Co
prawda byłem na zbiorniku „Sudety” w środę na rybach – pierwszy raz w tym roku,
ale na reportaż nie było ani czasu, ani możliwości. Dziś możliwości były, ale
czasu zabrakło, ponieważ na słynnym molo wyremontowanym prawie za 300 tys.
złotych spotkałem bezcennego znajomego, z którym nie rozmawiałem całe pół roku.
Uzbierało się, a do rosołu miałem tylko pół godziny. Tak więc reportaż jest
połowiczny, ale i dla mnie to, co zobaczyłem było zaskakujące.
Wjechałem na składaku od strony
wjazdu na pole namiotowe. Ten porzucony i zapomniany termin wraca do łask w
Bielawie i na pewno to pole namiotowe zostanie zrewitalizowane i tylko patrzeć,
jak pojawią się namioty i przyczepy kempingowe.
Teren, tak pola namiotowego, jak i
cały teren jest ogrodzony, a nawet w pewnym miejscu – przegrodzony.
Ten przybytek, który wywołuje również
emocje, bo podobno najdroższy w Polsce, też jest już na ukończeniu i już
wkrótce będzie można go reklamować.
Platforma od tego wakeboardu urwała
się i zacumowała w innym miejscu.
Zaskoczyło mnie uporządkowanie tak
zwanego odchowalnika. Wycięto niektóre drzewa i wszystkie krzaki. Wysypana kamykami
jest dookoła ścieżka. Od strony zbiornika też wycięto drzewa tak, że nawet są
nowe stanowiska do wędkowania. Tak to jakoś wszystko przejrzało.
A
ten odchowalnik, przeznaczony w założeniu do odchowania narybku, to zaplanował
i doprowadził do jego wykonania najbardziej znany bielawski wędkarz, nieżyjący
już pan Antoni Borczyk. Ach, te czasy z Borczykiem – to były czasy!
No
i chyba mamy bobra w Bielawie, a może tylko ktoś bobra udawał.
Pozostała
jeszcze taka enklawa z zaroślami, ale może ma ona zostać specjalnie, aby było też
trochę takiej tajemniczości, dzikości.
Te
ozdobne wiechcie, które pamiętam jak były tworzone, raczej szczególnie nie
wyglądają i chyba mało przyszłościowo. Obawiam się, że mogą do końca kadencji
samorządu nie dotrwać i rozlecieć się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.