Spieramy
się ostatnio o nazwy ulic w Bielawie. Raczej jest problem ze zmianą nazwy
ulicy, a zupełnie nie ma problemu z nazywaniem nowych. Ktoś tam coś szepnie,
ktoś z kimś załatwi i ulicę, czy plac mamy gotową. Nikt nie protestuje. Gdy tak
patrzę na te niektóre nazwy ulic, to i zastanawiam się skąd one się wzięły? Na
przykład taka ulica Ceglana. Nazwa wiąże się z cegłami, a może z cegielnią? Na
przykład taka ulica Bankowa. Był bank, a więc i ulica Bankowa była zasadna.
Mimo, że był dalej bank, przechrzczono ulicę na Dubois – wiadomo, komunista.
Teraz banku na ulicy bankowej nie ma, ale stara nazwa do łaski wróciła.
Na
przykład taki plac św. Faustyny Kowalskiej, na której stoi kościół p.w.
Miłosierdzia Bożego. Jak najbardziej nazwa trafna. Myślę, że to ks. dr
Begierski z burmistrzem Dźwinielem załatwił. Potem już było łatwiej i ks.
dziekanowi Stanisławowi Chomiakowi przekonać burmistrza do ulicy ks. Romana
Biskupa i ulicy bł. Księdza Jerzego Popiełuszki. Oczywiście kulisów nie znamy,
ale przecież jakoś te nazwy się tworzą.
Są też nowe ulice, takie jak myślę,
na wyrost. Jest ulica Fiołkowa bez fiołków, jest ulica Bratkowa, bez bratków,
ulica Poziomkowa, bez poziomek, czy wreszcie ulica Sosnowa, bez sosen. To takie
nowe ulice. Takie niegroźne, bo przecież w politykę nieuwikłane, których w
przyszłości nie będzie potrzeby zmieniać, najwyżej zadba się o to, żeby
mieszkańcy w konsekwencji sadzili sosny, bratki i fiołki, i uprawiali poziomki.
Jak najbardziej neutralną nazwą, a
związaną żywotnie z naszym miastem, może być ulica trenera Władysława Stolarczyka
w miejsce ulicy Marcelego Nowotki.
No, ale najpierw trzeba było umrzeć.
Ja proponuję na poważnie zastanowić
się nad ulicą Stanisława Wojnara i podjąć w tym temacie inicjatywę. Wspomniałem
już o tym na Facebooku, pod jednym z wierszy bielawianina, Stanisława Wojnara,
pod którego to wierszami jestem pod wrażeniem.
Można promować nieustająco Jezioro
Bielawskie, Bielawską Plażę, Odkryty Basen, Narty Wodne i Bieg Gladiatora, ale
i powinno się promować na całą Polskę to, co mamy bardzo cenne, cenniejsze niż
wszystkie te obiekty razem wzięte. Mamy Poetę, którego Bielawa tak naprawdę nie
potrafi odkryć. I nie jest to jakiś Miłosz, którego czyta się trudno, ale to
jest nasz Stanisław, ten, który mieszka w bloku na Włókniarzu, ten, który z
nami pracował w Bieltexie, ten który grał w znanym zespole na bębnach i
saksofonie, ten który ujeżdżał konie w naszej stadninie. Ale również ten, który
z niespotykanym zapałem zagłębiał się w arkana komputeryzacji, gdy taka
potrzeba w zakładzie zaistniała i dusza towarzystwa na giełdach tkanin. Choć ze Stanisławem znamy się od dawna, to i dla
mnie jest ciągle jeszcze nieodkryty, ze swoim bogatym wnętrzem, fascynacją
życiem i emanowaniem wokół dobrocią.
W relacji – Stanisław Wojnar –
Bielawa, jest on niezmordowanym propagatorem jego uroków, tajemnic, historii.
To jest niespotykane, aby z taką lekkością tworzyć poezję w stylu, od którego
już wielu „wielkich” poetów odeszło.
Czy w Bielawie znają Stanisława Wojnara?
Znają, ale zdałoby się powiedzieć –
elita. Wojnar, mimo niezmordowanej aktywności na Facebooku i wydaniu trzech
pokaźnych tomików jego wierszy, pod strzechy nie wchodzi.
Bielawa
nie promuje swojego człowieka, który Bielawę promuje.
Niedawno wywiązała się długa dyskusja
na profilu znanego bielawianina na Facebooku na temat literatury. Chodziło o
Jakuba Żulczyka. Polemizowałem, jako jeden z wielu, ze znanym, młodym bielawianinem,
który szuka swojego miejsca w lokalnym samorządzie i lokalnej polityce:
- Pan Bolesław Stawicki to nawet krytyk
literacki. A tak z ciekawości, to czytał Pan coś Żulczyka?
