Raczej trudno było mi się spodziewać, że
spotkam się z propozycją pisania do prawdziwej gazety. To Redaktor Naczelny DTP
wprowadził w moje życie element zamieszania, przedstawiając mi zaiste taką
kuriozalną ofertę. Różne przygody w życiu się przeżyło, ale żeby pisać, to
nigdy bym się nie spodziewał. Wszak w mojej rodzinie żadnych pismaków nie było!
No ale cóż, głupio tak jakoś odmówić. Napiszę coś i być może będzie to pierwszy
i ostatni felieton, jeśli już na starcie zostanę okrzyczany, jak to często bywa.
Nie ukrywam, przeczytałem już trochę
artykułów, felietonów i reportaży w gazetach, i czasopismach z czasem
odkrywając ze zrozumiałym zdziwieniem, że ja tak bym nie potrafił. Dobrze jest
przeczytać, ale napisać? Nawet mi to przez głowę nie przeszło. Kunszt pisania
autorów, również tych z DTP, a w szczególności niezapomnianego pana Piotra
Laskowskiego, onieśmiela mnie. Ale stało się. Zostałem poinstruowany, jak to
jest zwyczajem w niezależnej gazecie, co mi wolno, a czego nie wolno, a
najlepiej to pisać tak, żeby słynnym i mniej słynnym kancelariom nie dać
zarobić, bo kasy i tak mają full, a w takich przypadkach i tak zapłaci
podatnik, czyli w przypadku mojego miasta – Bielawianin.
No i doszedłem do tego momentu, że się
przedstawiłem.
Jestem mieszkańcem Bielawy i choć jestem
nie z tej ziemi, bo podobnie jak nasz, jeszcze panujący nam, burmistrz stanowię
element napływowy, to wrosłem w to środowisko. I to nas łączy, a wszystko inne
dzieli. A, jeszcze nas łączy troska o Bielawę. Ja w trosce o Bielawę pragnę, żeby
burmistrz Dźwiniel dał już sobie spokój z burmistrzowaniem, a burmistrz w
trosce o Bielawę szykuje się do już piątej kadencji burmistrzowania. No cóż,
Cyrankiewicz kiedyś mawiał, że władzy raz zdobytej nigdy nie oddamy i pomyśleć,
że po latach, w tym po latach transformacji ustrojowej, ciągle tkwimy w
pezetpeerowskiej mentalności i rzeczywistości, przynajmniej w takim grajdołku,
jakim jest moje miasto.
Kręć się kręć wrzeciono, wstydź się
dziewczę, wstydź!
Nie pragnę się po-pis-ywać, bo życie, a w
szczególności żywotni czytelnicy, zaraz mnie zweryfikują i pokażą, gdzie
ewentualnie jest moje miejsce i trzeba będzie pozostać w błogiej atmosferze
blogosfery, do czego również się przyznaję. W niej przynajmniej mogę pozwolić
sobie na luksus kasowania wszystkich niekorzystnych dla mnie wpisów, pozostając
w błogim mniemaniu, że wszystko jest po mojemu.
Jak każdy zapewne początkujący mam
obawy, czy podołam wyzwaniu. Nie obawiam się wyrzucenia ze strony, bo to moje
wejście traktuję jako kolejną życiową przygodę i wierzę, że na to miejsce
wskoczy ktoś i zapewne lepszy, i zapewne bardziej błyskotliwy. Taka jest kolej
rzeczy w normalnej rzeczywistości.
W związku z wyborami samorządowymi
szykuje się też i nam niezłe przedstawienie. Nie mam wiedzy, dokumentów, materiałów
i współpracowników, aby w sposób jednoznacznie obiektywny komentować wydarzenia
związane z tą jesienną szopką. No, ale skoro dano mi już trochę miejsca, to z
pełną premedytacją chciałbym wykorzystać je do subiektywnej oceny wydarzeń,
oczywiście w trosce o dobro ogółu.
No i właśnie to miejsce już mi się na
teraz skończyło.
A właściwie, to po co mi to wszystko?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.