19 lipca 2014

Miejsce

     
      Słowo „miejsce” ma w moim życiorysie dosyć osobliwe jedno ze znaczeń.
            Kiedy z ojcem jeździłem na ryby na Krukowo oddalone od Włocławka 21 km, naszym miejscem do łowienia był odcinek niezarośniętego trzciną brzegu po drugiej stronie jeziora. Tak przyzwyczailiśmy się do niego, że z czasem uważaliśmy je za nasze i jeśli ktoś by nam je zajął, byłoby źle. Właśnie kiedy dojeżdżało się do jeziora, z lekkiego wzniesienia ukazywała się tafla wody. To był najbardziej stresujący moment – czy nasze miejsce jest wolne? Najczęściej było wolne. I to właśnie miejsce urosło do rangi jakiegoś symbolu. Jeśli mówiło się, że jedzie się na „miejsce”, to było już wiadomo, o co chodzi.
            I ja po latach szukania odpowiedniego miejsca do wędkowania na zbiorniku, ostatecznie już od dawna łowiłem na wyspie między krzakami po prawej stronie przy trzcinach. Tak się przyzwyczaiłem do niego, że tam najlepiej się czułem. Były lata, że nigdy nie było ono zajęte, gdy ja pojawiałem się z wędkami nad wodą.
            Nie ma teraz tego miejsca. Nie ma tam wody, a teren porasta wodnymi roślinami i małymi krzewami. Żal patrzeć.



            Przy okazji wizji lokalnej na zbiorniku przed ewentualną wyprawą na ryby, które być może jeszcze jakimś cudem zostały, szukałem jakiegoś sensownego miejsca, żeby posiedzieć z wędką pierwszy raz w tym roku po zupełnie straconym zeszłorocznym sezonem.
            Na plaży ciągle dosypują piasek. Woda jest bardzo czysta i wcale nie kwitnie, jak to słyszałem niedawno. Widać jakieś zainteresowanie zbiornikiem. Młodzież próbowała powiązać zwichrzone witki czupiradła, które miało być wyjątkową ozdobą.



      Gniazdo perkoza już rozwalone. Może zdążyły się małe wykluć, nim podniósł się pozom wody w zbiorniku. Jest sporo kaczek, które buszują wśród zarośli.


              Ogólnie jednak na razie zbiornik sprawia wrażenie przygnębiające. 







      Tym bardziej, że tak naprawdę na dzień dzisiejszy los jego jest ciągle nieokreślony. Pewne jest to, że właścicielem zbiornika nie jest Bielawa i nie jest pewne czy kiedykolwiek będzie. Ten entuzjazm burmistrza jaki do nas dociera, a ma kosztować 7 milionów zł nie licząc dzierżawy, jakoś mi się nie udziela. Może sprawy jednak zostaną popchnięte, bo widziałem dzisiaj koło Bielawskiej Galerii najbardziej kontrowersyjnego doradcę Dźwiniela, jakim niewątpliwie jest pan Marek Dyduch.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.