- Nie lubię, jak przeklinają. W książkach
też. Żulczyka nie czytałem. Czytam teraz Stanisława Wojnara. Czytał Pan, Panie
Piotrze?
- Nie… Widzę tylko, że to Pana
ziomal… To mnie to entuzjazmem nie napawa.
No tak. Wojnara nie znają,
choć to przecież nawet „ziomal”. Podobnie jest z inną młodzieżą. Sam byłem tego
świadkiem podczas promocji tomików wierszy.
Przyznam, że mam trudność
z wybraniem wiersza, promującego Bielawę, bo chciałoby się „wybrać” wszystkie.
Trzeba się jednak na coś zdecydować. Zacytuję „Dwa wzgórza” z tomiku „Mortum
urbi” wydanego w cyklu „Sudecka poezja i proza” t. XX:
Dwa wzgórza
W moim miasteczku, prawie że w centrum
Jest takie wzgórze „Parkowym” zwane,
Okryte lasem starym, przepięknym,
Nad którym sterczy wieżycy ganek.
Z niego to można w dzionek pogodny,
Napawać oczy pięknym pejzażem
Podziwiać miasta bieg ulic zgodny
Z kształtem terenu i krajobrazem,
Na jednym zboczu działki przysiadły,
Szachownicami alejek znaczą
Małe azyle człowieczej pasji,
Która ich ziemię uświęca pracą.
Ku miastu spływa potokiem słupów
Wyciąg narciarski – aktywny zimą,
Kloszami latarń, nitkami drutów
Znacząc tor zjazdu, aż hen w dolinę.
Kierując bardziej na północ oczy,
Gdzie „powiat” dumnie wieżami strzela,
Ślęża masywem swym niebo mroczy,
Pasmo Niemczańskich Wzgórz okrąg zwiera.
Patrząc na moje kochane miasto
Właśnie od Ślęży, wzdłuż głównej drogi
Widnieje góra, która wlot ciasno
Blokuje sobą, niczym gnom srogi.
Pod pachę wzięła nić obwodnicy,
Która jej kawał „podbródka zjadła”
I dalej w prawo, aż pod „Parkową”
Do centrum miasta niemalże wpadła.
Łysiutkie ci to – kochane wzgórze,
Przez wszystkich – zresztą – „Łysiną” zwane,
Z kępami krzewów pokrytych kurzem,
Wchodzące niemalże na mój ganek.
Chociaż nie kryte „bujną czupryną”
To sławę w sporcie ma „zaklepaną”
A to za pewnej Mai przyczyną
W klasie MTB najlepiej znaną!
Z okna podziwiać mogłem wyczyny
Kolarzy świetnych, mknących po stoku,
Jednak zwycięstwo tejże dziewczyny
Wnet zakończyło sprawę „w pół kroku”!
Niczym z balkonu, tak z okna mego
Patrzę na moje rodzinne miasto,
W którym dobroci tyle co złego…
A wizja jutra nie świeci jasno…
Bielawa nie jest rodzinnym
miastem poety Stanisława, ale już od piątego roku jego życia jest niewątpliwie
jego miastem, na miarę nawet rodzinnego. Tu pozostał sam ze swoją żoną,
oddawszy Losowi swoich rodziców, rodzeństwo, dzieci, wnuków i prawnuka. Długo
by pisać.
Niedziela w parku
Wyż, niedziela, słonko świeci,
Pogoda wprost wymarzona!
Humorkiem dziś tryska Żona,
Więc spacerek z nią „mnie kręci”!
Do Parku „Misiem” nas wiozę,
Bo z łażeniem u mnie krucho.
Stawom biodrowym coś „sucho”,
Park odległy – nie dolezę…
Lecz kiedy przed jego „bramą”
Stanę na laseczce wsparty,
Czuję, jak wiele jest warty
Spacer z moją Ukochaną…
Kiedy razem w te alejki,
Kroczek po kroczku dreptamy,
Tyle frajdy z tego mamy!
