Obiecałem sobie, że o tym napiszę, choć długo się z tym zbierałem. Temat dotyczy wędkarstwa, choć nie mojego, a mojego młodszego brata. To jest przykład powrotu do wędkarstwa, które uprawiał w dzieciństwie przy boku naszego ojca. Choć nie poszedł w jego ślady i nie łowi metodą dawniej tradycyjną, a więc spławikową i gruntową, to usprawiedliwiam go, bo nie ma teraz czasu na siedzenie nad wodą i co niektórzy preferują szybki spinning.
Łowi ponownie może od czterech lat i ma już dwa medale za złowione ryby: za klenia i szczupaka. Co dla mnie jest niesamowite, to to, jak szybko odnalazł się „w tym fachu”. Zadziwia mnie swobodne operowanie terminami spinningowymi, czego ja zupełnie nie rozumiem. Brat pisze do mnie czasami krótkie relacje z szybkich wypadów nad wodę, uzupełniając materiał zdjęciami. Rewanżuję się tym samych, choć z coraz większymi oporami, bo czy to nie jest nudne pokazywać ciągle złowione płotki i leszczyki?
Ale jest jeszcze coś, co mnie rozbraja. To opisy przygód z rybą nad wodą. To taki bliski kontakt i szacunek dla tych ryb. Dodaję, że nie łowi często i dużo, a i tak prawie wszystko wypuszcza. Liczy się właśnie ten kontakt.
Postanowiłem podzielić się z Czytelnikami właśnie jedną z takich relacji, na co uzyskałem zgodę mojego brata. Pisze tak:
„Bliskie spotkanie
W zimny i mglisty dzień przyszło mi dzisiaj
powędkować. Słońce cały czas było w gotowości, ale nie udało się mu przebić
przez czasami naprawdę cienką warstwę chmur. Woda zupełnie martwa mimo lekkiej
fali i wschodniego wiatru. Myślałem nawet przejść za górę, tam, skąd zawsze
uciekam przy zachodnim mocnym wianiu, ale już trochę było za późno. Czas szybko
się kończył i trzeba było wracać. Spakowałem do pokrowca szczupakowy spinning, wysłałem
do (…) wiadomość, że wracam i ostatni raz rzuciłem ze skarpy okoniowym
zestawem.
Pojawił się z głębokiej wody,
majestatycznie odprowadzając fioletową z brokatem małą Tantę. Zrobiło się
bardzo gorąco. Nagle nie miały znaczenia wielokrotnie puste rzuty. Ważna była
ta chwila.
Podszedłem do spakowanej już wędki i
ponownie uzbroiłem zestaw, kończąc go 14 cm policjantem z Savage
Gear z własnym zbrojeniem w kotwicę i pomalowaną wkręcaną główką. Wydawało
się, że to najlepsza opcja bo największa przynęta w torbie. Szczupaka
oszacowałem na ok 80-90 cm.
Rzuciłem ponownie z trzy metrowej
skarpy, a widok leniwego ataku przewalającego się na bok cielska i delikatnego
muśnięcia ogonka przynęty, które poczułem na wędce, był imponujący. Przy
kolejnym rzucie wyszedł ponownie, ale już tylko odprowadził przynętę przez
chwilę i zniechęcony zanurzył się w głębinie. Żadne dalsze działania i zmiany nie
przyniosły już sukcesu.
Była to bardzo duża ryba. Dopiero w
domu dostrzegłem, że zostawił dwa ostre przecięcia na ogonie tego
canibala.
Może gdybym użył mniejszej gumy i w
kolejnym rzucie bardziej agresywnie ją prowadził, sprowokowałbym go do mocnego
uderzenia. Ale to tylko gdybanie.
Były emocje i potwierdzenie, że duży
szczupak jest jeszcze w tym roku osiągalny.”
Ja tym materiałem wpisuję się w
kampanię promocyjną PZW, w zachęcanie młodych ludzi do wędkarstwa. Są
promocyjne warunki uzyskania karty wędkarskiej. Ja też zachęcam, żeby
spróbować, jeśli ktoś lubi przygodę nad wodą i kontakt z przyrodą. A jeśli
wziąć pod uwagę ludzi z naszego miasta, związanych z wędkarstwem bardzo blisko,
a mam na myśli przede wszystkim Zarząd Koła PZW w Bielawie, to naprawdę trafili się nam
wspaniali, oddani wędkarstwu koledzy po kiju, na których, jako szeregowi wędkarze,
może nawet sobie nie zasłużyliśmy.
Już niedługo przed nami kolejny
sezon wędkarski, na który czekam z utęsknieniem do 1 czerwca. A już teraz jest
czas na wspomnienia, przygotowanie sprzętu i planowanie wypadów z wędką nad
wodę.
Ja w
minionym sezonie łowiłem tylko na jedną wędkę, a najczęściej 6-ciometrowym
batem (250 g), ale i czasami na jednego pikera z bliskimi rzutami.
Stwierdziłem, że tak jest lepiej, gdy „pilnuje się” jednej wędki, gdy w
przypadku brania, ma się pełną koncentrację tego, co się robi. A czasami czytam
na Facebooku, że straż rybacka łapie delikwentów z trzema wędkami nad wodą.
Zupełny odlot.
W tym
roku, podobnie jak i w zeszłym, nie spiningowałem.
Niekoniecznie rowerem na ryby
Szybciutko
przyjechał na butach z kółkami
i już się
rozkłada ze swymi skarbami:
Postawił na
schodach wiadro i zanętę,
obok nich
wędkę i żyłki równo ucięte.
_ _ _ _ / _
_ _ _ _ _ położył płaszcz od deszczu i beret,
dalej
plecak, w nim wabiki dla płotek.
A gdzie jest
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _?
Czyli,p.Bolesławie,jak mówił śp.ks.St.Orzechowski"Orzech"W danej dziedzinie należy iść do przodu... nie wolno stać w miejscu...😃Pozdr.
OdpowiedzUsuńMam cztery głowy szczupaka-syn wędkował.Zostały wędki i...kołowrotki.
OdpowiedzUsuńŁowienie łukiem z...kołowrotkiem,dozwolone tylko na"szorstkie"ryby słodkowodne(bęben,czarny bawół)w stanie Missouri.
Masakra!O kocie nie wspomnę.
https://youtu.be/6fq8z8wK2uY
Homonim Pan zgadł, Panie Henryku. Ja mam trzy głowy szczupaka. Wszystkie to przyłów i przypadek przy łowieniu tak zwanej białej ryby. Największy szczupak - 73 cm coś 2,80 kg.
UsuńJa"złowiłem"szczupaka na Wisłoku(Krosno T.Wł.),gdzie wpadł w pułapkę-mielizna.Wypuściłem go Wisłoka.Było to 62 lata temu.Jak ten czas leci.
Usuń