Mając
Authora, nie myślałem już nawet o jakimś następnym rowerze, czy lepszym. W 2011
roku usłyszałem „ – Wujek, chcesz mój rower wyścigowy, bo ja już nie jeżdżę, a
tobie może się przyda? Znałem ten rower, bo Darek chwalił się nim, kiedy go
kupił nowego ze sklepu. Naprawdę mało jeździł”. Wiedział, że mam Authora, ale…
No i wziąłem. Nawet przy okazji Darek go przywiózł do Bielawy. Zmieniłem pedały
na SPD, jest sprawny, też na nim jeżdżę. Ma tarcze tzw. biopase. Trochę inaczej
przez to się jedzie. Rower jednak na góry się nie nadaje. Kiedyś z kolegami
pojechałem na nim na Górę Św. Anny i na jednym z odcinków musiałem zsiąść z
roweru. To rower tylko na płaski teren, ze względu na przełożenia.
Tak już przy okazji wspomnę o
jeszcze jednym rowerze wyścigowym. Zdjęcia nie mam. Kupiłem go we wspomnianym
sklepie w Dzierżoniowie z myślą o wnuczkach, które przecież kiedyś urosną i
będziemy jeździć razem. Ten rower był pomarańczowy i to dosłownie cały, oprócz
opon i obręczy kół. Nawet zakrętki na wentyle do dętek były pomarańczowe. Ktoś
miał taką zachciankę. Rama była mała, na mnie zdecydowanie za krótka. Wisiał
rok w garażu, dopóki kolega go nie zobaczył. Już nie wisi. Trochę mi go żal, bo
pomyślałem, że dla bezpieczeństwa można by założyć tzw. klamkomanetki, ale to
byłby i wydatek, i kłopot.
Tak więc z wyścigowymi rowerami to
już koniec i mam nadzieję, że mi już nic się nie trafi.
Bardzo fajny rower, pozdrawiam Pana
OdpowiedzUsuń