Choć wysiłek – dla mnie – wielki…
Przysiądziemy na ławeczce,
Gdy mi już ustaną nogi;
Parę dymków w wyraz „błogi”
Wprawi Jej twarz - na chwileczkę…
Ja poobserwuje kwiaty,
Ona, dokąd „dymki spieszą”,
I płuca nam się nacieszą
Powietrzem, w to „coś” bogatym…
Potem zgodnie, w rytm niezmienny,
Obierając kurs na „Misia”,
Podreptamy, kończąc dzisiaj
Spacer nasz , w Parku – wiosennym…
Stanisław Wojnar ma
kłopoty ze zdrowiem, ale się nie poddaje. Jeszcze kilka lat temu był na Wielkiej
Sowie, o czym dowiedziałem się oczywiście z wiersza. Jak smakuje takie osiągnięcie
szczytu? Wyraził to w wierszu, a może to wszystko to już tylko wyobraźnia? I za
Poetą czasami trudno trafić, a ja na pewno nie nadążam.
Czy „Miasto” zainteresuje
się bardziej poetą Stanisławem Wojnarem, czy może najpierw trzeba będzie
umrzeć? To też ludzkie, jak ludzkie i normalne dostrzeganie tego, co
wartościowe, co buduje, co daje wiarę w to nasze miejsce na Ziemi – Bielawę.
A co z ulicą Stanisława
Wojnara Poety? A co z Honorowym Obywatelstwem Miasta dla Poety? Nie ma
odważnych, aby zaproponować?
Promujcie nieustająco Jezioro
Bielawskie, Bielawską Plażę, Odkryty Basen, Narty Wodne i oczywiście Bieg
Gladiatora. Promujcie siebie, Samorządowcy, Burmistrzowie, Dyrektorzy miejskich
spółek, wszak już wybory za pasem. Pamiętajcie jednak, że pamięć o wartościach
innych niż te przyziemne, te dla pieniędzy i sławy, są niczym wobec wartości i
postawy Poety Stanisława Wojnara, naszego bielawskiego Poety.
A skąd pomysł na nazwe ul.Nowotki im ukochanego Władysława Stolarczyka. ...
OdpowiedzUsuńNadmieniam ze rondo przy pl.kościelnym ma to zacne nazwisko nosić cóż za gad zmienia pomysły zapasnikow i proponuje takie bo ma parcie i chce zwedzic pomysł ludzi którzy pracowali i zyli na codzień z trenerem zapewniam ze on chciał aby to rondo nazywalo sie rondem zapasników,a w związku z jego nagłym odejciem nie może być inaczej jak jego imieniem pozdrawiamy
Myślę, że zapaśników trzeba się bać, a więc się tłumaczę. Chociaż tak bardzo się nie boję, bo dwoje zapaśników bielawskich znam i w razie czego poskarżę się. Faktycznie propozycja wyszła od pani zapaśnik Katarzyny Kaźmierczak, aby rondo nazwać nazwiskiem trenera Stolarczyka. Ale tez była propozycja, aby zmienić nazwę Nowotki. Z tego co wiem, to jednak ma to być rondo Plac Kościelny. Zobaczymy. Nie jestem przeciwny Zapaśnikom, a na zmianę nazwy i tak nie mam wpływu. Pozdrawiam .
UsuńNie żeby miało to jakieś znaczenie, ale byłem pierwszy. Na Dobie, na TV Sudeckiej i zdaje się na DDZ24 czy DTP też - trąbiłem o uhonorowanie Pana Stolarczyka nazwaniem ronda czy ulicy jego imieniem. Można sobie poszukać i posprawdzać. Chciałem jak najbardziej spopularyzować ten pomysł, stąd pisałem o tym na wszystkich lokalnych portalach. Miło, że chwyciło.
UsuńPozdrawiam, TA.
A to zwracam honor.
UsuńPodpisujacych pod czyimś pomysłem nie brak,honoru tu zwracać nie ma komu.
UsuńPolityki z tego nie zrobicie.
Proszę podejść do sprawy z pełnym szacunkiem i sportowym podejściem ferplay...Pozdrawiam
Nie znam Pana Wojnara ani Jego wierszy ale te tu zamieszczone przeczytałam z przyjemnością.Tak ciepło potrafi pisać tylko dobry człowiek.Pozdrawiam autora i postaram się "poprawić"w temacie znajomości twórczości Pana Wojnara.Gratuluję pięknego postrzegania świata i ludzi.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o "poprawę", to proszę zajrzeć na Facebooka. Przypominam sobie odpowiedź Stanisława Wojnara na pytanie dziewczyny na spotkaniu autorskim - jak dużo pisze wierszy?. Odpowiedział, że 365 na rok, a dziewczyna potraktowała to jako żart. To nie żart. Pisać dużo i w każdym wierszu przekazać coś wspaniałego, to naprawdę trzeba pisać od serca. My, bielawianie, czytając wiersze o Bielawie czy okolicy na pewno inaczej tę twórczość odbieramy niż ktoś z "zewnątrz".
Usuń