Oczekiwałem wobec tego na protokół z
ostatniej sesji Rady Miejskiej, licząc na to, że tam będzie to oświadczenie
radnego Florczaka, o czym słyszałem już wkrótce po zakończeniu sesji. Warto
było czekać, bo właśnie wczoraj się ukazał, choć zapoznanie się z nim
przypłaciłem zdrowiem, poprzez nieprzespaną noc. A to dlatego, że jestem wrażliwym
człowiekiem i nie ze mną takie numery, Bruner.
PROTOKÓŁ Nr 28/16
z
Sesji Rady Miejskiej Bielawy w dniu 26 października 2016r., pod przewodnictwem
Przewodniczącego Rady Miejskiej Zbigniewa Dragana, odbytej w sali sesyjnej przy
ul. Piastowskiej 1 w Bielawie
Radny Jarosław Florczak
złożył oświadczenie:
„Na przełomie kwietnia i
maja 2015 roku, od Przewodniczącego Rady Miejskiej i pracownika Wydziału
Promocji otrzymałem propozycję uatrakcyjnienia materiałów związanych z
obchodami rocznicy 25-lecia Bielawskiego Samorządu. Nieodpłatnie przekazałem na ten cel serię zdjęć
miasta Bielawa. Z kompilacji zdjęć powstała oryginalna grafika. Ponad rok
później ta sama grafika pojawia się na okładce publikacji „25-lecie Samorządu Bielawskiego” wydawnictwa BIBLIOTHECA BIELAVIANA.
Informuję, że grafikę zamieszczono bez porozumienia ze mną oraz pominięto moje
nazwisko jako autora zdjęć użytych w tej grafice mimo, że inne zdjęcia w tej
publikacji opisano bardzo skrupulatnie. Okładkę
zaakceptował przedstawiciel Urzędu Miasta w osobie Wiceburmistrza Pani
Małgorzaty Greiner. Pragnę nadmienić, że gdyby poproszono mnie o udostępnienie
zdjęć w publikacji tego właśnie wydawnictwa, nie wyraziłbym na to zgody.
Informuję, że jestem
jedynym właścicielem praw autorskich do tych zdjęć. Wykonałem je prywatnym
sprzętem i w czasie wolnym od pracy. W związku z zaistniałą sytuacją
przedstawiłem swoje roszczenia właścicielowi wydawnictwa i rozpocząłem drogę
prawną. Wykasowałem również na prywatnym, internetowym profilu
społecznościowym, wszystkie wykonane przeze mnie fotografie związane z Bielawą o czym poinformowałem swoich
znajomych. W międzyczasie doszliśmy do porozumienia z właścicielem wydawnictwa
i odstąpiłem od dalszej drogi prawnej.
Sprawę uważam za
zakończoną.
Pojawiające się, ostatnimi
dniami, w sieci internetowej sugestie jakobym z charakteru mojej pracy, czy
wypełniania funkcji radnego nie posiadał praw do moich zdjęć lub nadużywając
funkcji radnego wysuwał roszczenia do moich praw autorskich, są oszczercze i bezpodstawne.
Radny Rady Miejskiej
Jarosław Florczak „
Oczywiście,
rozbierzemy Oświadczenie radnego Jarosława Florczaka na czynniki pierwsze, choć
chyba z przerwą, bo byłoby za dużo do czytania i do myślenia. Albo, jak uda mi
się to rozbieranie dzisiaj zakończyć, to najwyżej Szanowny Czytelnik może
zrobić sobie przerwę w czytaniu.
W
sumie mam jakąś satysfakcję, bo pan radny Florczak pisze w sprawie jako radny,
a nie osoba prywatna. Zresztą osoba pana Florczaka, jako osoba prywatna,
zupełnie mnie nie interesuje.
A
więc w Oświadczeniu można przeczytać:
Sprawę uważam za
zakończoną.
To już kolejne taka informacja, że sprawę okładki
książki o samorządzie i zamieszania wokół niej, pan Florczak uważa za
zakończoną. I ja takie oświadczenie kolejny raz przyjmuję do wiadomości.
Przyjmuję również do wiadomości, że epoka lodowcowa też już się zakończyła i
nie powinno się do niej wracać. Uważam również, że nie ma sensu zajmować się
dinozaurami, bo sprawa z dinozaurami jest już też zakończona. Sprawa biblijnych
świń, choćby tych z przypowieści o synu marnotrawnym, czy jak ostatnio
zmieniono – o miłosiernym ojcu (Łk 15, 15-16) albo tych, które powpadały do
jeziora (Mk 5,11-13), to już inna sprawa, bo świnie ciągle jeszcze nie
wyginęły. Ale ja szanuję oświadczenie pana radnego Florczaka i już w tej
sprawie zwracać się do niego nie będę. Natomiast, jeśli mimo wszystko, chciałby
się ze mną spotkać, aby sprawę zakończyć honorowo, to jestem dalej do dyspozycji,
tym bardziej, że swoją pasywną postawą przyczynia się do napisania przeze mnie
publicznych zapytań do przewodniczącego Rady Miejskiej i burmistrza.
