10 grudnia 2014

10 grudnia 2014 rok

EWANGELIA
Mt 11, 28-30 Chrystus pokrzepia utrudzonych

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza
Jezus przemówił tymi słowami: 
«Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie».
Oto słowo Pańskie.

Święta Urszula Ledóchowska
Medytacje biblijne


Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście
Jezus przemówił tymi słowami: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. (...) Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych". Mt 11,25-26.28-29
Wiary nam potrzeba. Nigdy nie myślmy, że nasza wiara jest już doskonała, że mamy jej dosyć! Wiara nasza to sędzia, który nam wyrzucać będzie nasze grzechy i niewierności. Gdybym wiary nie miała, nie byłabym winna i wszystkie moje wykroczenia, od najmniejszych do największych, nie byłyby karygodne albo byłyby mniej karygodne. Ale ja wierzę... Wszystko naokoło mnie przypomina, że stworzona jestem dla Boga, że życie jest mi dane na to, bym Boga kochała i Jemu służyła.
Życie moje upływa w atmosferze wiary, więc też obowiązkiem moim - według wiary żyć, w duchu wiary postępować, z wiarą wykonywać moje obowiązki, tak największe, jak i najmniejsze, w duchu wiary patrzeć na tych, którzy mnie otaczają... Oto mój obowiązek: żyć z wiary, z wiarą w sercu. Ażeby tak było, muszę o nią prosić, ciągle prosić.
Posłuchajmy z zachwytem tych cudownych słów Chrystusa, dziękującego Ojcu swemu, iż te rzeczy - to jest wiarę, zrozumienie tego, co Boże, nadprzyrodzone - ukrył przed mądrymi i pysznymi tego świata i objawił maluczkim, pokornym. Jaka to zachęta do pokory, do tego najpiękniejszego ze wszystkich pragnień: być malutką, bardzo malutką, by Bogu zostawić chwałę, wielkość, panowanie. Przez te słowa uczy Chrystus nas, że kto chce otrzymać łaskę wiary - bo pamiętajmy, że wiara to łaska wlana w serca nasze dla zasług Jezusa Chrystusa, i my jej sobie dać nie możemy, ale tylko Bóg nam ją daje - ten musi być maleńkim, bardzo maleńkim we własnym mniemaniu.
Im więcej pragniesz tego światła, które ci daje poznać życie nadprzyrodzone, które ci daje wnikać w myśl Bożą, tym więcej musisz walczyć o pokorę...
Jezu, chcę wołać często za świętym Augustynem: "Panie, daj bym poznała Ciebie, bym poznała siebie. Ciebie, bym Cię miłowała, siebie, bym sobą gardziła". Im lepiej poznam swoją nędzę, tym lepiej poznam Ciebie, Twą wielkość, Twą wspaniałość. Im lepiej poznam swą nicość, tym goręcej będę umiała Ciebie kochać, bo myśl moja nie będzie zajęta moim "ja", tylko całkowicie zwróci się do Ciebie, zatopi się w oceanie Twej miłości. Panie, daj mi poznanie mej nędzy...
Jezus dziękuje Ojcu Przedwiecznemu za to, że wielkie Boże prawdy odsłania malutkim, a zakrywa je pysznym... Pokorne serce łatwiej aniżeli pyszne pojmuje wielkość spraw Bożych, bo trzyma się w swej pokorze cichutko blisko Boga. Nie jest ciekawe spraw ziemskich, nie szuka honorów i poważania, otwarte jest dla światła Bożego...
Czy ci to potrzebne, czy to chwała dla ciebie, że możesz powiedzieć, że wszystko wiesz, co się dzieje na świecie, co się dzieje w domu? Czy to wstyd, że nie jesteś szafką do przechowywania nowin i plotek? Nie pragnij nowin, wiadomości tobie niepotrzebnych. Chciej Boga, interesuj się więcej sprawami Bożymi, a trzymaj serce i umysł wyżej ponad tą ziemią, wtedy światło Boże i prędzej, i łatwiej je oświeci.
Jezu, uczyć się chcemy od Ciebie, żeś cichy i pokorny. Jak słodki jesteś, jaki dobry dla wszystkich, którzy się do Ciebie zbliżają... Jezu, chcę iść Twą drogą cichości i pokory - cicho, nie skarżąc się na nic. Cicho, bez niecierpliwości, nieuprzejmości, szorstkości. Cicho w przeciwnościach, by nigdy nie stać się przez swe skargi i złe humory ciężarem dla nikogo. A jaka cudna nagroda: znajdziecie ukojenie dla dusz waszych!
