Na 20 września zapowiedziano w
ogłoszeniach parafialnych wyjazd do Wambierzyc. To pierwszy wspólny wyjazd
Grupy Rowerowej „Wiraż”, a więc inauguracja rowerowego sezonu, nie licząc wyjazdu
do Częstochowy, który był kulminacyjnym punktem w całorocznym działaniu Grupy. Jak
Wambierzyce we wrześniu, to na pewno chodzi o diecezjalne spotkanie młodzieży. Choć
nie wszyscy z Grupy Rowerowej „Wiraż” są jeszcze młodzi, to jednak młodymi
duchem czuje się każdy. A więc i my skorzystaliśmy z zaproszenia świdnickiego
biskupa, aby w pielgrzymce rowerowej udać się do Matki Bożej Królowej Rodzin.
Zebrało się nas trzynastu „chłopa” w
ten mglisty, sobotni poranek.
Pobłogosławił nas na drogę opiekun duchowy Grupy ksiądz Daniel, ale pojechał
z nami ksiądz Paweł… busem, co też ma swoje walory, no bo jak ktoś nie da rady…
Wiadomo, trzeba jechać przez Przełęcz Woliborską. Nikogo to jednak nie przerażało,
bo choć Grupa już od dwóch lat jakoś nie może się pozbierać, to każdy z
zawodników i tak trenuje indywidualnie.
Pierwszy, głębszy oddech złapaliśmy na
przełęczy. Było mglisto i ponuro, ale przy księdzu Pawle i koledze Zdzisławie
miałem wrażenie, jakby zrobiło się jaśniej. Szalony zjazd po mokrej nawierzchni
szosy zbliżał nas do celu. Nareszcie do Dzikowca można było dojechać po dobrej
nawierzchni po generalnym wyremontowaniu drogi.. Potem jeszcze Nowa Ruda
Słupiec, Ścinawka Średnia i już za chwilę Wambierzyce.
Wyjazd był rano o 8:30, bo słyszałem, że
mamy jeszcze zatrzymać się w jakimś skansenie, ale jakoś to zamierzenie nie
wypaliło.
Podjechaliśmy pod lewą stronę
bazyliki, aby pod ścianą kościoła zostawić rowery. Dojechała jeszcze na rowerze
pątniczka Ola i całą grupą udaliśmy się do domu Matki Bożej, jak to wcześniej
ładnie na ten temat wypowiedział się ksiądz Paweł. Wchodziliśmy głównym
wejściem, bo do Matki zawsze tak się wchodzi. Oczywiście zaraz był ołtarz z
Figurką Matki Bożej, przy którym przez chwilę modliliśmy się. Dla tej małej figurki obrazującej Matkę Bożą
wybudowano tak wspaniałą świątynię z całym kompleksem architektonicznym na wzór
Jerozolimy. Nawet przepływający przez miasto strumyk, nazywa się Cedron. Wiele
ciekawych rzeczy dowiedzieliśmy się z wypowiedzi przewodniczki, która
oprowadzała jakąś wycieczkę po świątyni. Ksiądz Paweł oprowadził nas jeszcze
krótko po krużgankach bazyliki i po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia na schodach,
i odmówieniu dziesiątki różańca, musieliśmy się na chwilę rozstać. Poszliśmy grupą
na Wambierzycką Golgotę, aby w skupieniu rozpatrywać sceny związane z ostatnimi
wydarzeniami na ziemi dotyczącymi Pana Jezusa. Wielu z nas te kapliczki, te
miejsca są już dobrze znane, co nie znaczy, że nie można odkrywać ciągle czegoś
nowego. Na koniec sprawdziliśmy, czy te cztery dzwony na górze, które
„odkryliśmy” trzy lata temu, jeszcze stoją.
Z dołu dobiegał gwar i śpiewy
wkraczających przed bazylikę pieszych pielgrzymek młodzieży. Zeszliśmy na dół,
aby wraz z młodzieżą poczuć atmosferę zbliżających się wydarzeń. Spotkaliśmy
„naszych” z księdzem Andrzejem i księdzem Łukaszem, którzy pieszo przywędrowali
z Kłodzka. Odnalazł się i ksiądz Paweł z pysznymi, jeszcze gorącymi rogalikami.
I tu zaczynała się kolejna katecheza
dla królującej w tym dniu w Wambierzycach młodzieży, księży i sióstr zakonnych,
gospodarzy bazyliki, mieszkańców i dla nas pozostałych. Już same powitania się
młodych, wzbudzają jakąś nostalgię za tym, co minęło. Spontaniczność, okrzyki
zdziwienia i radości, szczere uśmiechy i uściski… Dlaczego my starsi już tego
nie potrafimy? Zupełnie nie pasowałem do tego zgromadzenia, ale zauroczony jego
zachowaniem postanowiłem zostać.
Koledzy odjechali, planując wracać
inną drogą do Bielawy. Nie wiem, którędy jechali, ale wracając z Wambierzyc
dwóch z nich spotkałem na podjeździe na przełęcz. Jeden z nich szedł pieszo pod
górę, widocznie chcąc ten odcinek trasy pokonać jako pielgrzym pieszy.
Następnych dwóch spotkałem już na Przełęczy Woliborskiej. Właśnie szykowali się
do zjazdu.
I tak zakończył się inauguracyjny
wyjazd Grupy poza Bielawę i może to był również wyjazd pożegnalny na ten rok.
Wszak lato się skończyło, a jesień nie musi być wcale dla nas łaskawa.
Zdjęcia 16-24 świetne.
OdpowiedzUsuńTe dzwony są niebezpieczne.Dlaczego?
A dlaczego są niebezpieczne?
UsuńW czasie II w.św.Niemcy z powodu braku metalu,rabowali w haniebny sposób dzwony
Usuńz kościołów.
Gromadzono je wszystkie na tzw.Cmentarzu Dzwonów koło Hamburga.
Dlaczego nie mówi się na złomowisku? Bo dzwony posiadają serce.
Zarówno odlaniu,przeznaczeniu i zawieszeniu dzwonów towarzyszą różne obrzędy.
Dzwon potrafi zmienić kraj w mlekiem i miodem płynący,ale może też sprawić nieszczęścia.
Księża o tym wiedzą i w to wierzą.
www.fullmoon.nu/pdfs/Rozmowa_z_bogiem.pdf
:)
Pięknie jest w Wambierzycach .Ładne zdjecia Pan zrobił. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuń