Ulicę
Obrońców Westerplatte w Bielawie podzieliłbym na trzy odcinki: miejski – od 1
Maja do Grota-Roweckiego, podgórski – od Grota-Roweckiego do Sikorskiego
(obwodnica) i górski – od Sikorskiego do końca. Górski odcinek ulicy jest tak
stromy, że mam trudności z podjechaniem na składaku.
Również ulicę Obrońców Westerplatte
podzieliłbym na dwa odcinki: na ten wyremontowany w zeszłym roku (a może nawet
dwa lata temu – jak ten czas szybko leci) i ten niewyremontowany, a pokrywający
się z wcześniejszym odcinkiem górskim ulicy. Wytłumaczenie braku remontu tego
odcinka, jest zaiste kuriozalne – mieszka na nim za mało ludzi. Faktycznie
posesji jest niewiele i to wszystkie po jednej stronie ulicy.
Ulica zaczyna się asfaltem i ciągnie
się ten asfalt aż do znaku „zakazu ruchu w obu kierunkach”.
Dalej to już było nieszczególnie,
zwłaszcza po deszczu. Nawierzchni miasto zapomniało zrobić. Potem ktoś zapewne
załatwił, że ulicę wyłożono kostką brukową, ale też tylko do końca jednej z
posesji. Dalej pozostało to, co było.
Oczywiście
mieszkańcy Bielawy drugiej kategorii mieszkający przy tej ulicy, dopominali się
nawierzchni już od 1996 roku, ale na tym się zawsze kończyło. W międzyczasie
powstało wiele pięknych ulic w Bielawie, w tym ul. Baczyńskiego i Prusa na
Cegielnię, przy okazji dając dobrą okazję dojazdu do swojego nowego, pięknego
domu pewnemu burmistrzowi.
Ostatecznie dwa lata temu od końca
ulicy położono kostkę kończąc wykładanie w połowie przedostatniej posesji.
Podobno zabrakło funduszy. Pozostał odcinek bez kostki, jak za czasów króla
Ćwieczka, który obiecano zrobić do jesieni tego roku, a więc do wyborów. Każdy
głos się liczy.
Wcześniej
jednak na odcinku trzech ostatnich posesji nawieziono ziemi na ulicę i zrobiono
ją jeszcze bardziej stromą. Podwyższono drogę o jakiś metr, a to dlatego, że po
prawej stronie przy lesie miała powstać droga pożarowa i skarpa byłaby za
wysoka. Droga pożarowa nie powstała. Różnicę poziomu widać na zdjęciu parkanu.
Tą ziemię przekładano jakimiś włókninami, aby to wszystko się nie rozjechało.
Sama radość.
Tej
ziemi nawieziono tyle, że pod górkę w końcówce zrobiło się z górki, w co trudno
było mi uwierzyć, ale przyrządy nie kłamią.
.
Jest,
co prawda lekki spad do skarpy, a przy niej pod ziemią nawet drenaż, ale przy
większych opadach woda przepływa przez ostatnią posesję.
Dalej,
poniżej, jest nawet rów odwadniający, ale, jak wiele miejsc w Bielawie – w
stanie opłakanym.
Nasadzeń
na skarpie dokonali sami mieszkańcy ulicy, aby nie osuwała się podczas ulewy.
Na
wstępie pisałem o znaku drogowym. Jest tam taka informacja – „Nie dotyczy (…)
służb miejskich”. Trzeba stwierdzić, że poza służbami oczyszczania miasta, to
innych służb tam nie doświadczysz, nawet służbistów z magistratu. To zapomniany
odcinek ulicy, na której kończy się Bielawa, a zaczyna się, w pewnym sensie,
cywilizacja w bielawskim wydaniu.
To nic w porównaniu do ul. Rotmistrza Pileckiego. Wielkiego patrona bylejakiej ulicy.
OdpowiedzUsuńPoważnie? Powodem braku remontu jest za mała liczba mieszkańców? o.O
OdpowiedzUsuńCala prawda o naszej ulicy. Dziekujemy
OdpowiedzUsuń