Nie ma większego dobra dla duszy żyjącej tu, na ziemi, jak mieć w sercu wielki, święty pokój Boży. Pokój to pierwszy dar, jaki Chrystus przyniósł Apostołom po swym Zmartwychwstaniu, to najcenniejszy dar, bo jest on podstawą szczęścia, złączenia z Bogiem, pracy nad sobą i świętej radości. Dusza pyszna nigdy nie doznaje pokoju, dusza zaś pokorna ma w sobie święty, Boży pokój, bo nią nie miotają ani ambicja, ani próżność, ani pragnienie chwały i uznania, ani zazdrość, ani kłótnie. Pokorny nie staje do kłótni, w Bożym pokoju znajduje radość i szczęście, znajduje siłę i ochotę do pracy nad sobą, moc w przeciwnościach, odwagę w niebezpieczeństwach - znajduje Boga, bo gdzie pokój, tam Bóg.
Jakże z głębi serca wołać powinnam: Jezu cichy i serca pokornego, uczyń serce moje według Serca Twego i daj mi Twój święty, Boży pokój!
Pokora to rozum oświecony światłem Bożym, to rozum, który każdy może w sobie wyrobić...
To zrozumienie prawdy - prawdy, której nikt zaprzeczyć nie może. A jaka jest ta prawda? Bóg jest wszystkim, a ja jestem niczym. Bóg jest wszystkim, alfą i omegą mego istnienia. On mi dał życie, On w każdej chwili może mi je odebrać. Nie mogę właściwie powiedzieć: za dziesięć, za pięć minut zrobię to, pójdę tam - bo może mnie już śmierć zabierze, czy ja wiem? To od Boga zależy, nie ode mnie. Życie moje do Boga należy, nie do mnie. W stosunku do życia mego doczesnego - jam niczym. Bóg mi dał rozum, zdolności, talenty, w większej lub mniejszej mierze. To wszystko do Niego należy, nie do mnie. Ja sobie nie mogę dodać ani rozumu, ani zdolności, ani talentu, a Bóg, który mi dał to, co mam, może w okamgnieniu wszystko zabrać. Może odebrać zdolności, może odebrać wzrok, słuch, mowę, a nawet rozum. On wszystko może, bo wszystko to, co jest niby moje, nie jest moje, ale Boże. On wszystko może, a ja nic, nic a nic! Więc w stosunku do moich zdolności, rozumu, talentów - jestem niczym, a Bóg jest wszystkim.
A zdrowie moje? Bóg mi je dał, nie ja. Bóg może z dnia na dzień, z godziny na godzinę zesłać na mnie niemoc, może zesłać bolesną, długotrwałą, strasznie męczącą chorobę, a ja na to nic nie poradzę. Jeśli Pan Bóg zechce, to lekarze znajdą na nią lekarstwo, pomoc, a jeśli Bóg nie zechce, to i cały zastęp lekarzy nic nie pomoże, a choroba zrobi swoje, nie pytając wcale. W stosunku do zdrowia mojego - jam niczym, a Bóg jest wszystkim.
A od czego zależy moje powodzenie w życiu? Wszystko robię, by osiągnąć swój cel upragniony. Nieraz wszystko idzie jak najpomyślniej, a tu - mimo moich przewidywań, mojej przezorności - niespodzianie wszystko obraca się przeciwko mnie, wszystko się rwie, psuje. Ja chciałam inaczej, a tu Bóg inaczej kieruje. Jak On chce, nie jak ja chcę! Więc w stosunku do mego życia doczesnego, do powodzenia, do bogactwa, do pracy mojej - ja jestem niczym, Bóg jest wszystkim. Jeżeli mi pobłogosławi, będę miała powodzenie, droga mego życia będzie jasna i łatwa. Jeśli Bóg będzie chciał inaczej, poprowadzi mnie przez głogi i ciernie.
On jest wszystkim, ja nicością, więc czy mam prawo pysznić się czymkolwiek, wynosić się z czegokolwiek ponad inne? Czy mam prawo przechwalać się tym, co nie jest moje, jakby to było moje? Szukać chwały dla siebie z tego, co powinno Bogu przynosić chwałę, bo to jest dar Boży, bo to jest Boże? Czy to, co mi Bóg dał, dał mi dla mojej zasługi, czy tylko ze swej łaski i ze swego miłosierdzia?
O tę pokorę rozumu, o to zrozumienie prawdy przede wszystkim starać się powinnam... To prawdziwe, a nie tylko pozorne zrozumienie swej nicości muszę w sobie wyrabiać mozolnie, choć to i nieraz może mi się nudne wydawać. Powinnam ciągle wracać i do aktów pokory, i do prośby, by Bóg dał mi zrozumienie, żem nicością, i przekonanie głębokie o mej nędzy i nicości.
Jezu, jak bardzo maleńka czuje się dusza, gdy jest blisko Ciebie. Jaki spokój w takiej duszy, (...) bo im mniejsza się czuje, tym więcej odczuwa wielkość Bożą i nią się raduje.




