Gdy tak się obserwuje
lokalną politykę, tę najbardziej lokalną, tę najbardziej bliską ciału, to nie
ulega wątpliwości, że najlepiej „sprzedaje się” wszystko to, co dotyczy
polityków. A w mniemaniu lokalnych politykierów do takich polityków zaliczane
są niewątpliwie władze samorządowe z burmistrzem na czele. Radni, choć też przecież
z urzędu zaliczani do samorządu, już odnajdują się jako politycy i jako
politykierzy, bacznie pilnując, by dobrze szły interesy najlepiej własne, a
potem, ewentualnie – miejskie.
Ja, oczywiście, piszę o Bielawie, bo to
Ona najbliższa jest mi ciału, a poza tym przecież w ościennych miastach można
obserwować klasyczną sielankę w szerokich kontaktach społecznych. Nie to, co u
nas. Tak za bardzo to ja nie siedzę w sprawach dotyczących tych wszystkich
zależności, układów i układzików, ale coś niecoś wiem. Chociaż, tak naprawdę,
to lepiej byłoby nie wiedzieć, bo szkoda nerwów – jak to się mówi. Była jednak
potrzeba podenerwować się w 2014 roku, bo jak długo, mając na uwadze
transformację ustrojową, można było pokornie przyjmować do wiadomości ciągle
jaśnie nam panujący postkomunizm. Mimo szczerych chęci i zaangażowania się w
sprawę wielu ludzi w tym również tych, którym wybory były wcześniej obojętne,
Bielawa i tak końcem wspomnianego roku pozostała miastem lewicowym, co
jednoznacznie potwierdziły wybory do Rady Miejskiej. Potwierdziły to również
wyniki pierwszej tury wyborów na burmistrza.
Nie umiem racjonalnie wyjaśnić tego, że
burmistrzem Bielawy został Piotr Łyżwa. Jak się okazuje, cuda jednak się
zdarzają.
Bielawa z czterdziestomilionowym
długiem, z elitami wychowywanymi przez lata przez sprawdzony zespół, opuszczona
przez osiem tysięcy wartościowych obywateli w poszukiwaniu bardziej godnego
życia, pozostawiona z kilometrami dróg do nikąd, budynkami z utopionymi
funduszami europejskimi, dziwną spółką miejską i z przemożną chęcią, aby było
tak, jak było – jak było za sprawdzonego zespołu.
Tę opinię potwierdza Komentator na moim
blogu, pisząc w dniu 1 grudnia 2014 roku:
„Panu Łyżwie nie ma czego zazdrościć. Ten
dobry fundament, o którym mówił R. Dźwiniel jest mocno zgniły i podminowany, a
Bielawa jest jak rozpędzony pociąg zmierzający w przepaść. Ponad 40 mln długu,
rozbuchane wydatki, przerosty zatrudnienia, złe nawyki pracowników itd. – Skierować
go na właściwe tory to praca tytaniczna…”
Już od początku, jak dobrze pamiętamy,
sytuacja, kiedy burmistrzem został pan Łyżwa, była trudna do zaakceptowania
przez tych zawiedzionych. Trzeba było akcentować swoją niechęć i wrogość. W
Internecie, na różnych portalach, ujawniali się anonimowi przeciwnicy, aby
bruździć, aby jątrzyć i przygotowywać grunt pod zakończenie kadencji burmistrza
już na jesień 2015 roku. Trwa to do dziś, choć burmistrz wszystkie te
histeryczne napady chorych z nienawiści ludzi przetrwał. Jakiś wyimaginowany
Igor Rzetelny, jakiś Bielawianin.pl nadający z Irlandii i wielka rzesza
internetowych trolli, którzy w działaniach burmistrza widzą tylko zło i węszą
przekręty. No i ci, co burmistrza popierali, a potem już im to się odechciało.
Wiadomo – oni lepiej wiedzą, po jakiej ustawić się stronie.
Pan Ryszard Dźwiniel w książce „25 lat
samorządu bielawskiego 1990 – 2015” wspomina, przywołując wypowiedź burmistrza
Zbigniewa Raka, po którym przejmował obowiązki burmistrza w listopadzie 1998
roku: „Powiedział mi coś ciekawego: te cztery lata bardzo szybko panu
przebiegną, bo przez pierwsze dwa lata będzie się pan uczył, w trzecim roku
będzie pan miał już pewne wizje i koncepcje, które zacznie pan powoli
realizować, ale czwarty rok spowoduje, że to będzie rok kampanii wyborczej,
więc będzie panu brakowało czasu na zrealizowanie własnych wizji i koncepcji.”
Luksus.
Obecny burmistrz takiego luksusu nie
miał. Doczekał roku kampanii wyborczej, nie mając czasu i szans na naukę, mając
jednak już od początku wizję zmian, jakie powinny w Bielawie dokonać się, aby
stało się ono miastem nowoczesnym, prawdziwie ekologicznym i prawdziwie
turystycznym. Nie w pełni to jeszcze się udało. Radni, którzy potrafią coś
powiedzieć, choć jest ich niewielu, a jeszcze mniej tych, którzy wyrażają się
na piśmie, ocenę burmistrza pozostawiają mieszkańcom, choć sami oceniają na
lewo i prawo, nie wyobrażając sobie, aby ta opinia mieszkańców była pozytywna.
