Co prawda do redaktora Cezarego Gmyza jeszcze mi daleko i nie mam takich możliwości jak on, ale mam wolę, aby zaczęty temat kontynuować i zakończyć, albo przekazać innym zainteresowanym, jeśli uznają go za ciekawy.
Otóż, żeby dowiedzieć się więcej w
sprawie, skontaktowałem się również z radnym, panem Jarosławem Florczakiem pisząc do niego
min.:
(…).
Interesuje mnie pewien wątek na Pańskim profilu, który był, a który zniknął.
Chodzi o jakieś zdjęcia, które rzekomo ”ukradła” Panu Bibliotheca Bielaviana.
Piszę o tym publicznie na blogu i temat mam zamiar doprowadzić do końca, jak mi
się uda i dlatego chciałbym Panu zadać kilka pytań na fb. (…). W zależności od sytuacji,
może nawet zainteresuję nią Komisję Rewizyjną RM (…). Jeżeli będzie miał Pan
życzenie, to mogę się nawet z Panem spotkać. (…).
Odpowiedź otrzymałem niebawem,
której fragment dotyczący spraw miejskich przytaczam:
Sprawa
jest jak najbardziej prywatną i zakończyła się porozumieniem. Z samorządem łączyło
ją tylko to, że dotyczyła publikacji „25 lecie Samorządu Bielawskiego”. Ja
uważam temat za zakończony. (…).
Po ujawnieniu części treści tej
korespondencji, uprzedzam ewentualnych komentatorów, aby nie wypominali mi, że
nie potrafię dochować tajemnicy korespondencji. Uprzedzałem rozmówcę, że sprawę
uważam za publiczną.
Skoro wcześniej była mowa o zdjęciach,
to we wspomnianej publikacji przeglądnąłem je. Załączonych w publikacji zdjęć
jest profesjonalny spis, z wyszczególnieniem stron umiejscowienia, daty
wykonania, treści zdjęcia i autora, ewentualnie właściciela. Załączam skan.
W spisie zdjęć pana Florczaka nie ma.
Myślę tylko, choć naprawdę nie wiem, że ci wymienieni właściciele zdjęć, sami
je spontanicznie do tej publikacji przynieśli dla jej ubogacenia. Warto zwrócić
uwagę na to, że w spisie występuje najpóźniejsza data wykonania zdjęć - 2015
rok, podobnie jak data wydania książki. Wspomniałem już o tym na blogu w cyklu „Biały
kruk”, sugerując, że skoro książka ujrzała światło dzienne we wrześniu 2016
roku, przeleżała gdzieś może rok, a może dłużej, a może krócej. Gdzie
przeleżała i dlaczego – może ktoś podpowie?
W związku z wypowiedzią pana radnego
Jarosława Florczaka, jedynymi zdjęciami, a właściwie skomponowanymi fragmentami
zdjęć wraz z czarno białą panoramą Bielawy, są te wykorzystane na okładce. I
myślę, że o nie chodzi. Innej możliwości nie ma. A więc batalia, czy zmuszanie pana
Jarosława przez życie do pewnych działań, dotyczy okładki książki. Jeśli nie,
to zapewne ktoś zainteresowany mnie poprawi. I nie jest możliwe i nie wierzę w
to, aby wydawca, który z taką starannością opisał każde zdjęcie w publikacji,
zrobił taki durny zamach na prawa autorskie radnego Florczaka. To się nie
mieści w głowie.
I to ten „on”, który te zdjęcia bez
zgody autora na okładkę wykorzystał, w fejsbukowym środowisku pana Jarosława
Florczaka jest złodziejem albo świnią.
No, prawie to wygląda jak u Agathy
Chistie i już nie mogę doczekać się następnego odcinka.
Pomijając aspekt artystyczny okładki, który jest marnej klasy - tak projektowało się w latach 90 to zdjęcia Pana Florczaka do wspaniałych nie należą. Dziwić może brak w zasobach UM Bielawa porządnych zdjęć, porządnych fotografów. No cóż jakie zdjęcia taka książka, czyli warta niewiele, a szkoda, widocznie takich zaściankowych włodarzy mamy, jeszcze dwa lata niestety.
OdpowiedzUsuńbuhahaha jaki blog tacy komentatorzy niestety
Usuń