19 grudnia 2016

Czy może o czymś zapomniano?

   
         Zakończyły się w naszej parafii Misje Święte, które trwały przez osiem dni; od niedzieli 11 grudnia do niedzieli 18 grudnia. Misje Święte przeprowadza się w parafiach zasadniczo raz na dziesięć lat. Są jednak sytuacje nadzwyczajne, czy może na okoliczność, że takie misje są częściej. U nas ostatnie były w 2010 roku, a więc minęło zaledwie sześć lat, jak przechodzimy znów intensywne, duchowe ćwiczenia, a to ze względu na 100-lecie objawień fatimskich, które obchodzić będziemy w maju 2017 roku.       Jak pamiętam, a przeżyłem już misji wiele, takim charakterystycznym elementem, wyróżniającym właśnie misje od innych wyjątkowych uroczystości religijnych w parafii, jest Krzyż Misyjny, który w procesji niosło się na miejsce przeznaczenia, najczęściej w obrębie placu przykościelnego. Nie chcę skłamać, ale wydaje mi się, że była zasada – Misje Święte – Krzyż Misyjny. I były to krzyże drewniane.

            Z czasem weszła moda na krzyże metalowe; wiadomo, bardziej trwałe, i zamysł: po co nowy krzyż misyjny, jak wystarczy przyczepić nową tabliczkę z datą misji, albo cyferki, jak to jest u nas w parafii? Jedno jest pewne: Misje Święte kończyły się spotkaniem przy krzyżu.

            Chwałą naszą jest Krzyż
            Pana naszego Jezusa Chrystusa.
            W nim jest zbawienie,
            Życie i Zmartwychwstanie nasze.

            Tym razem nie spotkaliśmy się przy Krzyżu. Jakaś nowa tradycja, czy może nowe zwyczaje, a może nowe przepisy kościelne? A może to nie były misje? Wszak na Krzyżu Misyjnym, jaki stoi przy naszym kościele, śladu po misjach nie ma nawet w postaci roku ich przeprowadzenia – 2016. Sprawdziłem to dzisiaj rano i jestem zawiedziony. Czegoś zabrakło.


            Może by jednak wrócić do tego, co było, a przecież nie było złe. Niech każde Misje Święte mają swój krzyż, aby ich uczestnicy mogli się z nim identyfikować. Można już zacząć w naszej parafii w 2026 roku. Może dożyję.
            A teraz naprawmy chociaż to, co nie jest najzręczniejsze, a mianowicie te daty na krzyżu. Jak już są, to niech to będzie jakoś estetycznie, jednakowo i jednoznacznie. Data 1876 (data powstania kościoła) umieszczona na krzyżu, nic wspólnego z tym Krzyżem Misyjnym nie ma.  Bądźmy konsekwentni, tworząc i zapisując historię.
            Mając na uwadze Krzyż Misyjny, Misje i Bielawę, była wyjątkowa okazja, aby z tej właśnie okazji zrobić nowy Krzyż i procesyjnie wynieść go na rogatki miasta od strony choćby Owiesna i postawić, niech chroni nasze miasto. Niech wjeżdżający do miasta kojarzą sobie taki krzyż z Misjami Świętymi i peregrynacją figury Matki Bożej Fatimskiej.
O krzyżach na rogatkach pisałem już na blogu, ale, czy ktoś z władz samorządowych i kościelnych  w Bielawie chce jeszcze mnie choć wysłuchać?
Głos wołającego na puszczy, puszczany mimo uszu.


2 komentarze:

  1. kolejne czepialstwo Panie Bolesławie moim zdaniem jest dobrze jak jest a daty na krzyżu misyjnym to dobrze że się od siebie różnią nie tylko cyferkami ale i czcionką, wielkością, wyglądem to taki symbol upływającego czasu i tyle

    OdpowiedzUsuń
  2. wgospodarce.pl/informacje/18926-maybachy-zloto-watykanu-i-bogactwa-polskiego-kosciola-jak-jest-naprawde

    Dla tych co zaglądają do portfela swojemu proboszczowi:
    Niemiecki Kościół każdego roku dostaje od państwa 6 miliardów euro z podatków od wierzących./Benedykt XVI/
    Austriacki Kościół jest tak bogaty,że wspomaga niemiecki.
    W Polsce krzyży nie wyrąbują-w Niemczech i Austrii jest takich przypadków wandalizmu coraz więcej.

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.