Ci zdeterminowani, przebierający już nogami, widzący upragniony koniec
kadencji, szukający dla siebie bezpiecznych bloków do kolejnego startu, nie
potrafią zauważyć żadnego dobra, jakie przecież daje się zauważyć. Takim DOBRZE
ŻYCZĘ, aby przypomnieli sobie przyrzeczenie, jakie składali na pierwszym
posiedzeniu Rady i kończyli je – „Tak mi dopomóż Bóg!”. Niech sobie przypomną
dzień, w którym z tego Boga z przyrzeczenia zrezygnowali, bo nie pasował im do
ich wizji współpracy w ramach samorządu, bo trzeba było z burmistrzem walczyć
dla swoiście rozumianego dobra miasta.
Pan Piotr Łyżwa po wygranych wyborach na
stanowisko burmistrza podczas wieczoru wyborczego miał świadomość, że za cztery
lata trzeba będzie zdać relację i wierzył, że ta relacja będzie optymistyczna.
Jak wkrótce oceni sam siebie, swoje otoczenie, z którym zaczynał i czy pomyśli,
czy wystarczy mu sił, aby kontynuować rozpoczęte dzieło przez następne cztery
lata?
To ostatni artykuł z cyklu DOBRZE ŻYCZĘ, jakie piszę w DDZ24.EU, przed dojściem do bieżącego. Zachęcam do czytania. A może ma Ktoś jakiś ciekawy temat do poruszenia, z którym dałbym radę zmierzyć się? Mogę spróbować.
OdpowiedzUsuńCzekam na komentarz Pana ws. dzisiejszego aresztowania radnego PiS Jerzego G. Jeden z najważniejszych ludzi w powiatowych strukturach PiS za kratkami...no i czekam na telefon do telewizji DAMI od radnego P. Uczciwość tego wymaga.
OdpowiedzUsuńMyślę, że telewizja DAMI nie dostanie telefonu w sprawie Jerzego G. od radnego Palucha, bo radny PiS Jerzy G. radnym Bielawy nie był. Pan radny Paluch donosi do DAMI o tym, co dzieje się w Bielawie, a nie po za Bielawą. Co do mojego komentarza odnośnie radnego PiS Jerzego G., to pochwalam działania prokuratury i policji. Prezes Kaczyński mówił przecież niedawno i powtarza o reagowaniu na patologiczne zachowania w PiS. Nikogo nawet w partii nie oszczędza, gdy ktoś zachowuje się niegodziwie. Ja Jerzego G. nie znałem i nie znam. Może i dobrze. Sprawa PCK powinna być wyjaśniona do końca, tak jak wszystkie inne sprawy dotyczące członków PiS na jakichkolwiek stanowiskach i bez stanowisk.
UsuńPanie Bolesławie, często Pana felietony i komentarze bardzo bolą, nie obrażają ale właśnie bolą tak jak boli poczucie niesprawiedliwości. Dlatego jestem wdzięczna za to co Pan napisał... potrafię zdobyć się na te słowa bo nie zapiekam się w swoich osądach. Dla uzupełnienia, na wczorajszej sesji Rady Miasta radni Kuśmierek i Tkacz oświadczyli, że "opuszczają" koalicyjny klub burmistrza.... tak, to ci panowie przepracowali w spółkach miejskich większą część kadencji... teraz uznali, że bezpieczniej będzie uciec w ich ocenie "z tonącego okrętu"... jak te szczury, które nagle pojawiły się w Bielawie. Czy to nie jest symboliczne? A okręt wcale nie tonie, wręcz przeciwnie... mimo bezpardonowej nagonki, rzeczywistość jest zupełnie inna i ludzie to widzą. A ludzi z zasadami, którzy mimo rzucani kłód pod nogi i oczerniania, pozostających niewzruszenie z wiarą w Piotra Łyżwę można policzyć na palcach jednej ręki. Jestem jedną z nich... i wierzę że Bóg nierychliwy ale sprawiedliwy... a moje łzy wrócą do tych, którzy mnie do płaczu doprowadzili...
OdpowiedzUsuńAnonimowy 1 marca 8:48. Dziękuję za te słowa, choć smutne i choć bolą. Tak właśnie w Bielawie dzieje się. Dzielni radni Kuśmierek, Tkacz, a wcześniej Florczak, jak się okazuje, nie wytrzymali, zdradzili, na zdradzie chcąc dalej budować swoją, polityczną przyszłość w samorządzie. Pisał ktoś, że właśnie ci panowie tworzą nowy klub, czy nowe ugrupowanie pod nazwą "Razem dla Bielawy" - razem zdrajcy dla Bielawy. To zdrajcy - ci i inni wcześniej jak radny Paluch i Wojciechowski Kamil, ale przecież jeszcze pozostają żmije, które burmistrz w UM karmi. To faktycznie smutne.
UsuńDo tej "świty" należy też radny Możejko... co to za człowiek? jakie ma zasady? jak mu wierzyć? zaprzyjaźnił się z Kamilem Wojciechowskim i zdradził porządnych ludzi, którzy mu zaufali... oczywiście zło widzi tam gdzie mu palcem pokaże jego kolega w myśl zasady "cudze widzi pod lasem a swojego pod nosem nie zauważa...". Domyślam się, że celowo nie wymienia Pan tego nazwiska, pewnie ma Pan rację ale moje sumienie każe mi napisać ten komentarz w imieniu zdradzonych i po wielokroć obrażanych przez tego człowieka
Usuń