Czytałem
swego czasu w Internecie, że konkursów już miało nie być, bo to głupota, bo i
tak na długo przed konkursem już wiadomo, kto taki konkurs wygra. Przecież
całkiem zrozumiałe jest, z kim chce współpracować pracodawca, a z kim
współpracować nie chce i nie zawsze konkurs wygrywa ten, kto przedstawi
najlepszą ofertę, jeśli oczywiście zostanie do konkursu dopuszczony poprzez
wymogi regulaminu, który nierzadko może być ustawiony pod konkretną osobę, a
konkretna osoba zna pytania, które będą jej zadane. Dziwnie musi się w takich
przypadkach czuć komisja konkursowa i udawać, że coś znaczy.
Ogłoszono w Bielawie konkurs na dyrektora
Miejskiej Biblioteki Publicznej. Można o tym przeczytać na stronie internetowej
Miasta:
Przeanalizowałem dokładnie warunki
przystąpienia do konkursu, bo z naszą biblioteką w jakiś sposób jestem
związany, uczestnicząc często w organizowanych przez „nią” spotkaniach. Tu
chciałbym zaznaczyć, że instytucja Biblioteki w naszym mieście, to nie tylko
książki, wyrażając się kolokwialnie, ale wiele jeszcze innych inicjatyw
kulturalnych, a w związku z tym jednoznaczny wymóg ukończenia studiów w
kierunku bibliotekarstwa, lub studiów podyplomowych w kierunku bibliotekarstwa,
według mnie jest niedorzeczne. Wystarczy dobry manager, który niekoniecznie
musi znać się na „układaniu książek” w regałach biblioteki.
wykształcenie
wyższe magisterskie o kierunku bibliotekoznawstwo lub ukończone inne studia
wyższe magisterskie, pod warunkiem ukończenia studiów podyplomowych z zakresu
bibliotekoznawstwa,
Wspomniane inne przedsięwzięcia przy
bibliotece oprócz wypożyczania książek to: Dział Regionalno Badawczy (dziwny
stwór – uparł się ktoś, aby nie powstało muzeum), wydawnictwa: „Bibliotheca
Bielaviana” z „Rocznikiem bielawskim” i
cyklem „Sudecka poezja i proza”, Dyskusyjny Klub Książki, promocje książek,
wystawy okolicznościowe, praca z dziećmi już od wieku przedszkolnego i z
młodzieżą, klub Mahjonga - i może jeszcze inne, czego jako uzupełnienia,
ewentualnie, oczekuję od Komentatorów.
Kiedy w 2013 roku miano finalizować
kilkuletnie zabiegi o włączenie Miejskiej Biblioteki Publicznej do Miejskiego
Ośrodka Kultury i Sztuki, jestem przekonany, że dyrektorem tej hybrydy miał być
dyrektor MOKiS, pan Jan Gładysz. Przypuszczam, że pan Gładysz wykształcenia w
kierunku bibliotekarskim nie ma.
Innym znaczącym wymogiem
przystąpienia do konkursu na dyrektora biblioteki są już nabyte kwalifikacje.
co najmniej 5-letni staż pracy w
jednostkach lub instytucjach kultury, w tym co najmniej 2 lata doświadczenia w
zarządzaniu zespołem pracowników
Taki wymóg jest dość
problematyczny, a nawet straszny. Aż pięcioletni staż można jakoś wypracować,
ale 2 lata doświadczenia w zarządzaniu, to już łatwe nie jest, a wręcz nieosiągalne,
zwłaszcza, gdy zwierzchnik nie jest zainteresowany, aby kogokolwiek do takiego
zarządzania przygotować.
Co prawda przemysł włókienniczy
nijak ma się do tak poważnej instytucji jaką jest biblioteka, ale absolwenci
kierunkowych studiów włókienniczych, po półrocznym czy rocznym stażu w
jednostce produkcyjnej, zostawali samodzielnymi kierownikami, jak to było
chociażby w latach siedemdziesiątych na zakładzie V „Bieltexu”, kiedy to
niejako z marszu po studiach kierownikiem został Jurek Jacyna i dawał sobie
radę.
Ja informuję, że w konkursie na
stanowisko dyrektora Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bielawie nie wystartuję
choćby z jednego, ważnego powodu. Jestem na emeryturze. Uważam również, że
osoby, które mają uprawnienie emerytalne, powinny z tych uprawnień korzystać, a
nie blokować miejsca pracy innym, młodszym. Oczywiście chodzi mi o jednostki
samorządowe, budżetowe, publicznie, bo jak ktoś ma swoją firmę, to niech
pracuje tak długo, jak zechce. Praca ubogaca.
W Bielawie, kiedy gros mieszkańców
dojeżdża do pracy do amazona, eldżi, czekolady i innych wrocławskich, i
podwrocławskich zakładów (nawet Białołęka – 60 km), zatrudnianie przez
burmistrza Piotra Łyżwę emerytów w UM i podległych UM jednostkach, dla mnie
jest nie do zaakceptowania. A takich osób naliczyłem sam przynajmniej osiem, o
których burmistrz może nawet nie wie i może nawet nie chce wiedzieć. I wydaje
mi się, że w tym przypadku burmistrza Dźwiniela bije na głowę, u którego podczas
końcówki kadencji znałem tylko jeden taki przypadek.
Kto wygra konkurs na dyrektora
Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bielawie?
To jest pytanie retoryczne.
Niestety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.