Strony

13 grudnia 2017

Po prostu masakra

Tytuł tego felietonu zapożyczyłem z kazania księdza Jacka Stryczka, jakie wyskoczyło mi przypadkiem w Internecie. Warto posłuchać, bo ksiądz Stryczek, to nie tuzinkowa osoba, ale twórca Szlachetnej Paczki, którą to inicjatywę nawet chwalił ostatnio nasz Donald Tusk, uważając Ją za ewenement w skali Europy. Czy temat samochodów księży wywołał sam, czy może zostało to księdzu zadane – tego nie roztrząsam. Uważam jednak, że kazanie na stricte taki przyziemny temat nie powinno mieć miejsca.



            Jeżeli już się to stało, a celowym było umieszczenie tego kazania w Internecie, to nie można było się nie spodziewać komentarzy. I może o to chodziło. Sądząc po treści komentarzy, usprawiedliwienia, jakiego oczekiwał ksiądz Stryczek, a nawet zrozumienia, nie było. Było za to kolejne zgorszenie, czego już ksiądz Stryczek zapewne pojąć i przyjąć nie może, choć taki sławny i taki filozof. Filozof, bo myślał, myślał nad zależnością: ksiądz – samochód i doszedł do wniosku, że to jest głupie, że to jest absurdalne, wobec tego, że żyjemy w wolnym kraju, bo o to walczyliśmy. Ba, czepianie się samochodów księży, to jest zupełny idiotyzm.
            Czy aby na pewno, jeśli ten temat czasami odżywa?
            Ksiądz Stryczek zapowiedział w swoim kazaniu operowanie obrazami. Ja też spróbuję to zrobić w tym felietonie.
            Wspomniany na początku tego cyklu – „Parafianin Bielawski” - ksiądz Stanisław Janicki, kiedy posługiwał w mojej rodzinnej parafii św. Stanisława we Włocławku, do młodzieży już się nie zaliczał. Samochodu nie miał. Chyba w 1963 roku został skierowany na wiejską parafię do Przespolewa koło Kalisza na probostwo. Do szosy i najbliższego przystanku autobusowego było 8 km. Kupił samochód, Syrenę, bo taka była potrzeba. W 1964 roku, kiedy byłem u księdza w wakacje, nawet razem pojechaliśmy do Kalisza na przegląd.
            W drugiej połowie lat siedemdziesiątych ksiądz proboszcz w Sulejówku pod Warszawą budował kościół. Aż trudno sobie uzmysłowić, że w Sulejówku kościoła nie było. Msze św. odprawiane były w prywatnym domu w pokojach, przystosowanych do celebry. Wiadomo, jak to przy budowie, zwłaszcza w tamtym okresie. Ksiądz proboszcz często musiał prosić parafian, którzy mieli samochody, o podwożenie, aby załatwiać różne formalności. Kiedyś trafiliśmy na wyjątkową uroczystość przekazania księdzu proboszczowi kluczyków do samochodu – Syreny. Ten samochód zafundowali księdzu parafianie. Myślę, że był to nowy samochód, choć nie chciał ruszyć i trzeba było go pchać, żeby zapalił. Jaka radość w całej parafii. Ten samochód nie dzielił, a autentycznie łączył.
            Ksiądz Eugeniusz Bojakowski, który był w naszej parafii w latach chyba siedemdziesiątych, miał Malucha. Podjeżdżał czasami pod naszą klatkę, i zabierał do samochodu Ewę Radziejewską, która była na wózku inwalidzkim. Wózek na bagażnik. To wtedy była młoda i bardzo towarzyska dziewczyna.
            Nie będę podawał negatywnych przykładów z zakresu ksiądz – samochód, bo nawet nie wypada. Ten podany przez księdza Stryczka z Kasiny Wielkiej, jest wystarczająco wymowny. Było coś na rzeczy, skoro ksiądz zdecydował się ten samochód sprzedać, a pieniądze oddać do Caritasu.
            Niepokojące jest w wypowiedzi ks. Stryczka stanowisko wobec papieża Franciszka, gdy twierdzi, że papież ma dwa duże problemy. Jeden to właśnie księża w jego rodzinnej Argentynie, którzy stanęli po stronie bogatych i drugi, dotyczący samego papieża, że źle czuje się w luksusie. To jest faktycznie problem, bo w wolnym kraju ks. Stryczek z luksusem problemu nie ma; i nie tylko ks. Stryczek.  Właściwie, to nawet ks. Stryczkowi się nie dziwię, skoro w 2007 roku arcybiskup Stanisław Dziwisz mianował go Duszpasterzem Ludzi Biznesu w Małopolsce. Nie było to przypadkowe.
            Nie można oceniać żadnego księdza przez pryzmat posiadanego przez niego samochodu. Jednak te, wyważone, opinie w komentarzach pod kazaniem, dają pewne wskazówki, jak na problem spojrzeć. Bo problem jest. I katolicy, którzy w życiu parafii nie uczestniczą, lub nawet odchodzą z Kościoła, swoje decyzje najczęściej tłumaczą zachowaniem księży niezgodnych z oczekiwaniami i niezrozumiałych w kontekście głoszonych nauk.
            Ale, czy ktoś z księży tym się przejmuje?
            I na koniec powtórzę retoryczne pytanie z zakończenia kazania:
            „Co należy do istoty kapłaństwa, co?”
            Tylko dlaczego ma to być pytanie retoryczne?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o tematyczne, nie obraźliwe i kulturalne komentarze.