Tytuł
tego felietonu można odczytać dwuznacznie, a mianowicie, że był to kolejny bieg
z cyklu „do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej…” oraz, że był to faktycznie
ostatni bieg na kościelną wieżę naszego kościoła i więcej już ich nie będzie.
Ja jestem przekonany, co do tej drugiej wersji i ze swojej strony zrobię
wszystko, żeby w przyszłym roku takiego profanacyjnego biegu nie było, choćbym
miał położyć się przed schodami do naszego kościoła, żeby przy okazji był to również bieg z przeszkodami.
Bieg ten odbył się wczoraj, w sobotę
26 lipca 2014 roku w uroczystość św. Anny, matki Matki Bożej. Relacje z tego
biegu już są zamieszczone na Dobie i Sudeckiej, choć entuzjazmu w nich nie
zauważyłem. Z mojej strony relacji nie będzie, choć gdyby była, zapewne inaczej
wyglądałaby niż te w oficjalnych, „niezależnych” naszych środkach masowego przekazu.
Bieg miał się zacząć o godzinie
10:00, właśnie o tym samym czasie, gdy zaczynamy swoje rowerowe spotkanie. Mimo
to podszedłem przed umówionym czasem, żeby popatrzeć na bezpośrednie przygotowanie
do tego cudacznego widowiska, oczywiście z zamiarem zrobienia choć kilku fotek.
Już z daleka na ul. Wolności można było zauważyć rozgrzewających się zawodników.
Biegali we wszystkich możliwych kierunkach, realizując sobie tylko znane formy
przygotowania. Biegali też po placu kościelnym. Z zainteresowaniem zaglądali do
świątyni, gdzie właśnie była msza pogrzebowa.
W ogóle to pan zapowiadacz, trochę
jakby skrępowany, prosił o cierpliwość i wyrozumiałość, że tym razem będą przerwy
w bieganiu, bo są msze pogrzebowe. A w tym okresie były aż trzy. I tak
zastanawiam się, w związku ze zmianami w liturgii mszy św. pogrzebowej, cofając
się do nieodległej wszak przeszłości, jakby to było, gdyby w czasie zawodów
wynoszono trumny ze zmarłymi. Jak czułyby się rodziny zmarłych i pozostali żałobnicy,
i jak czuliby się zawodnicy widzący wynoszone z kościoła trumny?
W komentarzach internautów można
przeczytać, jak to przed biegiem ładnie niektórzy zawodnicy się żegnali. Ja
nawet widziałem zawodnika, jak w skupieniu modlił się przed pomnikiem św. Jana
Pawła II. O co się modlił, nie będę dociekał. Brakowało mi trochę w tej
religijnej imprezie naszego ks. proboszcza, który by pobłogosławił zawodnikom,
a potem w spiekocie dnia pokropił ich święconą wodą. Również w dzisiejszych
ogłoszeniach parafialnych brakowało mi informacji o tej imprezie i jej wynikach.
Bieg chyba nie spełnił oczekiwań
organizatorów. Zaledwie ponad siedemdziesięciu zawodników i to chyba bez
zagranicznych, rokuje szybki upadek tej imprezy. Być może wcześniej
organizatorzy wycofają się z tego haniebnego przedsięwzięcia, sami dochodząc do
wniosku, że była to tragiczna pomyłka. Liczę tu szczególnie na naszego ks.
proboszcza dra Stanisława Chomiaka, który po ponownym przeanalizowaniu tej bulwersującej
sprawy i zasięgnięciu opinii Rady Parafialnej, sam wycofa się z tego procederu
i nie przestraszy go nawet znane powiedzenie: „Kto daje i odbiera – ten się w
piekle poniewiera”, i wycofa się z zawartej z bielawskim OSiRem umowy.
Ja od siebie już w najbliższym
czasie podejmę oficjalne działania, zmierzające do powrotu do normalności naszej
kościelnej wieży i zapewnienie sakralnemu obiektowi statusu sacrum, a nie
profanum.
Kończę wypowiedzią jednej z osób na
Sudeckiej:
http://www.tvsudecka.pl/33,4633-vi_bieg_po_schodach_wiezy_kosciola.html
http://ddz.doba.pl/?s=subsite&id=42124&mod=1
przykre
OdpowiedzUsuńGratuluję bloga oraz za trafne opinie i spostrzeżenia, zazwyczaj zgodne z moimi, ale w tej kwestii się nie zgadzam.
OdpowiedzUsuńPonieważ pierwszy raz uczestniczyłem w takim biegu i pogrzeby mi nie przeszkadzały. A jaka była radość na mecie że trzech młodszych (prawie o pół wieku) zawodników przybiegło za mną. A co do pana obaw że 75-ciu zawodników zniszczy ledwo co wyremontowaną wieżę, uważam że kilka grubasków i jedna pani w butach z wysokim obcasem zrobi więcej zniszczeń.
Pozdrawiam i życzę dalszej wytrwałości w przedstawianiu lokalnej historii, takiej jaka ona jest.
Krzysztof
A tutaj b. fajna relacja z dwóch biegów. http://www.bielawa.pl/site/index/site_id/1720 Ja biegłem i było super. Melduję, że o żadną trumnę się nie przewróciłem, Jezusa ani Jego Domu nie hańbiłem:) Panie Bolesławie zapraszamy!!! Może się Pan położyć, czekamy... Na pewno pokażą pana w tvn lub innym polsacie jako kolejnego moherowego bereta - bez obrazy oczywiście;)
OdpowiedzUsuńBoże wybacz mu bo nie wie co czyni
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuń"www.youtube.com/watch?v=zyJbfXKpbAE"
Dzwon ma tę moc,że potrafi zmienić kraj w mlekiem i miodem płynący,ale może też sprawić nieszczęścia!!!
Spytajcie księdza!
niech Rada pastarafiańska napisze skarge jak na koncert Dody ! działajcie, jest wesoło!
OdpowiedzUsuńI Deo gratias! że się to zakończyło!
OdpowiedzUsuńZ Katechizmu z 1958 roku:
Wieża jest częścią kościoła. Wieża wskazuje nam niejako drogę do nieba, a krzyż na jej szczycie mówi nam, że w tym znaku zwyciężymy.
W wieży są umieszczone dzwony poświęcone przez biskupa. Dzwonów używa się od VI wieku. Głos dzwonów kościelnych wzywa nas do modlitwy. (Anioł Pański), na nabożeństwo, ostrzega przed pożarem, głosi zwycięstwo i triumf, odprowadza na wieczny spoczynek, przypomina obowiazek modlitwy za dusze zmarłych.
Ale nie na biegi!!!