26 listopada 2021

Takie ryby!


Obiecałem sobie, że o tym napiszę, choć długo się z tym zbierałem. Temat dotyczy wędkarstwa, choć nie mojego, a mojego młodszego brata. To jest przykład powrotu do wędkarstwa, które uprawiał w dzieciństwie przy boku naszego ojca. Choć nie poszedł w jego ślady i nie łowi metodą dawniej tradycyjną, a więc spławikową i gruntową, to usprawiedliwiam go, bo nie ma teraz czasu na siedzenie nad wodą i co niektórzy preferują szybki spinning.

            Łowi ponownie może od czterech lat i ma już dwa medale za złowione ryby: za klenia i szczupaka. Co dla mnie jest niesamowite, to to, jak szybko odnalazł się „w tym fachu”. Zadziwia mnie swobodne operowanie terminami spinningowymi, czego ja zupełnie nie rozumiem. Brat pisze do mnie czasami krótkie relacje z szybkich wypadów nad wodę, uzupełniając materiał zdjęciami. Rewanżuję się tym samych, choć z coraz większymi oporami, bo czy to nie jest nudne pokazywać ciągle złowione płotki i leszczyki?

            Ale jest jeszcze coś, co mnie rozbraja. To opisy przygód z rybą nad wodą. To taki bliski kontakt i szacunek dla tych ryb. Dodaję, że nie łowi często i dużo, a i tak prawie wszystko wypuszcza. Liczy się właśnie ten kontakt.

            Postanowiłem podzielić się z Czytelnikami właśnie jedną z takich relacji, na co uzyskałem zgodę mojego brata. Pisze tak:

 

„Bliskie spotkanie 

W zimny i mglisty dzień przyszło mi dzisiaj powędkować. Słońce cały czas było w gotowości, ale nie udało się mu przebić przez czasami naprawdę cienką warstwę chmur. Woda zupełnie martwa mimo lekkiej fali i wschodniego wiatru. Myślałem nawet przejść za górę, tam, skąd zawsze uciekam przy zachodnim mocnym wianiu, ale już trochę było za późno. Czas szybko się kończył i trzeba było wracać. Spakowałem do pokrowca szczupakowy spinning, wysłałem do (…) wiadomość, że wracam i ostatni raz rzuciłem ze skarpy okoniowym zestawem.

Pojawił się z głębokiej wody, majestatycznie odprowadzając fioletową z brokatem  małą Tantę. Zrobiło się bardzo gorąco. Nagle nie miały znaczenia wielokrotnie puste rzuty. Ważna była ta chwila.

Podszedłem do spakowanej już wędki i ponownie uzbroiłem zestaw, kończąc go 14 cm policjantem  z Savage Gear z własnym zbrojeniem w kotwicę i pomalowaną wkręcaną główką. Wydawało się, że to najlepsza opcja bo największa przynęta w torbie. Szczupaka oszacowałem na ok 80-90 cm.

Rzuciłem ponownie z trzy metrowej skarpy, a widok leniwego ataku przewalającego się na bok cielska i delikatnego muśnięcia ogonka przynęty, które poczułem na wędce, był imponujący. Przy kolejnym rzucie wyszedł ponownie, ale już tylko odprowadził przynętę przez chwilę i zniechęcony zanurzył się w głębinie. Żadne dalsze działania i zmiany nie przyniosły już sukcesu.

Była to bardzo duża ryba. Dopiero w domu dostrzegłem, że zostawił dwa ostre przecięcia na ogonie tego canibala. 

Może gdybym użył mniejszej gumy i w kolejnym rzucie bardziej agresywnie ją prowadził, sprowokowałbym go do mocnego uderzenia. Ale to tylko gdybanie. 

Były emocje i potwierdzenie, że duży szczupak jest jeszcze w tym roku osiągalny.”

 

Ja tym materiałem wpisuję się w kampanię promocyjną PZW, w zachęcanie młodych ludzi do wędkarstwa. Są promocyjne warunki uzyskania karty wędkarskiej. Ja też zachęcam, żeby spróbować, jeśli ktoś lubi przygodę nad wodą i kontakt z przyrodą. A jeśli wziąć pod uwagę ludzi z naszego miasta, związanych z wędkarstwem bardzo blisko, a mam na myśli przede wszystkim Zarząd Koła PZW w Bielawie, to naprawdę trafili się nam wspaniali, oddani wędkarstwu koledzy po kiju, na których, jako szeregowi wędkarze, może nawet sobie nie zasłużyliśmy.

Już niedługo przed nami kolejny sezon wędkarski, na który czekam z utęsknieniem do 1 czerwca. A już teraz jest czas na wspomnienia, przygotowanie sprzętu i planowanie wypadów z wędką nad wodę.

            Ja w minionym sezonie łowiłem tylko na jedną wędkę, a najczęściej 6-ciometrowym batem (250 g), ale i czasami na jednego pikera z bliskimi rzutami. Stwierdziłem, że tak jest lepiej, gdy „pilnuje się” jednej wędki, gdy w przypadku brania, ma się pełną koncentrację tego, co się robi. A czasami czytam na Facebooku, że straż rybacka łapie delikwentów z trzema wędkami nad wodą. Zupełny odlot.

            W tym roku, podobnie jak i w zeszłym, nie spiningowałem.

       Wracam jeszcze do brata i jego medalowego szczupaka, co zostało odnotowane w numerze 6/2021 na stronie 95 „Wędkarskiego Świata”. Jest tam zdjęcie ze szczupakiem 102 cm, który dalej gdzieś pływa.  



I jeszcze tematyczny homonim:


Niekoniecznie rowerem na ryby

 

Szybciutko przyjechał na butach z kółkami

i już się rozkłada ze swymi skarbami:

Postawił na schodach wiadro i zanętę,

obok nich wędkę i żyłki równo ucięte.

_ _ _ _ / _ _ _ _ _ _ położył płaszcz od deszczu i beret,

dalej plecak, w nim wabiki dla płotek.

A gdzie jest _ _ _ _ _ _ _ _ _ _?

 


4 komentarze:

  1. Czyli,p.Bolesławie,jak mówił śp.ks.St.Orzechowski"Orzech"W danej dziedzinie należy iść do przodu... nie wolno stać w miejscu...😃Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam cztery głowy szczupaka-syn wędkował.Zostały wędki i...kołowrotki.
    Łowienie łukiem z...kołowrotkiem,dozwolone tylko na"szorstkie"ryby słodkowodne(bęben,czarny bawół)w stanie Missouri.
    Masakra!O kocie nie wspomnę.
    https://youtu.be/6fq8z8wK2uY


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Homonim Pan zgadł, Panie Henryku. Ja mam trzy głowy szczupaka. Wszystkie to przyłów i przypadek przy łowieniu tak zwanej białej ryby. Największy szczupak - 73 cm coś 2,80 kg.

      Usuń
    2. Ja"złowiłem"szczupaka na Wisłoku(Krosno T.Wł.),gdzie wpadł w pułapkę-mielizna.Wypuściłem go Wisłoka.Było to 62 lata temu.Jak ten czas leci.

      Usuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.