Tytuł
tego felietonu zapożyczyłem z kazania księdza Jacka Stryczka, jakie wyskoczyło
mi przypadkiem w Internecie. Warto posłuchać, bo ksiądz Stryczek, to nie
tuzinkowa osoba, ale twórca Szlachetnej Paczki, którą to inicjatywę nawet
chwalił ostatnio nasz Donald Tusk, uważając Ją za ewenement w skali Europy. Czy
temat samochodów księży wywołał sam, czy może zostało to księdzu zadane – tego
nie roztrząsam. Uważam jednak, że kazanie na stricte taki przyziemny temat nie
powinno mieć miejsca.
Jeżeli już się to stało, a celowym
było umieszczenie tego kazania w Internecie, to nie można było się nie
spodziewać komentarzy. I może o to chodziło. Sądząc po treści komentarzy, usprawiedliwienia,
jakiego oczekiwał ksiądz Stryczek, a nawet zrozumienia, nie było. Było za to
kolejne zgorszenie, czego już ksiądz Stryczek zapewne pojąć i przyjąć nie może,
choć taki sławny i taki filozof. Filozof, bo myślał, myślał nad zależnością:
ksiądz – samochód i doszedł do wniosku, że to jest głupie, że to jest
absurdalne, wobec tego, że żyjemy w wolnym kraju, bo o to walczyliśmy. Ba,
czepianie się samochodów księży, to jest zupełny idiotyzm.
Czy aby na pewno, jeśli ten temat
czasami odżywa?
Ksiądz Stryczek zapowiedział w swoim
kazaniu operowanie obrazami. Ja też spróbuję to zrobić w tym felietonie.
Wspomniany na początku tego cyklu – „Parafianin
Bielawski” - ksiądz Stanisław Janicki, kiedy posługiwał w mojej rodzinnej
parafii św. Stanisława we Włocławku, do młodzieży już się nie zaliczał.
Samochodu nie miał. Chyba w 1963 roku został skierowany na wiejską parafię do
Przespolewa koło Kalisza na probostwo. Do szosy i najbliższego przystanku
autobusowego było 8 km. Kupił samochód, Syrenę, bo taka była potrzeba. W 1964
roku, kiedy byłem u księdza w wakacje, nawet razem pojechaliśmy do Kalisza na
przegląd.
W drugiej połowie lat
siedemdziesiątych ksiądz proboszcz w Sulejówku pod Warszawą budował kościół. Aż
trudno sobie uzmysłowić, że w Sulejówku kościoła nie było. Msze św. odprawiane
były w prywatnym domu w pokojach, przystosowanych do celebry. Wiadomo, jak to
przy budowie, zwłaszcza w tamtym okresie. Ksiądz proboszcz często musiał prosić
parafian, którzy mieli samochody, o podwożenie, aby załatwiać różne formalności.
Kiedyś trafiliśmy na wyjątkową uroczystość przekazania księdzu proboszczowi
kluczyków do samochodu – Syreny. Ten samochód zafundowali księdzu parafianie.
Myślę, że był to nowy samochód, choć nie chciał ruszyć i trzeba było go pchać,
żeby zapalił. Jaka radość w całej parafii. Ten samochód nie dzielił, a
autentycznie łączył.
Ksiądz Eugeniusz Bojakowski, który
był w naszej parafii w latach chyba siedemdziesiątych, miał Malucha. Podjeżdżał
czasami pod naszą klatkę, i zabierał do samochodu Ewę Radziejewską, która była
na wózku inwalidzkim. Wózek na bagażnik. To wtedy była młoda i bardzo
towarzyska dziewczyna.
Nie będę podawał negatywnych
przykładów z zakresu ksiądz – samochód, bo nawet nie wypada. Ten podany przez
księdza Stryczka z Kasiny Wielkiej, jest wystarczająco wymowny. Było coś na
rzeczy, skoro ksiądz zdecydował się ten samochód sprzedać, a pieniądze oddać do
Caritasu.
Niepokojące jest w wypowiedzi ks.
Stryczka stanowisko wobec papieża Franciszka, gdy twierdzi, że papież ma dwa
duże problemy. Jeden to właśnie księża w jego rodzinnej Argentynie, którzy
stanęli po stronie bogatych i drugi, dotyczący samego papieża, że źle czuje się
w luksusie. To jest faktycznie problem, bo w wolnym kraju ks. Stryczek z
luksusem problemu nie ma; i nie tylko ks. Stryczek. Właściwie, to nawet ks. Stryczkowi się nie
dziwię, skoro w 2007 roku arcybiskup Stanisław Dziwisz mianował go
Duszpasterzem Ludzi Biznesu w Małopolsce. Nie było to przypadkowe.
Nie można oceniać żadnego księdza
przez pryzmat posiadanego przez niego samochodu. Jednak te, wyważone, opinie w
komentarzach pod kazaniem, dają pewne wskazówki, jak na problem spojrzeć. Bo
problem jest. I katolicy, którzy w życiu parafii nie uczestniczą, lub nawet
odchodzą z Kościoła, swoje decyzje najczęściej tłumaczą zachowaniem księży
niezgodnych z oczekiwaniami i niezrozumiałych w kontekście głoszonych nauk.
Ale, czy ktoś z księży tym się
przejmuje?
I na koniec powtórzę retoryczne
pytanie z zakończenia kazania:
„Co należy do istoty kapłaństwa, co?”
Tylko dlaczego ma to być pytanie retoryczne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.