Swoje Oświadczenie pan radny Florczak puentuje:
Pojawiające się, ostatnimi
dniami, w sieci internetowej sugestie jakobym z charakteru mojej pracy, czy
wypełniania funkcji radnego nie posiadał praw do moich zdjęć lub nadużywając
funkcji radnego wysuwał roszczenia do moich praw autorskich, są oszczercze i bezpodstawne.
Podkreślenie:
„oszczercze” i „bezpodstawne”, zabrzmiało w moim odczuciu złowieszczo, ale na
szczęście mnie to nie dotyczy, bo ja rację panu Jarosławowi przecież
przyznałem, i chociaż ja o tym piszę, to może jednak chodzi o sugestie zupełnie kogo innego.
Gdyby to
zakończenie pan radny przeczytał na początku, może byłoby inne zainteresowanie
Oświadczeniem w gronie pozostałych radnych, bo jak dotąd nikt z nich tematem
się nie zainteresował, a i przypuszczam, że radni zupełnie nie rozumieją, o co
mi chodzi. I nie tylko radni, bo i przysłowiowy pies z kulawą nogą tym się nie
zainteresował.
Pan
Florczak pisze na początku Oświadczenia:
„Na przełomie kwietnia i maja 2015 roku, od Przewodniczącego
Rady Miejskiej i pracownika Wydziału Promocji otrzymałem propozycję
uatrakcyjnienia materiałów związanych z obchodami rocznicy 25-lecia
Bielawskiego Samorządu. Nieodpłatnie przekazałem na ten cel serię zdjęć
miasta Bielawa. Z kompilacji zdjęć powstała oryginalna grafika. Ponad rok
później ta sama grafika pojawia się na okładce publikacji „25-lecie Samorządu Bielawskiego” wydawnictwa BIBLIOTHECA BIELAVIANA.
Wszystko jest jasne i zrozumiałe. Tak zresztą było,
jak sugerowałem w moich materiałach. Novum jest to, że panu Florczakowi
propozycję uatrakcyjnienia złożył przewodniczący Rady Miejskiej w porozumieniu
z pracownikiem Wydziału Promocji. O jakiego pracownika chodzi – nie jest
podane, choć w oświadczeniu o takiej randze, nazwisko wypadało podać. Jest dla mnie jednak niezrozumiałe, dlaczego
zaproponowano użyczenie prywatnych zdjęć prywatnej osoby pana Florczaka, skoro
w Wydziale Promocji Miasta zapewne zdjęć Bielawy jest mnóstwo, a ostatecznie
można było się z aparatem przelecieć po Bielawie i napstrykać zdjęć skolko
godno albo pobrać z „Galerii”. Potwierdza się, że zdjęcia przez właściciela
zostały udostępnione nieodpłatnie, co też zostało podkreślone. Z Oświadczenia
również wynika, że książka ukazała się jednak dopiero w tym roku, a nie w 2015,
jak jest zaznaczone wewnątrz książki. Ciekawe, jak jest z zaksięgowaniem
poniesionych kosztów?
Informuję, że grafikę zamieszczono bez porozumienia ze mną oraz
pominięto moje nazwisko jako autora zdjęć użytych w tej grafice mimo, że inne
zdjęcia w tej publikacji opisano bardzo skrupulatnie. Okładkę zaakceptował przedstawiciel
Urzędu Miasta w osobie Wiceburmistrza Pani Małgorzaty Greiner.
Tu występują bardzo interesujące
stwierdzenia. Pisząc … oraz pominięto
moje nazwisko jako autora zdjęć użytych w tej grafice…, autor zdjęć
sugeruje, że gdyby jego nazwisko, jako właściciela zdjęć, w informacji w
książce występowało, nie miałby pretensji.
Brakowało mi w moim dociekaniu tego
właśnie punktu, kto ostatecznie jest odpowiedzialny za zatwierdzenie okładki
książki. Pan Florczak jednoznacznie wskazuje na panią wiceburmistrz Małgorzatę
Greiner. Skąd o tym wie, to ja nie wiem. Nie słyszałem też, żeby pani Greiner
prostowała wypowiedź radnego Florczaka, czym niewątpliwie przyznaje się do
„winy”. Ale jaka to wina? I czy wypada winić swojego przełożonego, jakim
niewątpliwie jest burmistrz miasta, któremu podlega MBP i MOKiS, którego
pracownikiem jest pan radny Florczak, a nad którymi to placówkami kuratelę
sprawuje wspomniana pani wiceburmistrz?
Pisze
dalej:
Pragnę nadmienić, że gdyby
poproszono mnie o udostępnienie zdjęć w publikacji tego właśnie wydawnictwa,
nie wyraziłbym na to zgody.
Tu obserwuję jakiś brak konsekwencji, bo jeśli
nazwisko pana radnego w książce byłoby, nie byłoby sprawy, a z drugiej strony
oświadcza, czy nadmienia, że takich zdjęć do książki o samorządzie, która
powstała z inicjatywy samorządu i za pieniądze samorządu, nie dałby. Jest tu
wyraźna aluzja, że pan radny tego właśnie wydawnictwa, czyli wydawnictwa
Bibliotheca Bielaviana nie lubi.
