Czasami zdarzają się rzeczy wielkie
i wspaniałe, jak choćby to, co nam się przytrafiło w 80. i 81. roku, a co potem
inni rozmienili na drobne i prawie zniszczyli. I jak przypomnę sobie Gdańsk,
kolebkę Solidarności, to wspominam te kilka razy, jakie w Gdańsku spędziłem.
Pierwszy raz pojechałem do Gdańska, do rodziny, coś w 1968 roku i to z
Włocławka rowerem. Potem bywałem tam jeszcze kilka razy, też zatrzymując się u
rodziny, której sporo tam mam. Zdaję sobie sprawę, że rodzina w Gdańsku doskonale
poradzi sobie beze mnie, jak i sam Gdańsk też, ale nie mogę pojąć, co dzieje się
z tym ichnim prezydentem Pawłem Adamowiczem. Sposób przywracania historii przez
prezydenta Gdańska, związanego ściśle z Platformą Obywatelską, jest dla mnie
szokujący. Sądząc po przykładach już wkrótce będziemy świadkami przywracania w
Gdańsku kultu jednostki, mając oczywiście na uwadze Josifa Wissarionowicza Dżugaszwiliego
w kontekście naszej historii.
Otóż ostatnio dowiedziałem się, że
prezydent Adamowicz symbolicznie wyznaczył granice Wolnego Miasta Gdańsk. To
też faktycznie historia i należy o niej mówić, tylko chyba nie w tym kierunku
to iść powinno. Mało kto teraz wie, co to z tym Wolnym Miastem było. Dla
patrioty wierzącego w dobre intencje gdańskich władz, zapewne to coś w
znaczeniu choćby bitwy pod Grunwaldem. No, ale prawda tego dziwnego tworu w okresie
II. Rzeczypospolitej była zgoła inna.
Czytam teraz książkę Olgierda
Terleckiego, wydaną w 1985 roku przez Krajową Agencję Wydawniczą w Krakowie pt.
„Pułkownik Beck”. Książka opisuje polską politykę zagraniczną w latach 1932 –
1939 roku, której głównym bohaterem był Józef Beck.
I właśnie z tej książki chciałbym
zacytować krótki fragment mówiący o Wolnym Mieście Gdańsku:
„W
roku 1933 partia hitlerowska w wyborach do gdańskiego senatu zdobyła większość;
w roku 1935 hitleryzacja Wolnego Miasta szła już pełnym biegiem.
Presja
na gospodarkę miasta, wywierana przez nowych rządców partyjnych doprowadziła
wiosną tego roku do ciężkiej recesji. Rozpoczęło się gwałtowne wycofywanie wkładów
oszczędnościowych. Dewaluacja gdańskiego guldena zrównała go ze złotym polskim,
za który płacono dotąd 58 gdańskich fenigów; w rezultacie towary pierwszej
potrzeby, wwożone w głównej mierze z Polski, zdrożały mniej więcej o 75
procent. Z Berlina w charakterze doradcy zjechał Hjalmar Schacht, minister
finansów Rzeszy. Choć uchodził za cudotwórcę w procedurze przetapiania masła na
armaty, w Gdańsku cudu nie zdołał sprawić. Zalecił najdrastyczniejsze oszczędności.
Na obszarze Wolnego Miasta wstrzymano inwestycje, zamrożono płace, a wreszcie
zablokowano wymianę dewizową, co już godziło w Polskę. Toteż władze polskie
odpowiedziały obostrzeniami celnymi i groźbą wyłączenia Gdańska z polskiego
obszaru celnego. Na co rajcy gdańscy
ogłosili otwarcie granicy celnej z Prusami Wschodnimi, czyli z Rzeszą. Tak po
chwilowym zawieszeniu, w ciągu roku 1934, awanturniczych działań
przeciwpolskich, podejmowano je intensywnie i bezmyślnie na nowo. Zresztą ku największemu
zaniepokojeniu wielu niemieckich gdańszczan, którzy słusznie przewidywali
zgubne w dalszej przyszłości skutki tej niepoczytalnej polityki i nawet
próbowali się jej przeciwstawiać. Ale ich starania zaczynał już dławić terror.”
I mi też się wydaje, że antypolska
polityka prezydenta Adamowicza, może budzić zaniepokojenie wielu nie tylko
Gdańszczan i może okazać się zgubną w skutkach – oby tylko dla Pawła
Adamowicza.
(grafika herbu Gdańska z Internetu)
Zniewolone czy skorumpowane?
OdpowiedzUsuńnaszeblogi.pl/64535-gdanskie-bagno-rozlewa-sie-na-pis
Henryk Pozdrawiam
Panie Bolesławie, dwa tematy do ewentualnego rozwinięcia: http://www.mamatataidzieci.pl/ (wczoraj na ogłoszeniach było i to jest bardzo fajna sprawa) oraz denerwująca coraz bardziej zbitka "magiczne święta". Co my, w jakimś satanistycznym kraju żyjemy, że nikogo to nie razi?
UsuńPzdr, TA