Czytelnia

10 grudnia
Święty Grzegorz III, papież

Grzegorz urodził się w 690 r., był z pochodzenia Syryjczykiem. Do Rzymu przybył jako młody benedyktyn. W czasie pogrzebu Grzegorza II został niespodziewanie wybrany na papieża przez aklamację ludu rzymskiego. Konsekrowany został 18 marca 731 r., po pięciu tygodniach oczekiwania na zatwierdzenie wyboru przez egzarchę Rawenny (był ostatnim papieżem zatwierdzanym przez bizantyjskiego władcę).
Grzegorz III kontynuował działalność swego poprzednika. Nie dopuścił do niszczenia obrazów w Italii. Na synodzie rzymskim (731), po nieudanych próbach pojednania z cesarzem Leonem III Izauryjskim, ekskomunikował popieranych przez niego obrazoburców. Gdy w 733 r. Longobardowie zajęli Rawennę - siedzibę bizantyjskiego egzarchy, papież Grzegorz III przyczynił się do jej odzyskania przez egzarchę Eutychiusza, za co otrzymał od niego kolumny onyksowe, które umieścił w bazylice przed konfesją św. Piotra. Obawiając się dalszych napadów Longobardów, nakazał naprawić mury Rzymu i umocnić twierdzę Civitavecchia. Longobardowie dotarli do Rzymu w 739 r. Grzegorz III wraz z senatem mianował wówczas konsulem Rzymu Karola Młota (władcę państwa Franków) i wezwał go do obrony przed Longobardami. Dzięki temu otrzymał pomoc dyplomatyczną, a król Longobardów, Luitprand, odstąpił od Rzymu. Historycy wysoko oceniają ten zwrot papiestwa w stronę Franków, ponieważ dzięki tej decyzji papieża znacznie wzmocnił się prestiż i wpływy Rzymu.
Grzegorz III imponował wszystkim wymową, władał biegle greką, łaciną i syryjskim. Oprócz decyzji związania się z Frankami, podejmował inne kroki polityczne, mające na celu wsparcie ewangelizacji Europy północnej. Wręczył paliusz i nominację na papieskiego wikariusza w całej Anglii Tatwinowi z Canterbury w czasie jego pobytu w Rzymie. Popierał działalność misyjną Bonifacego-Winfrida w Germanii, nadając mu paliusz i tytuł arcybiskupa oraz legata Stolicy Apostolskiej do zorganizowania Kościoła w Bawarii, Aleksandrii, Hesji i Turyngii. Osobiście zwrócił się do św. Willibalda z Eichstätt o towarzyszenie św. Bonifacemu w misji na ziemiach niemieckich.
Popierał także życie monastyczne i otwierał nowe klasztory. Zreorganizował nabożeństwa. Wystawił kilka nowych kościołów w Rzymie, a wiele z nich odnowił. Umocnił mury i obwarowania Wiecznego Miasta, by je zabezpieczyć przed najazdami Saracenów, Bizantyńczyków i Longobardów.
Zmarł w Rzymie w jedenastym roku pontyfikatu - 27 lub 28 listopada 741 r. Jego ciało złożono w bazylice św. Piotra w wybudowanej przez niego kaplicy Zbawiciela i Najświętszej Maryi Panny.

W ikonografii
 św. Grzegorz przedstawiany jest w stroju papieskim - w kapie, paliuszu lub tiarze na głowie. Jego atrybutem jest: mitra, paliusz, krzyż.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.