Wydawnictwo
Bibliotheca Bielaviana jest w strukturze organizacyjnej Miejskiej Biblioteki
Publicznej, która podlega burmistrzowi. Bezpośrednio za wydawnictwo jest
odpowiedzialna pani dyrektor Urszula Ubych. Dlaczego radny Florczak jako
samorządowiec i pracownik MOKiSu, nie godzi się na współpracę z MBP, to już
naprawdę jest nie do pomyślenia. Widocznie coś pana Florczaka od wydawnictwa BB
odrzuca.
Dalej czytamy:
Informuję, że jestem jedynym właścicielem praw autorskich do tych
zdjęć. Wykonałem je prywatnym sprzętem i w czasie wolnym od pracy. W związku z
zaistniałą sytuacją przedstawiłem swoje roszczenia właścicielowi wydawnictwa i
rozpocząłem drogę prawną.
„Prywaciarz”
Florczak informuje dalej, że te zdjęcia wykorzystane na okładkę, a właściwie
fragmenty zdjęć, są jego własnością. Ja tego nie neguję. Ale, pani Greiner
decydując się na wykorzystanie grafiki zaproszenia z 2015 roku do wykonania
okładki, miała zapewne świadomość, że okładka wraz z grafiką jest już
własnością Urzędu Miasta i podjęła decyzję w dobrej wierze. Nie przyjęcie
takiego rozumowania przez właściciela zdjęć i rozpoczęcie drogi prawnej, jest w
moim mniemaniu haniebne. Pracownik MOKiSu podjął drogę prawną przeciwko swojemu
zwierzchnikowi i, jakby nie było, pracodawcy. Ja, jako „właściciel” po
przedstawieniu roszczeń przez radnego Jarosława Florczaka i przedstawieniu mu
całej tej sytuacji, próbowałbym naprawić taki niezawiniony błąd i zaproponować,
mimo wszystko, jakąś wklejkę do książki z przeprosinami za zaistniałą sytuację
i nie zgodziłbym się
na żadne ustępstwa nawet w przypadku podtrzymania drogi prawnej. Nie
przypuszczam, aby sąd przyznał rację w tym wypadku „poszkodowanemu”.
W międzyczasie doszliśmy do porozumienia z
właścicielem wydawnictwa i odstąpiłem od dalszej drogi prawnej.
Tak dalej pisze pan Florczak w swoim Oświadczeniu.
Jeżeli nie odpowiedział mi na wprost postawione pytanie, to porozumienie
musiało polegać na porozumieniu finansowym. Taka jest moja hipoteza i na pewno
nie jest to oszczerstwo, bo wszystko na to wskazuje. Nawet, gdyby faktycznie pan Florczak otrzymał
finansową rekompensatę za szkody, jakich dostąpił w związku z „bezprawnym”
wykorzystaniem jego zdjęć do okładki książki, to przecież jest to tylko
porozumienie.
Zastanawia mnie w oświadczeniu Jeszce jedno
posunięcie pana radnego Jarosława Florczaka dotyczące zdjęć Bielawy. Pisze:
Wykasowałem również na prywatnym, internetowym profilu
społecznościowym, wszystkie wykonane przeze mnie fotografie związane z Bielawą o czym poinformowałem swoich
znajomych.
Jak
na radnego, to taka ostentacyjna rezygnacja z promocji swojego miasta poprzez
wykasowanie z Internetu zdjęć Bielawy, jest co najmniej dziwna i niezrozumiała.
Oczywiście pan Florczak może robić ze swoimi zdjęciami, co mu się podoba, ale
świadomie i w taki sposób zrezygnowanie z wizerunku miasta, zaszczytu mu nie
przynosi.
To
tyle na razie. Muszę się dobrze zastanowić, co dalej zrobić, aby dotrzeć do
sedna sprawy, czyli do tego porozumienia.
Panie Bolesławie, to już jest naprawdę żenujące. Jak pan przeszuka zasoby FB to zobaczy pan, że Elek założył osobny profil ze zdjęciami Bielawy. A jeśli Brzeziński wykorzystał jego zdjęcia bezprawnie to nim się Pan zajmij.
OdpowiedzUsuńNo i teraz widzę, gdzie jest pies pogrzebany i nie tylko pies, ale i świnia.
UsuńBez zgody autora nikt nie ma prawa wykorzystać jego zdjęć. Prawo należy przestrzegac.Amen
OdpowiedzUsuńJak nie wiadomo o co chodzi , to chodzi o pieniądze. Ot i cała prawda o tym radnym.
OdpowiedzUsuńStawicki, Ty też lubiłeś sobie brać cudze zdjęcia na tego bloga. Dalej to robisz?
OdpowiedzUsuńZawsze pytam o zgodę i takową otrzymuję, a przy braku odpowiedzi na wyrażenie zgody o wykorzystanie, piszę, że zdjęcie z Internetu. Proszę sprawdzić.
UsuńTak, tak, dziadku. Bujaj dalej.
OdpowiedzUsuńNo i fajnie. Bolek, a o co kaman
OdpowiedzUsuń