Strony

6 listopada 2017

Moje rowery - Pierwsze kolarzówki

W 1988 roku przeprowadziliśmy się na większe mieszkanie. Piwnica też trafiła się nam większa, a nawet bardzo duża. Chłopcy podrastali i wyrośli już dawno z dziecinnego rowerka, jaki dostaliśmy od rodziny z Ciechocinka. Starszy, Michał, jeździł na składaku, a młodszemu Maćkowi kupiliśmy od znajomego rower młodzieżowy. Wszystko było takie jak w składaku, tylko rama była mniejsza i tarcza przekładniowa miała mniej zębów. Ładnie się prezentował. Jest do dzisiaj u nas, ale już bez kół. Można w każdej chwili odtworzyć. Nie pokazuję, bo to nie mój rower.
            Mając trzy rowery pojechaliśmy nawet kiedyś w wakacje do Budzowa. To był już wyczyn i pierwsza taka długa wycieczka.

            Michał, pojechał kiedyś spontanicznie z kolegami na składaku na daleką wycieczkę gdzieś w okolice Ślęży. Długo nie wracali. Wyjeżdżaliśmy nawet po nich samochodem. Przyjechał wykończony. Obliczyliśmy, że mógł na tym składaku przejechać 72 km. Trzeba było kupić lepszy rower. Kupiliśmy mu Waganta prosto ze sklepu. To były dobre, popularne wtedy rowery turystyczne. Był w kolorze czerwonym. Pokazuję na zdjęciu z Internetu, jak wyglądał:


            Był taki czas, że przywożono rowery z Niemiec. Można było kupić całkiem tanio dobry rower. Ja taki sobie kupiłem. Był w kolorze stalowym, z kolarską kierownicą, ale taki turystyczny. Michał sprzedał Waganta koledze, bo wtedy kolega chciał jeździć z nimi na wycieczki, a nie miał roweru. Prawdopodobnie wtedy jeździł na moim. Maćkowi kupiłem też rower z Niemiec. Jest do dzisiaj. Trudno jednak z pamięci wszystko dokładnie odtworzyć.
            Na tym moim rowerze pojechał Michał z kolegami w 1993 roku w wakacje na rajd po Polsce. Byli nawet w Zakopanem. W drodze powrotnej uległ strasznemu wypadkowi. Rower całkowicie zniszczony.
            Latem 1995 roku kupiłem rower od prawdziwego kolarza, Cześka Bronowickiego, bo on kupił sobie nowy. Nie bardzo chciałem, ale namówił mnie Stasiek Klekota, mój dawny sąsiad z klatki, który mieszkał z rodziną naprzeciwko mnie. Zbiegiem okoliczności Bronowicki miał mieszkanie po mnie. Rower kupiłem, jak dobrze pamiętam, za 6 milionów zł. Dostałem jeszcze do tego nowe, kolarskie buty. Choć rower był dla mnie trochę za duży, to i tak byłem dumny, że taki rower mam. Jest on na zdjęciu zrobionym w Niemczy w 1997 roku, trzymany przez mojego bratanka.


            Ja wkrótce po tym kupiłem drugi rower wyścigowy, który jest na zdjęciu. Był fioletowy z białymi końcówkami ramy. Linki hamulcowe były kryte w kierownicy. Podobał mi się ten rower i dobrze się na nim jeździło. Kupiłem go w Dzierżoniowie w sklepie z używanymi artykułami, który był naprzeciwko stadionu, tam gdzie jest pomnik. Może jeszcze ten sklep nawet jest. Zaglądałem czasami do niego, o czym jeszcze napiszę. Ten fioletowy rower miał potem syn Michał.
            Koszulka kolarska, którą mam na zdjęciu na sobie, była kupiona w Meksyku. Dostałem ją od najmłodszego brata.
            Po spodenki kolarskie, rękawiczki i inne akcesoria potrzebne w moim amatorskim kolarstwie, jeździłem do Świdnicy, „do Gienka”. Miał sklep przy katedrze. Lubiłem te rowerowe wyprawy do Świdnicy. Oczywiście jeździłem po okolicy; najpierw sam, a potem już w nieformalnej grupie „Chmiel”, o czym już niejednokrotnie na blogu wspominałem.

            

5 komentarzy:

  1. W Walimiu małe sukcesy w kolarstwie osiągał Gerard Wilski.

    W Strzegomiu kupiłem rower wyścigowy od kolegi.Po małym remoncie jeździł na nim syn,potem sprzedał go sąsiadowi.Był to rower Szozdy.

    Mogę się tyko pochwalić,że w latach 50.ubw.jeździłem na poniemieckich rowerach(nartach).Potem Ojciec kupił nam nową Mife.Gdy wygrałem na loterii motorower Komar(z pedałami) rower odstawiłem.Były jeszcze motocykle Jawa,SHL,WFM.Po wojnie Ojciec miał Indiana.

    Jazda bez trzymanki...
    naszeblogi.pl/48593-ograniczenia-dla-rowerzystow-koniecznoscia

    Niedawno w Ludwikowicach mijałem się z kolumną rowerzystów,gdy nagle z naprzeciwka wyskoczył mi na trzeciego samochód osobowy.Ja zachowałem spokój,ale moja żona...dobrze,że mam"zdrową podłogę"w moim rzęchu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no. Rower Szozdy. Szozda z Szurkowskim stanowili świetny duet. Przyznam, że kolejne wygrywane etapy i wyścigi przez Szurkowskiego już mnie nudziły. Było wiadome, kto wygra gdy startował Szurkowski. Nasze chłopaki z Bielawy jeździli w "Dolmelu" i z Szurkowskim mieli kontakt. Ja miałem okazję kiedyś w Dzierżoniowie postać koło niego i miałem i z tego radość. W Sobótce spotkaliśmy kiedyś Janka Magierę. To następny, wielki kolarz.

      Usuń
  2. Kombinowano, by zdobyć rower :) na szczeście dziś jest o to o niebo lepiej

    OdpowiedzUsuń
  3. Obecnie wybór rowerów jest tak ogromny, że z pewnością każdy znajdzie odpowiedni model dla siebie

    OdpowiedzUsuń

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.