Jeden z Drugim, jak to
podkreślał św. Jan Paweł II.
Odnośnie mojego pisania,
martwi mnie brak zrozumienia moich intencji u niektórych Czytelników i brak zrozumienia
formy przekazu czegokolwiek. Przyjmując w pisaniu taką a nie inną formę
(zasadniczo felietonu), mam prawo wyrażać się inaczej, niż to robi ksiądz
proboszcz z ambony. Moje pisanie to nie homilie, choć od religijnych tematów
nie stronię jako chrześcijanin i katolik. Gdybym załączył na blogu jako swoje,
wybrane teksty księdza Adama Bonieckiego, ojca Adama Szustaka, ojca Tadeusza
Rydzyka, bpa Józefa Życińskiego i innych odważnych kapłanów, znalazłyby się
szanowne, duchowne osoby, które określiły by mnie ponownie, że idę drogą
nienawiści. Mógłbym iść nawet dalej i załączyć teksty z Pisma Świętego … Takie
eksperymenty też już były. Dlatego proponuję nie przypisywać mi złych intencji i
odpowiedzieć, jeśli ktoś ma taką potrzebę, rzeczowo i z sensem, z nie
obrażając. Żeby z tego pisania wynikło coś dobrego, z pożytkiem dla
społeczeństwa i lokalnej społeczności.
Dzisiaj chcę pokazać widok
na Wielką Sowę z okna mojego mieszkania. Wielka Sowa - obiekt pożądania dla wielu turystów tak zimą,
jak i o każdej innej porze roku, nie wyłączając z tego nocnych eskapad.
25 wejść w roku na Wielką
Sowę dla zaawansowanego 70-ciolatka, pana Henryka – to dla mnie wręcz
nieprawdopodobne, a 52 wbiegnięcia na tą górę, tylko w tym roku, przez Marcina
Łubkowskiego z Bielawy, o czym pisze na Facebooku – to już jest dla mnie kosmos.
Jednak staram się zrozumieć takie „szaleństwa” i w nasze góry też mnie ciągnie.
Taki widok białej,
ośnieżonej Wielkiej Sowy jest niesamowity. Zazdroszczę tym, którzy zdobywając
ją zimą, mają świadomość, że zdobywają ją niejako pierwsi, gdy zawiane są drogi
i szlaki, i nie ma żadnych śladów obecności człowieka. Ale i raźniej może jest,
gdy takie ślady się spotka.
Muszę koniecznie iść w tym
roku na Wielką Sowę – chociaż raz!
Ma Pan piękny widok z okna na Wielką Sowę.
OdpowiedzUsuńPanie Bolesławie trasy biegowe przygotowane.Biegówki i w góry!
Nie wywołaj Pan tylko lawiny,bo ta oznaczałaby dla Bielawy lawinę długów.
:)